W tym samym czasie w rodzimych koreańskich stacjach telewizyjnych oglądałem zagrzewanie do dalszej walki o to, by EXPO odbyło się w naszym mieście Yosu. "Tym razem nam się uda, nie popełnimy takiego samego błędu jak wtedy, gdy wystawę światową w 2010 roku sprzed nosa sprzątnął nam Szanghaj" - powtarzali w kółko komentatorzy i przedstawiciele władz. I dodawali: "zrobimy wszystko perfekcyjnie i wygramy".

Reklama

W polskiej prasie królował tymczasem prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz prezentujący zbolałą twarz i narzekający, że Korea i Maroko złamały dżentelmeńską umowę zakazującą nakłaniania nowych krajów członkowskich Międzynarodowego Biura Wystaw (BIE) do głosowania na ich kandydaturę. Przyznam, że kiedy czytałem te teksty, ogarniał mnie pusty śmiech.

Tak, złamaliśmy niepisaną umowę, bo wcześniej zrobiło to Maroko. Czy mieliśmy tak jak Polacy bezczynnie czekać, aż ktoś wyprzedzi nas w biegu po zwycięstwo? Nie, stawka była zbyt wysoka, więc porzuciwszy moralne rozterki, dołączyliśmy do wyścigu. I dziwiliśmy się, że Wrocław wolał stać na swojej "szlachetnej" pozycji.

Dlaczego po 20 latach transformacji jeszcze nie wiecie, że w biznesie wszystko, co zgodne z przepisami, jest dozwolone? Dlaczego obrażacie się na innych, którzy dawno pojęli tę zasadę i stosują ją w praktyce? I dlaczego macie do nas pretensje, że użyliśmy wszystkich środków, by zwiększyć szanse naszego Yosu na zwycięstwo?

Tak, nie wstydzimy się, że jeździliśmy do wszystkich państw członkowskich BIE, nawet tych najbardziej odległych, namawiając do głosowania na południowokoreańskiego kandydata. Dziwimy się raczej, dlaczego wy tego nie robiliście. My nie wstydzimy się nawet, że dawaliśmy członkom BIE kosztowne prezenty, by przekonać ich do naszej kandydatury. Wy nazywacie to łapówką, a my miłym upominkiem.

Chcemy wszystkim pokazać, że Korea Południowa ma pieniądze i będzie wiedziała, jak za ich pomocą fantastycznie zorganizować wystawę EXPO. Dla Koreańczyków wasze zachowanie jest zupełnie niepojęte. Nie rozumiemy, dlaczego przez ostatni rok spaliście spokojnie, zamiast zmobilizować wszystkie siły do walki. Wszystkie - począwszy od prezydenta przez premiera, władze lokalne aż do zwykłych obywateli. U nas nawet prywatne firmy wykładają swoje pieniądze, by promować kandydaturę Yosu. Bo to jest również ich sprawa. Wy staraliście się, ale zbyt mało. Nie pokazaliście światu, że na EXPO naprawdę wam zależy.

Czy oceniam Polskę i Polaków zbyt surowo? Nie, jest mi tylko smutno, że kraj, który znam od 17 lat, tak wolno uczy się współczesnego świata i zasad nim rządzących. I dlatego przegrywa.