Walka z Kościołem znalazła się na szarym końcu, a radykalna obyczajówka w ogóle występuje śladowo.

Jak z tego wynika, Polacy chcą PPS, a nie Zapatero. Chcą lewicy umiejącej tworzyć struktury w zakładach pracy, a nie bawiącej się raz do roku na Paradach Równości. Bardzo wątpliwe, czy tym PPS, który dzisiejszej Polsce bardzo by się przydał, będzie SLD Napieralskiego wspartego przez Pastusiaka, Szmajdzińskiego i innych weteranów. Tych ludzi łączy to co zawsze: nostalgia za PRL i cwaniactwo w wykorzystaniu okazji, które do przetrwania i kariery stworzył im postkomunizm. A ponieważ zawsze po roku 1989 potrafili zadbać wyłącznie o siebie, społeczeństwu nie mając nic do zaproponowania, będą od czasu do czasu wyciągać z szafy zjedzone przez mole sztandary antyklerykalizmu czy radykalnej obyczajówki. Pod rządami Napieralskiego rozkwitnie "Trybuna" i "Przegląd", w sam raz nadające się do mobilizowania emerytów z aparatu PZPR czy MSW, ale żadna lewica się nie odbuduje.

Reklama

Jednak nasz sondaż to także memento dla różnych środowisk próbujących odbudować w Polsce lewicę bez postkomunistycznego garbu. Droga Zapatero - legalizowanie się obyczajowym radykalizmem czy walką z Kościołem przy zupełnej obojętności na społeczne napięcia dzisiejszego kapitalizmu - w Polsce nie prowadzi do władzy, bo Polska nie jest Hiszpanią.

Hiszpanię najpierw rozdarła wojna domowa, w której obie strony dopuszczały się zbrodni. Później przez pół wieku rządził tam po dyktatorsku Franco, najbardziej archaiczny przywódca w zachodniej części Europy. Wsadzał ludzi do więzień, stosował cenzurę, a hiszpański Kościół długo te rządy wspierał. Dlatego antyklerykalizm jest w Hiszpanii wyborem znacznej części społeczeństwa. I można się tam zasłaniać radykalną obyczajówką, nawet kiedy społecznie i ekonomicznie nie ma się ludziom nic do zaproponowania.

Reklama

W Polsce Kościół ma inną historię i inny społeczny wizerunek. Większości Polaków kojarzy się on raczej z wolnością niż ze zniewoleniem, nawet jeśli niektórzy politycy czy księża, zasłaniając się jego autorytetem, wygadują dzisiaj głupoty. Dlatego lewica zapaterowska będzie w Polsce pośmiewiskiem. Co najwyżej, zabawką w rękach nudzących się prawicowców. Ziemkiewicz w sezonie ogórkowym poświęci jej kolejny prześmiewczy felieton, Wildstein pokaże ją palcem jako przerażający przykład demoralizującego wpływu Unii Europejskiej na umysły Polaków. Ale żadnego innego znaczenia lewica obyczajowa w Polsce uzyskać nie może. A już szczególnie śmieszna będzie pod wodzą Napieralskiego i Pastusiaka.