Kiedy media podały informacje o proteście 67 profesorów oraz kilkuset lewicujących studentów La Sapienzy przeciwko udziałowi papieża w inauguracji roku akademickiego, można było pomyśleć, że to jakiś pojedynczy incydent. Protesty okazały się jednak skuteczne, więc sprawy nie można skwitować tylko szyderstwem czy ostrymi inwektywami. Warto przyjrzeć się argumentom, jakich używali przeciwnicy obecności papieża na inauguracji.
Według luminarzy świeckości, papież Ratzinger nie powinien przemawiać na uniwersytecie, ponieważ wielokrotnie dawał wyraz braku szacunku dla osiągnięć nauki. Jako przykład podają ostatnią papieską encyklikę "Spe salvi" poświęconą nadziei. Rzeczywiście, papież odnosi się w niej do rozwoju nauki i wynikającego z niej postępu. Ostrzega, że taki postęp jest ograniczony, opiera się bowiem tylko na ludzkim rozumie, nie uwzględnia natomiast np. ludzkiej wolności i prawa do wyboru między dobrem a złem. Nie jest to więc argumentacja wyłącznie religijna. Wyciąganie na podstawie tych uwag wniosku, że Benedykt XVI jest wrogiem nauki, świadczy o intelektualnym upośledzeniu osób je formułujących. Jeśli ktoś jest naukowcem największego uniwersytetu w Europie, powinien mieć zdolność rozumienia cudzych poglądów.
Obskuranci z La Sapienzy oskarżali też papieża, że jest przeciwnikiem Galileusza, a więc reprezentantem kościelnej ciemnoty. Tymczasem to właśnie kardynał Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary wspierał Jana Pawła II w inicjatywie, aby anulować XVII-wieczny wyrok inkwizycji potępiający tego naukowca za popieranie teorii Kopernika. W 1992 r. Jan Paweł II zrehabilitował Galileusza. Jednak aby skompromitować ideowego przeciwnika, profesorowie świeckości przypisali Benedyktowi XVI poglądy, których on wcale nie wyznaje.
Skandal na Uniwersytecie Rzymskim ukazuje też ideologiczny fundamentalizm skrajnego laicyzmu. W imię świeckości jest on gotów zrezygnować z podstawowej wartości europejskiej kultury, jaką jest tolerancja. Bo przecież trudno nie dostrzec w zablokowaniu papieskiego wystąpienia na uniwersytecie przykładu skrajnej nietolerancji. To właśnie ideologiczna niechęć sprawia, że obrońcy świeckości zarzucają katolikom religijną ciemnotę, kiedy ci twierdzą, że człowiek zaczyna się od poczęcia. W swym fundamentalizmie nie dostrzegają, że za postawą katolików stoją najnowsze osiągnięcia naukowe, a ich własne argumenty mają podłoże ideologiczne.
Jednym z elementów europejskiej cywilizacji, mającym swe korzenie właśnie w chrześcijaństwie, jest umiejętność przebaczania. Jan Paweł II przepraszał za błędy, jakich dopuścili sie ludzie Kościoła, m.in. za wyrok w sprawie Galileusza. Pseudonaukowcy z La Sapienza nie przyjęli tych przeprosin. Odrzucając skruchę Kościoła, czy łamiąc zasadę tolerancji, piewcy laickości w gruncie rzeczy podważają podstawy europejskiej cywilizacji.
Przez lata straszono Europę fundamentalizmem religijnym. Casus uniwersytetu La Sapienza powinien być poważną przestrogą przed fundamentalizmem laickim. Obu -izmom dedykuję słowa Benedykta XVI z wykładu, którego nie pozwolono mu wygłosić na Uniwersytecie Rzymskim: "Nie przyszedłem narzucać wiary, lecz pobudzać odwagę szukania prawdy".