Jej pomysł, by ludzi mających decydować o telewizji dobierać spośród osób związanych ze środowiskami twórczymi i uczelniami, zapewniłby wyższy niż obecnie poziom TVP. Oznaczałby odejście od prymitywizmu, który za czasów Andrzeja Urbańskiego królował w mediach publicznych.

Reklama

Bardzo istotne jest, by o telewizji decydowali ludzie, którzy mają cokolwiek wspólnego z pracą twórczą, a nie - jak dotychczas - osoby, które trafiły do niej na zasadzie nominacji politycznej, wcześniej zajmując się bardzo odległymi od niej profesjami. W efekcie widz otrzymywał zwykłą propagandę i przypadkową papkę. To osłabiło wiarygodność telewizji publicznej. A tę trzeba niezwłocznie przywrócić, bo większość Polaków nie ma dostępu do stacji takich jak TVN 24 i jest skazana na telewizję publiczną.

Odejście pana Andrzeja Urbańskiego jest zaś warunkiem koniecznym, by nadać TVP profesjonalny kształt. Bo to właśnie on przez swoje nominacje personalne doprowadził ją do takiego poziomu, że wielu komentatorów nie chciało w niej występować. Desperackie próby zwerbowania Tomasza Lisa i Bronisława Wildsteina do ramówki nie tylko nie poprawiły jej wizerunku, ale dodatkowo potwierdziły cyniczny sposób zarządzania nią przez obecne kierownictwo.

Styl i poziom agresji oraz prostactwo dominujące w wielu programach publicystycznych budzą skojarzenia z mediami komunistycznymi. W audycjach tych widzimy ciągle te same twarze, panuje sztampa. Wciąż wyciąga się te same afery i wciąż powraca ten sam ton oskarżeń. Stawia się zarzuty i wydaje wyroki zanim jeszcze zrobią to powołane do tego instytucje.

Reklama

Z kolei w TVP Info brakuje profesjonalizmu i tempa. Ten poziom jest odpychający nie tylko dla elit, ale także dla przeciętnego widza. To samo zresztą zrobiono z publicznym radiem, skąd odeszło wielu profesjonalistów i zniknęło wiele dobrych programów, m.in. w znacznym stopniu zniszczono radiową "Dwójkę”, która dla wielu inteligentów była bardzo wysoką wartością.

Obecny stan publicznego radia i telewizji dobitnie świadczy o tym, że osoby odpowiedzialne za nie są niekompetentne. Brakuje im smaku: tego, co różni twórcę od politruka. A sam prezes Urbański jest tego najlepszym przykładem. I paradoksalnie m.in. z jego powodu PiS przegrało ostatnie wybory. To, jak zorganizował debaty kandydatów na premierów, to poklepywanie Kwaśniewskiego po ramieniu - to wszystko irytowało i było kompromitujące dla tej instytucji.

Dlatego Urbański powinien odejść jak najszybciej. Należy też rozwiązać KRRiT, a jeżeli to nie będzie możliwe, zmienić sposób rekrutacji do niej. Wiele z osób tam zasiadających charakteryzuje wszak ten sam cynizm i niekompetencja, jak Urbańskiego. Notabene dziwię się, że Jarosław Kaczyński nadal go broni, bo jest to człowiek po pierwsze nielojalny, po drugie niekompetentny. A przede wszystkim: pod jego rządami telewizja stała się nie do oglądania.

Reklama

Mogę się tylko cieszyć, że nowa ekipa rządząca chce docelowo rozwiązać Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. To dobry prognostyk potrzebnych i oczekiwanych zmian. Tak samo jak zabranie jej - kiedy jeszcze istnieje - rozdawnictwa częstotliwości i mianowania szefów regionalnych rozgłośni, które zostało całkowicie upolitycznione. PO chce uruchomić mechanizmy oddolnego działania środowisk i chwała jej za to. Mam tylko nadzieję, że Tuskowi to wszystko się uda. Bo zmiany, które chce wprowadzić, pokazują, że rozumie problem.

Wielu krytyków uważa, że telewizji publicznej po prostu nie da się odpolitycznić. Ale gdyby dało się rozdzielić kompetencje KRRiT w ten sposób, żeby przyznawaniem koncesji zajmowała się osobna instytucja, a sama telewizja była bardziej związana z Ministerstwem Kultury, to być może to się da zrobić. Na razie istnieją ograniczenia konstytucyjne.

Ale konstytucja nie przesądza o wszystkim: nie ma w niej na przykład mowy o trybie wyłaniania prezesa. Jest więc spore pole do manewru. I jeżeli PiS z PO w przyszłości dogadają się w sprawie przeprowadzenia pakietu zmian konstytucyjnych, łącznie ze zmianą ordynacji wyborczej, to można będzie w nim zawrzeć likwidację KRRiT. Politycy powinni zrozumieć, że sprofesjonalizowanie mediów wyjdzie im tylko na korzyść, bo same środowiska dziennikarskie podniosą standardy.

Media powinny przekazywać fakty. Prezentować racje każdej strony. Ujawniać mechanizmy zjawisk, a nie przedstawiać gotowe tezy w ułamkowym skrócie. Politycy powinni też zrozumieć, że częsty brak szacunku do telewizji publicznej bierze się właśnie z jej nieprofesjonalności w informowaniu i tendencyjności, która i tak w ostateczności nie wychodzi aktualnie rządzącym na zdrowie.

Żałosne praktyki TVP wywoływały sprzeciw samych środowisk dziennikarskich, które do tego, co działo się w telewizji, odnosiły się niezwykle krytycznie, które widziały łamanie standardów zawodowych. Być może im samym powinno dać się większy wpływ na kondycję mediów.

Ufam, że PO zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, że jest w tej partii więcej osób podobnych do Bogdana Zdrojewskiego, które jednocześnie doceniają wysoki poziom programów i szanują odbiorców. Wiedzą, że ludzie chcą otrzymywać produkt w dobrym gatunku i nie lubią być manipulowani. I że liczy się pokazywanie problemów w ich złożoności, a nie rozdmuchiwanie konfliktów. Że należy stawiać na bezstronność dziennikarzy. I unikać takich przypadków, jak prowadzenie wywiadów z prezydentem w namaszczonym, przypochlebnym tonie.

Wprawdzie sama pani Iwona Śledzińska-Katarasińska, która najgłośniej peroruje o obiektywizmie mediów, sama była jako dziennikarka w 1968 r. częścią machiny propagandowej aparatu komunistycznego w Łodzi i dziwię się, że to ona właśnie wypowiada się na temat TVP. Niezależnie jednak od tego zgrzytu uważam, że PO idzie w dobrym kierunku.

W demokracji medialnej, w jakiej żyjemy, niezwykle ważne jest, by media nie były zawłaszczane, by nie obrażały ludzi, tylko maksymalnie profesjonalnie pokazywały procesy transformacji i jednocześnie dostarczały informacji o świecie. A nie mydło, które do tej pory dominowało na ekranie.