» Bo jest wybitnym trenerem
Leo Beenhakker powinien zostać. Powinien zostać, bo jest wybitnym trenerem; należy do grupy najwybitniejszych na świecie - razem z trenerem Czechów Karelem Bruecknerem, trenerem Hiszpanów Luisem Aragonesem, a nawet z wielkimi Marco van Bastenem i Jose Mourinho. Dwaj ostatni mają nad Leo Beenhakkerem co najwyżej jedną przewagę: są młodsi. Zamiana Beenhakkera na innego byłaby więc zamianą w najlepszym razie na kogoś takiego samego. Zamianą czysto rytualną i niczym nieuzasadnioną. Lepszego nie ma. Antek Piechniczek nie jest gorszy, ale nie jest też lepszy.
» Bo umie wygrywać eliminacje
Beenhakker jest świetny do gry w eliminacjach. Jego zdobyczami nie są wygrane turnieje, ale wygrane eliminacje do rozmaitych finałów. Udało mu się to z Polską, tak jak wcześniej udało się z Tobago-Trynidadem. A teraz czekają nas eliminacje do mistrzostw świata 2010. To wystarczający powód, by nie rozstawać się z trenerem, który potrafi eliminacje wygrywać.
» Bo potrafi zrobić coś z niczego
Beenhakker nie trafił w Polsce na generację wybitnych piłkarzy, ale z tymi, których dostał, zrobił, co mógł. To jest zwyczajnie mądry facet. Trener reprezentacji, który mówi w sposób przekonujący, silny - i w dodatku mówi po angielsku. Mam do niego i pisarską słabość: z tego co wiem, w wolnych chwilach zajmuje się literaturą, pisze opowiadania - i to nie o futbolu, lecz o życiu. Co prawda nie czytałem, i do lektury się nie rwę, bo mogą to być rzeczy groźne, ale to zawsze szlachetne, kiedy ktoś wolny czas spędza, pisząc. Czynią tak ludzie określonego pokroju i mam do takich pewną słabość.
» Bo nie jest Polakiem
Fundamentalną wreszcie zaletą Beenhakkera jest fakt, że przyszedł z zewnątrz, ze świetnej szkoły holenderskiej. Zachowuje zdrowy dystans do polsko-pezetpeenowskiej kultury piłkarskiej. Zawsze dobry trener obcy ma przewagę nad dobrym własnym: ma więcej argumentów, by przekonać zawodników do swoich racji przećwiczonych już z innymi i gdzie indziej. Wystarczyłoby zapytać polskich wybitnych szkoleniowców: Gmocha, śp. Górskiego albo i Strejlaua, którzy wielkie sukcesy odnosili w Grecji czy w Chinach. Nigdy nie byłem zagranicznym trenerem piłkarskim, więc nie wiem, na czym polega ta siła obcości, ale wiem, że Beenhakker ją ma. Poza tym jest on pierwszym w dziejach Sorenem Kierkegaardem futbolu i ma wysoce mistyczny wyraz twarzy.