Zacznijmy od liczb. Jak wiele dzieci w Polsce ma kontakt z treściami pornograficznymi?

Z badań przeprowadzonych przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę w 2017 roku wynika, że aż 43 proc. dzieci w wieku 11-18 lat miało kiedykolwiek kontakt z treściami pornograficznymi lub seksualizującymi. Najczęściej miało to miejsce w internecie (92 proc.). Warto zwrócić uwagę na to, że

Reklama

31 proc. badanych poszukiwało ich celowo, a 60 proc. uczniów widziało materiały przedstawiające stosunek seksualny.

O czym to świadczy?

Między innymi o tym, że kilkanaście lat temu sexting, czyli pokazywanie swojego nagiego ciała w sieci lub wysyłanie zdjęć i filmów o takiej treści, pojawiał się głównie w związkach między osobami, które wiązała relacja. Teraz to się zmienia. Młodzież wysyła coraz więcej odważnych zdjęć, materiałów nie tylko do osób, z którymi są w związku, relacji, ale również do osób poznanych w internecie, na "tu i teraz". Ich odwaga dotycząca wysyłania i wrzucania takich materiałów do sieci jest niestety coraz większa.

Reklama

Pracuje pani w zespole dyżurnet.pl, który jest punktem kontaktowym do zgłaszania nielegalnych treści w sieci związanych głównie z tematyką, o której rozmawiamy. Jakie zdjęcia i nagrania trafiają do was najczęściej?

Zgłoszenia, które do nas trafiają są anonimowe. Przeważnie nie są to same ofiary, ale osoby, które natrafiły na takie treści w sieci. Są to nie tylko nagrania przedstawiające nagość, ale też czynności seksualne np. masturbację. Mimo, że zgłaszają je osoby postronne, wyraźnie widać, że materiały te wykonane zostały samodzielnie z ujęcia kamerki internetowej, albo jako selfie. Widzimy, że dziecko zrobiło je samo, ale mamy z tyłu głowy, że samodzielnie, nie oznacza dobrowolnie. Prawda jest niestety taka, że dzieci i młodzież coraz częściej nie tylko się do tych zdjęć czy filmów rozbiera, ale podejmuje właśnie odważne akty seksualne, nie zdając sobie kompletnie sprawy z tego, jakie mogą być konsekwencje, gdzie te nagrania mogą trafić i przez kogo zostać wykorzystane.

Z czego to wynika?

Reklama

Być może jak wspomniałam są do tego przymuszane, uwikłały się w jakąś niebezpieczną relację on-line, ktoś je do tego zmusza. Czasem to forma zabawy, wygłupów, które w następstwie okazują się bardzo nieodpowiedzialne. Dzieci i młodzież nie zdają sobie sprawy, nie są świadome tego, co robią, że to jest na granicy prawa i, że nikt nie ma prawa je o coś takiego w ogóle prosić. Niestety często te zdjęcia, filmy, trafiają do galerii pedofilskich, o czym nie mają pojęcia ani oni, ani ich rodzice.

Trwa ładowanie wpisu

Jednym słowem to, co wrzucimy do sieci nie znika?

Niestety tak, o czym często nie pamiętamy. Każde zdjęcie, które wrzucimy może zostać skopiowane, zamieszczone, gdzie się tylko komuś podoba. Pomijając zdjęcia, które dzieci robią same, jest też bardzo dużo zdjęć z rodzinnych albumów - dziecka w kąpieli, na plaży, gdy siedzi na nocniku. Są one fajnym wspomnieniem w rodzinnym albumie, ale nie są to zdjęcia do internetu. Wiele z takich fotografii odnajdujemy właśnie na stronach o treściach pedofilskich. Chyba żaden rodzic nie byłby zadowolony, gdyby pomyślał, kto może je oglądać.

Wracając do zjawiska sextingu. Co sprawia, że jest ono tak mocno obecne?

Mamy wrażenie, że kult ciała, seksualność, prezentowania siebie w odważnych pozach, czy w negliżu może wpływać na dziecko i seksualizację młodych osób, która przejawiając się w wielu aspektach życia, może wywierać na osobach młodych swego rodzaju presję. Nie mają jasnego, wyraźnego, podziału wartości, co można, a czego nie powinno się robić. Duża w tym wszystkim jest rola celebrytów, influencerów, których obserwują, którzy są ich idolami. Bardzo wielu z nich robi właśnie to samo, obnaża się, zachowuje w prowokujący, nasycony mocno seksualnością sposób, często budując na tym swoje kariery. Dzieciaki w to idą, nie zastanawiają się nad konsekwencjami. Widzą tylko to, że na tym można zabłysnąć.

A rodzice? Czy starają się reagować?

Niestety wydaje nam się, że rodzice przymykają oko, nie widzą, że jest taki problem. Dają telefon, tablet, dostęp do internetu. Dziecko jest pozostawione samo sobie, rodzice mają spokój, bo nie przeszkadza, nie zadaje zbyt wielu pytań, a oni przecież mają sami bardzo dużo na głowie.

Zapominają, że z dzieckiem trzeba porozmawiać. Nie tylko zapytać: "Co w szkole?", ale o tym jak korzystać z tego internetu, telefonu, tabletu, co warto oglądać, czytać, a czego nie. Ważne by to była rozmowa o wartościach, zahaczająca o edukację seksualną. By jej wydźwięk brzmiał tak, że każdy z nas i my dorośli, i dziecko, ma swoje sfery intymne, prywatne, których nikt nie powinien oglądać, dotykać. Nikt nie ma prawa do przekraczania granic. Jeśli dziecko będzie uzbrojone w taką wiedzę szansa, że uwikła się w sieci w jakąś niebezpieczną relację, jest dużo mniejsza. A jeśli takowa ją spotka, to łatwiej, bez wstydu, zgłosi to rodzicowi.

To jak rozmawiać z dziećmi? Co mówić i jak, żeby zrozumiało, że chcemy dobrze, a nie tylko się czepiamy?

Na pewno to słownictwo i rozmowa powinny być dostosowane do wieku dziecka. Im starsze, nastoletnie, tym bardziej możemy nazywać rzeczy po imieniu. Gdy rozmawiamy z małym dzieckiem warto mówić, że to są miejsca nie do dotyku, nie do oglądania. W rozmowie z nastolatkiem, który i tak już dużo wie, nie warto owijać w bawełnę. Nie powinniśmy się tych rozmów wstydzić, bo tylko szczera relacja, rozmowa dostosowana do wieku dziecka, będzie drogą do sukcesu. Nastolatek, który przeżywa okres buntu, buzują w nim hormony, traktowany poważnie właśnie taką dojrzałą rozmową, będzie się mniej buntował i interesował tym przysłowiowym "zakazanym owocem", bo nikt niczego nie będzie przed nim ukrywał ani bał się z nim o tym rozmawiać.

Z 30, czy 40-latkami, którzy są dziś rodzicami, nikt o tych sprawach nie rozmawiał, więc wcale nie musi im być łatwo te tematy poruszać.

Dziś wiedzę czerpie się z internetu, za czasów tych 30 i 40-latków żeby ją zdobyć trzeba było pofatygować się do kiosku po "świerszczyka" albo wyciągnąć go ojcu ze stosu gazet i obejrzeć w tajemnicy przed rodzicami nie tak zresztą mocne zdjęcia, jak te, które dziś można znaleźć w sieci.

Seks, cielesność przez lata był tematem tabu. Kiedy prowadzimy warsztaty dla dzieci i młodzieży, widzimy, że nauczyciele mają trudność z wypowiedzeniem słów: "miesiączka", "biust", czy innych wstydliwych słów.

Słowo "pornografia" wypowiadane jest szeptem, żeby nikt nie usłyszał. A z drugiej strony przechodzimy swego rodzaju rewolucję seksualną. Kult ciała, piękna, reklamy, która jest podszyta seksualnym kontekstem. Myślę sobie, że musimy podążać za tym trendem, zwłaszcza, gdy mamy dzieci. Warto pokazać dziecku, że ja jako rodzic nie robiłem sobie takich zdjęć, że bez nich też można mieć fajne życie, fajnych znajomych. Warto pokazać młodemu człowiekowi, że zamiast ulegać presji, może poszukać w sieci czegoś, co sprawi mu przyjemność, co będzie odpowiednie dla jego wieku albo, co będzie adekwatne do jego pasji, zainteresowań. Jednym słowem próbować przekierować jego uwagę na to, co twórcze, kreatywne, a nie bazujące na cielesności.

Na co być czujnym i na co zwrócić uwagę, gdy podejrzewamy, że nasze dziecko ma problem?

Warto obserwować, jak dziecko się zachowuje. Jeśli zacznie się wycofywać z takiego życia rodzinnego, społecznego, koleżeńskiego, że zamyka się w pokoju, unika kontaktu, warto mieć z tyłu głowy, że może coś się dzieje. Zapytanie wprost może je sparzyć, zniechęcić do rozmowy.

Warto, więc w "miękki sposób" zacząć rozmowę, od podpytywania, co słychać, co u koleżanek i kolegów i może wtedy uda nam się coś wywnioskować.

Dziecko może być jednak w procesie uwodzenia, gdy nie będzie chciało rozmawiać, bo osoba, która je uwodzi w sieci, zrobi wszystko żeby je wyizolować, stworzyć tajemnicę. Jeśli tak się dzieje lub, gdy nagle widzimy, że nasze dziecko ma gadżety albo dodatki do gier komputerowych, których mu nie kupiliśmy warto sprawdzić, co się dzieje. Wyrazić nasze zainteresowanie i zaznaczyć, że robimy to w dobrej wierze, a nie naskakując i wścibsko. Jeżeli ustalamy z dzieckiem pewne granice, zasady, to ważne jest abyśmy my również je sobie stawiali. Wtedy dziecko poczuje, że jest naszym partnerem, a więc jeśli przy obiedzie nie korzysta z komórki, to my dorośli również.

Stosować blokady rodzicielskie?

Takie oprogramowanie i takie narzędzia sprawdzają się w przypadku młodszych dzieci. Możemy w ten sposób zablokować nie tylko treści porno, ale też wszelkiego rodzaju inne szkodliwe treści. Z nastolatkami nie jest już tak prosto. Musimy mieć z tyłu głowy, że narzucamy coś dziecku w trudnym wieku. Warto jest rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać o szkodliwych treściach.

Wyjaśniać, dlaczego nie powinien ich oglądać, co w nich jest, dlaczego są złe. Tłumaczyć, że to, co dzieje się na filmie pornograficznym kręcone jest zazwyczaj przez kilka dni, że tak nie wygląda prawdziwy seks, że chodzi nie tylko o cielesność, ale też relacje i uczucia, a wygląd aktorów to efekt wielu operacji plastycznych, czy makijażu. Jeśli będziemy z dzieckiem rozmawiać normalnie, po koleżeńsku, bez wstydu, jesteśmy w stanie wpłynąć na to, co robi.

A jak rozmawiać z dzieckiem, gdy dowiemy się, że zamieściło swoje zdjęcie w sieci, gdy ktoś je upublicznił?

Zdania typu "nie tak cię wychowałem", "nie spodziewałem się tego po tobie" to nie są dobre argumenty. Oczywiście w pierwszym momencie, gdy pojawiają się nerwy i złość z naszej strony, mogą się nam wymsknąć. Nie jesteśmy nad tym w stanie zapanować i to jest normalne. Gdy jednak emocje opadną, warto wrócić do rozmowy i przeprosić dziecko za nasz wybuch. W spokojnej rozmowie warto zapytać, dlaczego to zrobiło, kto je o to poprosił, czy zrobiło to samo z siebie, czy nie. Sprawdzić, czy nie jest szantażowane. A przede wszystkim otoczyć je opieką, bo wstyd i uczucia, z jakimi nastolatek musi się zmierzyć, są dla niego już i tak ogromną nauczką i upokorzeniem.

Zgłosić zajście na policję?

Wszystko zależy od tego, czy znamy "sprawcę" tej nieprzyjemnej sytuacji, czy nie. Jeśli to kolega, koleżanka, chłopak albo dziewczyna, spróbujmy załatwić sprawę polubownie. Rozdmuchiwanie jej, nagłaśnianie może tylko pogorszyć już i tak napiętą atmosferę. Co innego, jeśli to obca osoba. W opiece nad dzieckiem ważna będzie nie tylko troska, ale też odpowiednia pomoc. Być może rozmowa z psychologiem albo terapia. Być może trzeba będzie zmienić szkołę. To jednak zależy głównie od środowiska wokół dziecka, jego kolegów, czy nauczycieli. Jeżeli będzie miało duże opory przed powrotem, nie będzie chciało widywać się z osobami z klasy, warto się nad tym rozwiązaniem zastanowić.

To co państwa, jako tych, którzy badacie takie sytuacje, szokuje najbardziej?

Postawa rodziców, którzy rozmawiając z nami, idą w zaparte i twierdzą, że opowiadamy głupoty, bo ich dziecko nigdy na pewno coś takiego nie spotka, nigdy czegoś takiego nie zrobi. Zdarza się, że za kilka miesięcy Proszą nas o pomoc, bo jednak ich dziecko też popełniło błąd. Trudno nam zrozumieć, dlaczego rodzice i opiekunowie, mimo, że dostają bardzo dużo informacji, na temat różnych zagrożeń w sieci, nie korzystają z niej. Co więcej, są przekonani, że tych problem nie dotyczy i nigdy nie będzie dotyczył ich dziecka. Niestety, każdy popełnia błędy, każdy może zostać ofiarą sextingu lub sextortion. Mam jednak nadzieję, że rozsyłanie swoich intymnych materiałów przestanie być „ na topie” i skala tego zjawiska, zmniejszy się. Mam jednak nadzieję, że takich sytuacji będzie coraz mniej.