Wreszcie nadszedł moment, kiedy politycy powinni odrzucić fobie i zacząć dyskutować nad modelem ładu medialnego w Polsce, szczególnie nad kształtem funkcjonowania mediów publicznych. Ustawa medialna zaprezentowana przez PO, w moim przekonaniu, zupełnie tej kwestii nie dotyka.
Prezydent zresztą doskonale wie, że z TVP nie jest dobrze, bo nie wypełnia ona publicznej misji. To w końcu Andrzej Urbański - zresztą jego dawny współpracownik, powiedział wyraźnie "Tyle misji, ile oglądalności". Niestety programy mające na celu wypełnianie misji telewizji publicznej, nie mogą się poszczycić wysoką oglądalnością. Pamiętam, emitowany za czasów prezesa Roberta Kwiatkowskiego, w najlepszym czasie, bo o godz. 20, ambitny program pt. "Oczy szeroko otwarte", który cieszył się wielką popularnością. Mimo to został on zdjęty z anteny przez Jana Dworaka. TVP powinna postawić na przygotowanie takiej właśnie ciekawej, jednak bardziej ambitnej oferty.
Mimo iż mam zastrzeżenia do zawetowanej ustawy, mam także zastrzeżenia do obecnego kształtu instytucji, które zajmują się mediami w Polsce, a który to kształt zaproponowana przez PO ustawa miała zmienić. Największym problemem jest wyjątkowe upolitycznienie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która zajmuje się kontrolą rynku medialnego i rozdzielaniem częstotliwości nadawczych. W skład rady zawsze wchodzili ludzie jakoś związani z polityką, jednak obecnie większość członków rady, to osoby absolutnie dyspozycyjne politycznie, które co gorsza biorą pieniądze za nic. Ostatnio rada była zupełnie niezauważalna, choć miałaby na co reagować. W dodatku w jej składzie nadal zasiadają ludzie z nominacji LPR i Samoobrony - dwóch partii, które wypadły z parlamentu.
Może jednak powinni się tam pojawić ludzie nominowani przez środowiska twórcze czy uczelnie, jak proponuje PO. Również gdy patrzę na obecny skład rady, uważam, że częstotliwości nadawcze powinny przejść w ręce Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Jednak inaczej niż zapisano to w nowelizacji, jego szef powinien być wybierany przez parlament i prezydenta. Wtedy urząd ten miałby szansę być mniej jednostronny politycznie. Również w miejsce abonamentu, można by powołać specjalny fundusz rozdzielający pieniądze na media publiczne, jednak tak, by nie faworyzować wyłącznie TVP, jak czyni to obecnie KRRiT. Szkoda, że prezes Polskiego Radia nie protestuje, gdy więcej funduszy przeznacza się na wsparcie TVP, która przecież dysponuje ogromnymi wpływami z reklam.
Podtrzymanie weta w parlamencie jest w zasadzie przesądzone, bo SLD zapowiedział, że wstrzyma się od głosu. W całej walce o media wyjątkowe jest to, że prezesi TVP i Polskiego Radia tak aktywnie włączyli się w walkę polityczną i zwalczanie propozycji koalicji rządzącej. Nawet z czasów Roberta Kwiatkowskiego nie pamiętam takiego pokazu siły. Andrzej Urbański, by pogrozić posłom, zdecydował się zdjąć z anteny transmisję obrad Komisji Śledczej ds. śmierci Barbary Blidy. Mam nadzieję, że podtrzymanie prezydenckiego weta będzie miało ten pozytywny skutek, że rozpocznie się nowa dyskusja o mediach publicznych w Polsce.
PO zamiast szukać całościowych rozwiązań na razie postawiła na czysty populizm, przegłosowując propozycje o zniesieniu abonamentu dla emerytów, rencistów i bezrobotnych. Oczywiście działanie to jest wymierzone także w PiS i prezydenta. Partia Kaczyńskiego, mimo że sprzeciwia się zniesieniu abonamentu, jedynie wstrzymała się od głosu, obawiając się utraty poparcia ze strony wspomnianych grup społecznych. Prezydent, wetując także i te przepisy, zderzy się z podobnym problemem. Platforma zagalopowana w swym populizmie, wręcz sugeruje, by Polacy w ogóle przestali abonament płacić. Szkoda, że w tym wszystkim nie przedstawiła całościowego projektu zmian. Na razie zamiast debaty i rzetelnej informacji docierają do nas przecieki i strzępy informacji o tym, że PO zamierza podzielić TVP na program misyjny i komercyjny. Nie wiem, na ile poważny jest plan reformy, skoro jeden polityk PO go zapowiada, a drugi mówi, że to tylko opracowanie ekspertów. PO powinna uciąć spekulacje.
W dyskusji o mediach Platforma musi mieć w tyle głowy, że ten, kto ma telewizję, ten przegrywa wybory. To powinno studzić ewentualny zapał do "przejmowania" mediów publicznych. Polacy po prostu nienawidzą nachalnej propagandy i jednostronności w mediach publicznych.
Proponuje PO, by może zamiast licytować się na populizm zaczęła realizować te punkty programu, które przyniosłyby korzyść wszystkim. Kiedyś PO obiecywała np. zniesienie podatku od zysków z oszczędności bankowych, które są zwykłym haraczem. W tej sprawie jednak zapadło milczenie, a o wiele łatwiej w blasku kamer znosić abonament dla niektórych i nawoływać do jego niepłacenia. To podkopuje media publiczne. Za to PiS i prezydent powinni bić się w piersi za słynne "nocne przejęcie" mediów publicznych, jakie miało miejsce w poprzedniej kadencji Sejmu.