Marcin Herman: Pojawiają się spekulacje, że mogłaby Pani zostać nowym ministrem sprawiedliwości albo nowym szefem CBA...

Julia Pitera: Na pewno nie będę szefem CBA. Mam mandat wyborczy, jestem członkiem partii politycznej i nie będę tworzyła fikcji polegającej na tym, że składam mandat i udaję, że jestem apolityczna. Mam nadzieję, że więcej takiej sytuacji nie będzie.

A jeśli chodzi o Ministerstwo Sprawiedliwości?
Raczej nie biorę tego pod uwagę. Przede wszystkim z powodu formalnego - braku prawniczego wykształcenia, a funkcja ministra jest przecież połączona z funkcją Prokuratora Generalnego.

Czy obejmie więc Pani jakieś inne stanowisko w rządzie lub w klubie parlamentarnym Platformy Obywatelskiej.

Nie wiem. Dla mnie celem nie jest funkcja, tylko możliwość realizacji tego, co zawsze uważałam, że umiem robić i chciałabym robić. Interesuje mnie ograniczenie zakresu korupcji w państwie. Chcę pokazać, że można to robić lepiej, a do tego niekoniecznie trzeba mieć funkcję rządową.

Jak PO będzie więc walczyć z korupcją? Dzisiaj pojawiła się informacja, że są plany połączenia CBA i służb skarbowych.

Jest to koncepcja Marka Biernackiego. Chodzi nam o to, że gdyby dokładnie przeczytać ustawę, CBA wcale nie jest służbą antykorupcyjną. Jest w niej przepis, któremu się sprzeciwiałam, mówiący o tym, że CBA ma zajmować się przeciwdziałaniem wszystkiemu, co szkodzi administracji publicznej. To umożliwia CBA wchodzenie w kompetencje innych służb.

Ale ta nowa służba, która według wspomnianej koncepcji ma powstać po połączeniu CBA i służb skarbowych, podobno również ma mieć bardzo szerokie uprawnienia.

To prawda. Proponuję jednak nie rozpatrywać walki z korupcją tylko od tej strony. CBA de facto jest do wszystkiego. A jak coś jest do wszystkiego, to zazwyczaj staje się do niczego. Walka z korupcją musi polegać nie tylko na tym, że jest CBA. Taka instytucja zajmuje się przede wszystkim likwidacją skutków. Nas przede wszystkim interesuje likwidacja przyczyn, żeby było jak najmniej możliwości działań korupcyjnych. Skutki nigdy nie da się odwrócić. Nigdy nie da się odzyskać wszystkiego, co zostało w wyniku korupcji zmarnowane i nigdy nie da się przywrócić poziomu moralnego administracji, w której strukturach coś takiego się odbyło. Dlatego potrzebne są rozwiązania systemowe i nowe instytucje.

Jakie rozwiązania systemowe ma Pani na myśli?
Na przykład propozycje zmian w systemie opieki zdrowotnej, o których mówi posłanka PO Ewa Kopacz. Proponuje ona konkurencję funduszy zdrowotnych. To już jest antykorupcyjny zabieg. Jeśli te fundusze nie będą dobrze pracować, zarządzać pieniędzmi, zabiegać o pacjentów, zbankrutują.

Wspomniała pani o służbie zdrowia. Propozycja, o której Pani wspomniała, brzmi trochę jak powrót do koncepcji kas chorych.
Do pewnego stopnia. Wadą kas chorych były jednak upolitycznione rady nadzorcze. W koncepcji PO będzie jednak inaczej. Na szczegóły jednak jeszcze za wcześnie.

Korupcja najczęściej rodzi się jednak przy zleceniach publicznych. Nawet jeśli PO zgodnie z zasadami liberalizmu zredukuje państwo do minimum, zawsze będą jakieś zlecenia publiczne i będzie potrzeba kontroli urzędników.
Może trzeba pomyśleć o zaktywizowaniu Urzędu Zamówień Publicznych czy Najwyższej Izby Kontroli. Jakoś strasznie cicho było o ich działalności w ostatnich dwóch latach. To przecież instytucje ważne dla państwa, jego przejrzystości i uczciwości, o których tyle mówił PiS.

Czy koalicja z PO-PSL jest już pewna?
Donald Tusk jest człowiekiem słownym. Zapowiedział, że w przyszłym tygodniu przedstawi skład gabinetu i ja mu wierzę.

Jak uda się pogodzić programy PO i PSL? Jak wiadomo, PO głosi hasła liberalne gospodarczo, PSL natomiast znana jest z bardziej prosocjalnego nastawienia. Czy będzie na przykład podatek liniowy?
Moim marzeniem była zawsze duża partia mająca ofertę dla różnych rodzajów elektoratu. Nie ma dla polityki gorszej rzeczy niż jednomyślność i monolit ideowy i intelektualny. To zawsze jest fałsz. Tym bardziej, jeśli chodzi o koalicje. Dlatego nowemu rządowi dobrze zrobi, jeśli dla liberalnych poglądów PO jest przeciwwaga w rodzaju bardziej prosocjalnego PSL.

To znaczy, że nie będzie podatku liniowego?
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Sygnały ze strony PSL są jednak zachęcające. Raczej będą prorodzinne ulgi podatkowe. Wierzę w sensowne porozumienie PO i PSL w sprawie podatków.

Jest Pani tą warzą PO która jest kojarzona z walką z patologiami III RP. Czy uważa Pani, że porażka PiS to koniec IV RP, czy nowy etap jej budowy?

Wolę III RP od IV PRL, którą okazało się państwo pod rządami PiS. Ugrupowanie to upatrywało filozofię państwa w represyjności, która ma być jedynym sposobem na walkę z patologiami. A tak naprawdę jest to dowód na kompletny brak zaufania do obywateli. Mało kto był większym krytykiem patologii III RP niż ja. Nie chodziło mi jednak o zastąpienie jej takim państwem, jakie budowało PiS. Dziś uczciwy urzędnik boi się podejmować decyzje, a nieuczciwy po prostu podwyższa cenę. Ja już żyłam kiedyś w podobnym państwie. I nie była to ta paskudna III RP. Miała swoje wady, ale mogli się w niej rozwijać także uczciwi ludzie. A z IV RP wyjechało dużo wartościowych ludzi, którzy bardzo by się teraz Polsce przydali. Mam nadzieję, że teraz zrozumie to również pan prezydent i przyłączy się wreszcie do budowy czegoś pozytywnego.





























Reklama