Wydaje się, że mogło przy tym dojść do złamania szeregu regulacji, co na łamach DGP sygnalizowaliśmy, a czym do działań zainspirowaliśmy m.in. CBA. Ale też warto zaznaczyć, że przy odrobinie wysiłku i poszanowania dla prawa, można to było zrobić w ten sposób, by żadnych regulacji nie łamać. Niesmak by pozostał. Ale przynajmniej wszystko byłoby lege artis.
W 2018 r., zmieniając gabinet wiceministra na gabinet wiceprezesa, Chwałek mógł złamać tzw. ustawę antykorupcyjną. Zgodnie z jej zapisami osoby, które brały udział w wydaniu rozstrzygnięcia w sprawach indywidualnych dotyczących przedsiębiorcy, nie mogą przed upływem roku od zaprzestania zajmowania stanowiska lub pełnienia funkcji być zatrudnione lub wykonywać innych zajęć u tego przedsiębiorcy. W tejże ustawie napisane jest, że "w uzasadnionych przypadkach zgodę na zatrudnienie przed upływem roku może wyrazić komisja powołana przez Prezesa Rady Ministrów". Jeśli zgodę wyda odpowiednia komisja, to urzędnik do takiej pracy może iść. Z tym że nikt w kierownictwie MON o taką zgodę nawet się nie postarał. W końcu kto miałby się niby do czegoś przyczepić?
Z kolei po powrocie do MON najpewniej doszło też do naruszenia decyzji ministra obrony z 2017 r. "w sprawie zasad postępowania w kontaktach z wykonawcami". Chodzi o ewidentny konflikt interesów, bo przecież teraz prezes – minister ma nadzorować procesy zakupowe dla Wojska Polskiego. A bardzo duża część sprzętu jest kupowana w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, gdzie Chwałek prezesował. Także tutaj wątpliwości można było uniknąć: po prostu przed powrotem Mariusz Błaszczak mógł tę decyzję unieważnić. Wyglądałoby to niepoważnie, ale przynajmniej byłoby zgodne z regulacjami.
Reklama
Wreszcie teraz Chwałek, według własnych deklaracji, ma się także zajmować offsetem. To z kolei będzie naruszenie ustawy offsetowej, bo z tego typu zagadnień powinny być wyłączone osoby, które "w ciągu 3 lat przed dniem złożenia oferty offsetowej pozostawały z offsetodawcą lub offsetobiorcą w stosunku pracy". W ministerstwie jest czterech innych cywilnych wiceministrów. Elementarny szacunek dla prawa wymaga tego, by to któryś z nich zajmował się offsetem.
Ta nietypowa kariera to tak naprawdę czubek góry lodowej tego, jak swobodnie w kierownictwie resortu podchodzi się do zasad i regulacji, jak brakuje szacunku dla prawa. Najświeższym przykładem choćby wątpliwości proceduralne przy zakupie samolotów F-35, o których na łamach DGP również pisaliśmy. Równie frapujące są np. szybkie awanse generalskie. Ustawa jasno mówi, że "okres zajmowania stanowiska służbowego o tym samym stopniu wojskowym wynosi co najmniej trzy lata. Jeżeli przemawiają za tym potrzeby Sił Zbrojnych, okres ten może być krótszy, nie mniej jednak niż dwa lata". I oczywiście można zapewne znaleźć na to jakieś kruczki. Ale nie zmienia to tego, że Szef Sztabu Generalnego, dziś generał 4-gwiazdkowy, jeszcze w 2016 r. miał… jedną gwiazdkę.
Do skomentowania tej, łagodnie mówiąc, pewnej dezynwoltury w podchodzeniu do regulacji można użyć wielu przysłów czy powiedzeń. Mnie na myśl przychodzą dwa. Przykład płynie z góry. No i ryba psuje się od głowy.