Ci, którzy dziś znów napadają na dobre imię Lecha Wałęsy, chyba nie zdają sobie sprawy, jak fatalnie wpływają w ten sposób na opinię o Polsce za granicą. Zwłaszcza ludzie na Zachodzie na ogół nie są świadomi różnych niuansów polskiej historii. Dlatego uważam, że ataki na Lecha Wałęsę są robotą głęboko niepatriotyczną.
Jako historyk, który na dodatek pamięta PRL, bo ja również mieszkałem w PRL, uważam również, że ludzie używający materiałów z Instytutu Pamięci Narodowej jako podstawowego źródła informacji, bardzo źle rozumieją rzeczywistość PRL.
Z tego, co wiem, sam Wałęsa w swojej książce "Droga nadziei" przyznał się do momentów słabości w swojej biografii. I każdy, kto pamięta te czasy, wie, że nikt - nawet Wałęsa - nie jest na 100 procent czysty. Bo w tamtym systemie każdy podlegał różnym ograniczeniom i bywał bezbronny wobec totalitarnego państwa. I zaczepiać kogoś za to, że żyjąc w takim systemie, miał chwile słabości, jest głęboko niesprawiedliwe.
Natura ludzka nie jest doskonała. Każdy człowiek, który staje w obliczu zła, musi się zmobilizować. I siły bierze między innymi ze swoich doświadczeń, w tym błędów. Ważne jest to, że kiedy w latach 80., po stanie wojennym, tylko 5 procent dawnych działaczy "Solidarności" nie zaprzestało działalności, Wałęsa pozostał przywódcą, który z żelazną wolą trzymał się wiernie ideałów i sprawy, o którą walczył. Nikt nie wie, jak wyglądałaby Polska i świat, gdyby nie ta postawa Wałęsy po stanie wojennym. Drobny niuans z przeszłości na tym tle ma więc wręcz trywialne znaczenie.
Poza tym z punktu widzenia historyka materiały przygotowane przez UB i SB, dla ich potrzeb, budzą wątpliwości na każdym kroku. Owszem, te materiały mają swoje miejsce i wartość badawczą. Ale opieranie się głównie na nich, czy nawet wydawanie zbiorów tych materiałów bez konfrontacji z innym źródłami, bez ich dogłębnego wyjaśnienia, jest moim zdaniem bardzo ryzykowne. Każdy dobry historyk powinien pamiętać, że liczy się kontekst.
Po 1989 roku zawsze miałem nadzieję, że Polacy są w stanie rozmawiać o czasach PRL, również o najbardziej bolesnych ich aspektach. Ale gdy w Polsce zaczęto przeprowadzać lustrację, zauważyłem, że za dużo jest ludzi, którzy psują cały klimat służący sensownemu rozrachunkowi z przeszłością. Wiemy, kto brał udział w demonstracjach, na których palono kukłę Wałęsy, dlatego trudno jest uwierzyć w dobre intencje i wiarygodność tych, którzy mają dziś pretensje do przywódcy "Solidarności".