W internetowym Tygodniku TVP historyk Mikołaj Mirowski rozmawiał o dziedzictwie Piłsudskiego z prof. Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim. Ten analityk polityki zagranicznej jest sympatykiem obecnego rządu. Oceniając Piłsudskiego, skoncentrował się na jego drodze do niepodległości – od tworzenia socjalistycznej konspiracji po budowanie siły zbrojnej podczas I wojny światowej oraz na polityce zagranicznej pomajowych rządów. Współcześni sympatycy Marszałka mają tu pole do popisu. Nawet aktywność zagraniczna sanacyjnej władzy wydaje się w zasadniczych zrębach bezalternatywna.
Piłsudski gardził partiami, nawet BBWR traktował lekceważąco, zaś Jarosław Kaczyński uważa swoje ugrupowanie za najważniejsze narzędzie zmiany.
Rzecz się komplikuje, gdy przychodzi do oceny polityki wewnętrznej po 1926 r. Czy Piłsudski powinien torować sobie zbrojnie drogę do władzy? Tylko odpowiedzialności prezydenta Stanisława Wojciechowskiego zawdzięczamy, że kilkudniowe starcie w Warszawie nie zmieniło się w wojnę domową. Potem Piłsudski, formalnie tylko minister spraw wojskowych, w praktyce decydował o wszystkim. Niezależnie od konstelacji sejmowych rządy sprawowali jego ludzie mianowani przez „jego” prezydenta Ignacego Mościckiego.
W 1930 r. kazał pozamykać posłów opozycji w twierdzy brzeskiej i pomóc fałszerstwami w wyborczym zwycięstwie jego amorficznego ugrupowania – Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Jednym z jego ostatnich aktów budowanie nowej władzy było podpisanie autorytarnej konstytucji kwietniowej. Już po śmierci Piłsudskiego nowa ordynacja większościowa wyeliminowała z parlamentu partie opozycyjne.