Na koniec roku zadaliśmy najwybitniejszym pisarzom polskim i światowym dwa pytania: Czego się pan/pani najbardziej obawia w 2008 roku? Na co ma pan/pani największą nadzieję w 2008 roku?
Na naszą ankietę odpowiedziało 22 pisarzy, w tym 6 polskich. Pisarze zachodni najbardziej obawiają się amerykańskiej polityki zagranicznej i jej możliwych skutków, takich jak wojna z Iranem. Tego boi się najbardziej zarówno Austriaczka Elfriede Jelinek, która po raz pierwszy od czasu otrzymania Nagrody Nobla wypowiedziała się dla polskiej prasy, biorąc udział w naszej ankiecie - jak i najsłynniejszy pisarz meksykański Carlos Fuentes, wieloletni dyplomata i obserwator spraw międzynarodowych. Te same obawy ma popularny w Polsce Amerykanin Jonathan Carroll, podobne słynny Brytyjczyk Julian Barnes. Inni, jak wybitna amerykańska pisarka Anne Applebaum oraz jej rodak Nelson DeMille, autor znanych na całym świecie powieści sensacyjnych, bardziej boją się radykalnego islamu niż tego, co Zachód będzie próbował robić z tym problemem.
Natomiast pisarze pochodzący ze Wschodu bardziej niż nieodpowiedzialnych zachowań amerykańskiej armii obawiają się rosnącego autorytaryzmu w Rosji, na który, jak zauważają Oksana Zabużko i Antoni Libera, Zachód zbytnio przymyka oko. Tego, co wydarzy się w Rosji, obawia się pisarz ukraiński Jurij Andruchowycz, Rosjanin Wiktor Jerofiejew, na cień zimnej wojny wskazują najsłynniejszy pisarz albański Ismail Kadare oraz Stefan Chwin. Co ciekawe, niektórzy pisarze wschodni (na przykład Czech Josef Skvorecky) również wspominają o zagrożeniach związanych z polityką zagraniczną Ameryki - ale żaden pisarz zachodni nie dostrzega problemów Rosji ani Wschodu. Czyli faktycznie, choćby w debacie intelektualnej, cień żelaznej kurtyny ciągle dzieli nasze widzenie świata?
Nadzieje pisarzy są lustrzanym odbiciem ich lęków - lecz pojawiają się także refleksje bardzo osobiste, wyrażające niebanalne osobowości uczestników ankiety. No i na koniec zwierzenia Pilcha i Głowackiego, które pozwalają zakończyć tę bardzo poważną zabawę z uśmiechem.
Magdalena Miecznicka
p
Carlos Fuentes
Największa obawa: jest prawdopodobne, że Bush i Cheney wykorzystają fakt zbliżania się końca kadencji do wywołania katastrofalnej w skutkach wojny z Iranem.
Największa nadzieja: że wszystkie problemy będą rozwiązywane drogą dyplomatyczną, metodą dwustronnych i wielostronnych negocjacji.
Don DeLillo
Nie mam żadnych konkretnych nadziei ani obaw - są to prywatne luksusy szybko miażdżone przez światowe wydarzenia.
Elfriede Jelinek
Boję się wojny z Iranem. Mam też nadzieję, że fanatycy wszystkich religii i ideologii spotkają się z moralnym potępieniem na całym świecie.
Oksana Zabużko
Największa obawa: dojrzewający reżim faszystowski w Rosji pójdzie w jakimś jeszcze groźniejszym kierunku, zwłaszcza że reszta świata, podobnie jak wobec Niemiec w 1933 r., nieszczególnie przejmuje się tą sprawą. Historia się powtarza, a nam nie chce się nawet dostrzec identycznych schematów.
Największa nadzieja: ochrona środowiska nareszcie znajdzie się wśród priorytetów polityki światowej, czego obiecujące oznaki już się pojawiły. Od dziesięcioleci bicie na alarm przez ludzi świadomych tego, co zrobiliśmy i nadal robimy naszej planecie, nie wywarło najmniejszego wpływu na funkcjonowanie globalnej gospodarki. Teraz, kiedy toczy się zimna wojna” w Arktyce, zmiany klimatyczne nareszcie trafiły na polityczne salony (jak to się mówi po polsku, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!). Liczę na to, że będzie to kamyczek, który uruchomi lawinę, bo nasz gatunek pilnie potrzebuje rewolucji ekologicznej. Im szybciej, tym lepiej.
Gao Xingjian
Najbardziej obawiam się wojny, bo nie ma nic gorszego dla świata, a ludzkość nigdy nie jest tak mądra, żeby nie wywołać wojny.
A nadzieja? Pokój. Pokój jest gwarancją funkcjonowania gospodarki, kultury, istnienia więzi społecznych.
Anne Applebaum
Największa obawa: że talibowie obalą rząd w Afganistanie, przywrócą prześladowanie kobiet i na trwałe podważą autorytet NATO.
Największa nadzieja: że zachodnie kobiety znajdą wspólny język z muzułmankami i zaczną walczyć o autentyczne zmiany w takich opresyjnych państwach jak Arabia Saudyjska, Iran, Syria i inne.
Josef Skvorecky
Największa obawa: że Amerykanie wybiorą złego prezydenta.
Największa nadzieja: że będę żył dostatecznie długo, aby dożyć rocznicy pewnego prywatnego wydarzenia z mojego życia małżeńskiego.
Julian Barnes
Nasze nadzieje zazwyczaj są lustrzanymi odbiciami naszych lęków - no chyba że jest odwrotnie. I z reguły są takie proste, że aż banalne. Mamy nadzieję, że przeżyjemy, i boimy się śmierci. Mamy nadzieję na zdrową i zrównoważoną przyszłość naszej planety i boimy się, że egoistyczne interesy silnych narodów i koncernów ponadnarodowych nadal będą ślepo realizowane, aż zdarzy się jakaś katastrofa. Mamy nadzieję, że amerykański elektorat zachowa się racjonalnie i boimy się prezydentury kolejnego fanatycznego, prawicowego chrześcijańskiego fundamentalisty. Ja osobiście w 2007 r. często przeżywałem stan osłupienia i przygnębienia, obserwując, na jak wysokim poziomie utrzymuje się przemoc mężczyzn wobec kobiet, we wszystkich kulturach i społeczeństwach. Zachowania te mieszczą się w przedziale od pogardy i deprecjonowania po prześladowania, gwałt i morderstwo. Mam nieśmiałą nadzieję, nieugruntowaną w mojej wiedzy na temat ludzkiej natury, że rok 2008 będzie w tym obszarze trochę łagodniejszy, trochę mniej krwawy.
Jurij Andruchowycz
Moja obawa? Jest bardzo polityczna: że w rezultacie prezydenckich wyborów w Rosji dojdzie do absolutnej władzy jakieś kolejne monstrum.
A nadzieja? Bardzo egoistyczna: że moja najnowsza książka Tajemnica”, która ukaże się w tłumaczeniach po polsku, po niemiecku i po rosyjsku, będzie dobrze kupowana, czytana i odbierana.
Wiesław Myśliwski
Nie mam żadnego lęku.
Chciałbym, żeby w kraju było spokojnie, kulturalnie, żeby ludzie byli wobec siebie bardziej życzliwi, żeby społeczeństwo polskie było mądrzejsze. Czyli oczekuję rzeczy banalnych, ale zdaje się - najtrudniejszych. Wierzę, że wszystko będzie szło w kierunku zmądrzenia, i nie tylko wierzę, ale nieustannie na to czekam.
Ismail Kadare
Najbardziej obawiam się odnowienia konfliktu na Bałkanach. A więc moją największą nadzieją jest pokój w tamtym regionie. Nie mówię tak tylko dlatego, że sam pochodzę z Bałkanów i pragnąłbym nadać im większe znaczenie, niż mają naprawdę. Mówię to, bo jestem głęboko przekonany, że wojna i pokój na Bałkanach są dużo ważniejsze, niżby się mogło wydawać. W dzisiejszym napięciu w tamtym regionie widać cień zimnej wojny, o której już zapomnieliśmy, widać ducha totalitarnego przeciwstawiającego się duchowi wolności. Krótko mówiąc, historia pokazała, że konflikt na Bałkanach jest zawsze czymś więcej niż tylko konfliktem na Bałkanach.
Nelson DeMille
Mieszkam w Nowym Jorku, więc najbardziej się boję kolejnego zamachu islamskich terrorystów na moje miasto. Od 11 września 2001 r. minęło 6 lat i mieliśmy wiele szczęścia, a także bardzo dobrze dbamy o nasze bezpieczeństwo.
A jeśli chodzi o nadzieję, marzy mi się, że Zachód obudzi się i zrozumie, jak wielkim zagrożeniem jest islamski faszyzm, a następnie utworzy sojusz dyplomatyczno-wojskowy, który rozprawi się z tym zagrożeniem dla naszej cywilizacji, naszej kultury i naszego życia.
Wiktor Jerofiejew
Moja odpowiedź na obydwa pytania jest jedna: wicepremier Dmitrij Miedwiediew. Kandydat, którego Władimir Putin wyciągnął z kapelusza niczym królika, jest dzisiaj bowiem wielką niewiadomą, która zadecyduje nie tylko o tym, jaki będzie przyszły, 2008 rok, ale także kilka następnych. Wszystko zależy od tego, jak się zachowa. Dlaczego jest nadzieją? Miedwiediew ma na Kremlu opinię liberała. Trochę go znam i robi na mnie wrażenie mądrego, młodego człowieka, dlatego jest szansa, że gdy zostanie prezydentem, zaprowadzi tam w końcu normalne rządy. Jeśli wykorzysta swój talent dla dobra państwa i nie da sobą sterować kremlowskim intrygantom, może rozpocząć w Rosji nową epokę. Dlaczego się boję? Może się zdarzyć, że cały liberalizm i demokratyczność Miedwiediewa to bajka i stanie się taki jak inni jego koledzy z Kremla, np. Władimir Putin, albo jeszcze gorszy. Jeśli weźmie w nim górę prywata i będzie bronić interesów kremlowskich grup, to Rosji nic dobrego nie czeka.
Stefan Chwin
Niepokoi mnie konflikt między imperiami - Rosją i Stanami Zjednoczonymi - trwa nadal i wszelkie opowieści o końcu zimnej wojny można między bajki włożyć. Walka o strefy wpływów toczy się z niesłabnącą intensywnością, a liczba bomb atomowych po obu stronach wcale nie maleje. Odpryskiem tego konfliktu jest dzisiaj wojna w Iraku. Gdyby tam nie weszli Amerykanie, weszliby na pewno Rosjanie, tak jak teraz wchodzą do Iranu.
Najbardziej boję się mentalności imperialnej, która jest niezależna od narodu, państwa i ustroju. Amerykanie zachowują się w Iraku tak samo jak Rosjanie w Czeczenii, a my jeszcze bierzemy w tym udział. Oba imperia chcą jednego: opanować strategiczne złoża ropy naftowej na Bliskim Wschodzie. Cywilizacja zachodnia, do której należymy, jest gotowa dopuścić się rzeczy najbrutalniejszych, byleby tylko we wszystkich stacjach benzynowych od San Francisco do Mińska Mazowieckiego była tania benzyna. Tania benzyna w najbliższej stacji benzynowej jest fundamentem zachodniego świata. To prawdziwa krew do nieustającej transfuzji, bez której nie możemy żyć. Kiedy jej brakuje, wali się wszystko. Ostatnio widziałem w Ameryce dziką panikę i wściekłość zwykłych obywateli na wieść o tym, że benzyna zdrożała o... 10 centów.
Moją największą nadzieją wytęsknioną jest, by cywilizacja zachodnia jakimś cudem znalazła w przyszłym roku inne paliwo uniwersalne niż nafta. Jeśli ten cud się uda, coś się na świecie zmieni. Jeśli się nie uda, nie zmieni się nic. Niestety, druga możliwość wydaje mi się bardziej prawdopodobna.
Jonathan Carroll
Największa obawa: że George Bush zrobi coś niebezpiecznego na zakończenie prezydentury - takiego jak wojna z Iranem.
Największa nadzieja: że wszyscy zaczniemy ten rok z uśmiechem, a zakończymy ze śmiechem.
Dubravka Ugresić
Boję się zgłupienia tego świata. Ten proces można porównać do cukrzycy, niewidocznej, ale śmiertelnie groźnej choroby, która oddziałuje na cały organizm. Stopniowe zgłupienie dotyka przede wszystkim mediów, ale także sfery polityki, edukacji, kultury i tak dalej. Choroba ta ma zasięg globalny.
Największa nadzieja: że proces zgłupienia w 2008 r. zwolni tempo. Przynajmniej chwilowo.
Harlan Coben
Boję się, że będziemy nadal pozwalali, aby ekstremizm i zabobon kontrolowały bieg wydarzeń.
Pokój na świecie to wyświechtane hasło i chyba nierealna nadzieja. Moja największa nadzieja jest zatem taka, że przynajmniej złagodzimy animozje i zaczniemy oddalać się od krawędzi.
Henryk Grynberg
Boję się nowych ludobójczych zamachów na cywilizację przez opętańców, którzy podobno nie reprezentują islamu, ale nieodmiennie są muzułmanami, a ich wyczyny nie spotykają się wcale z masowymi protestami ich współwyznawców, którzy masowo i gorąco protestują przeciwko każdej innej obrazie ich religii.
Mam nadzieję, że genialni spryciarze z dnia na dzień wynajdujący nowe zabawki elektroniczne, bez których śmiało można się obejść, skoncentrują się wreszcie na takim jednym triku, który uwolni nas wszystkich od szantażu naftowego i przedłuży życie naszej jedynej planecie.
Jerzy Pilch
Moim największym strachem jest to, że Cracovia spadnie do drugiej ligi. Moją największą nadzieją jest więc, że nie spadnie do drugiej ligi.
Janusz Głowacki
Boję się, że znikną zawiść, głupota, fanatyzm i nienawiść, i w ogóle już nie będzie wiadomo, czego się trzymać. Ale wierzę w człowieka i mam nadzieję, że człowiek do tego nie dopuści.
Antoni Libera
Najbardziej obawiam się Rosji. Kurs, który obrała władza tego państwa, nie rokuje niczego dobrego. Jest to dążenie do odbudowania imperium na nowych zasadach ekonomicznych.
Jeśli nadzieja to wiara, że spełni się coś pożądanego, to nie mam żadnych nadziei. Mam najwyżej życzenia. Otóż życzę sobie, aby w roku 2008 mniej się wstydzić z powodu tego, co dzieje się u nas w kraju. Nie być świadkiem żałosnych, gorszących zachowań i wypowiedzi osób publicznych i bezradności instytucji wobec oczywistych nadużyć i wykroczeń. I żeby przynajmniej nie tak natrętnie ciążyło nad nami polskie fatum, czerpiące swą moc z głupoty, agresji, swarliwości i fetyszyzacji wartości. Więcej ducha Wojtyły, mniej imperium Rydzyka. Więcej dróg Piłsudskiego, mniej idei Dmowskiego. Większego wyboru gazet, mniej "Gazety Wyborczej”. Więcej Herberta i Mrożka, mniej...