Gośćmi spotkania będą Joshua Muravchik - amerykański politolog neokonserwatywny, profesor Amerykańskiego Instytutu Przedsiębiorczości w Waszyngtonie, wieloletni doradca Partii Republikańskiej i strateg administracji George’a Busha, oraz Roman Kuźniar - politolog, specjalista w zakresie stosunków międzynarodowych, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, były dyrektor departamentu strategii i planowania polityki zagranicznej MSZ oraz Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Reklama

Debata odbędzie się dzisiaj o godz. 18.00 w auli Collegium Civitas w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Spotkanie poprowadzi Maciej Nowicki - szef "Europy", dodatku do DZIENNIKA ukazującym się w każdą sobotę.

p

Amerykanie stoją obecnie przed trudnym wyborem nowego prezydenta. Wynik listopadowych wyborów zadecyduje o dalszym kierunku polityki amerykańskiej, ale nie wolno zapominać, że przyszły prezydent nada również kształt porządkowi ogólnoświatowemu.

Dość łatwo jest przewidzieć, jak może wyglądać polityka amerykańska po wygranej Johna McCaina. W ogromnej większości dziedzin będzie on kontynuował politykę prowadzoną dotąd przez George’a W. Busha. Rzecz jasna, Bush ciągnie za sobą obecnie dość duży bagaż negatywnego wizerunku, i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w innych częściach świata. Dlatego John McCain może zacząć sprawowanie swojego urzędu od nieco łagodniejszych posunięć. Będzie się starał słuchać otoczenia i dostosowywać do oczekiwań Amerykanów wobec niego. Jednak nie oznacza to żadnej poważniejszej zmiany ani w polityce wewnętrznej, ani w tak palących kwestiach, jak stosunki z Bliskim Wschodem, Chinami czy z Rosją.

Zupełnie inaczej mają się sprawy, jeśli chodzi o Baracka Obamę. Obecnie kandydat Demokratów stara się zaprezentować jako człowiek centrum, który jest władny zjednoczyć na nowo Amerykę. Nie tylko podkreśla, że jako syn czarnego ojca i białej matki jest jedyną osobą, która rozumie jedno i drugie środowisko społeczne, ale wie również, że nowe pojednanie miałoby się odbywać na płaszczyźnie ideologicznej. Wystarczy jednak przyjrzeć się dokładniej Barackowi Obamie, by okazało się że tak naprawdę nie jest on człowiekiem centrum, ale radykalnej lewicy. Za młodu obracał się wśród komunistów, znane są jego powiązania z ludźmi rzucającymi szalone oskarżenia pod adresem rządu Stanów Zjednoczonych, jakoby umyślnie stworzył wirusa HIV, by pozbyć się czarnych mieszkańców Ameryki. Wreszcie utrzymywał kontakt z Billem Ayersem, dziś profesorem w Chicago, ale za młodu lewicowym aktywistą i terrorystą, który do dziś nie został rozliczony z podkładania bomb w budynkach.

A zatem podstawowym pytaniem, jeśli chodzi o Baracka Obamę, jest to, czy gdy zostanie prezydentem, pokaże, jakie jest naprawdę jego zaplecze. Czy skieruje politykę Stanów Zjednoczonych na kompletnie nowe tory, czy też będzie starał się pozostać w obrębie prezentowanego na użytek kampanii stylu, który jest w gruncie rzeczy niezgodny z jego prawdziwą istotą. Sądzę, że Barack Obama zdecyduje się raczej na to pierwsze. Będzie to brzemienne w skutki, bowiem nie mieliśmy dotąd w historii USA kandydata tak lewicowego jak senator z Illinois. Obawiam się, że Barack Obama jako prezydent może przypominać Jimmy’ego Cartera. On również po tym, jak poprowadził swoją kampanię w duchu konserwatywnym, po wygranej w wyborach natychmiast pokazał swoją prawdziwą twarz. Niemal pierwszą rzeczą, jaką ogłosił po objęciu stanowiska, było wycofanie amerykańskich baz z Korei Południowej. Dopiero gwałtowna reakcja polityków i wojskowych, którzy grozili odejściem ze swoich funkcji, zmusiła Cartera do zmiany zdania.

Reklama

Podobnie Barack Obama z całym prawdopodobieństwem będzie chciał zarzucić ważne działania Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej. Ponieważ jest przekonany, że obecne napięte stosunki USA z Rosją czy Bliskim Wschodem są w wielkiej mierze spowodowane zachowaniem samej Ameryki, będzie się starał łagodzić konflikty, przyjmując bardziej przyjacielską linię polityki. Dlatego właśnie już dziś upiera się przy bezwzględnym usunięciu amerykańskich żołnierzy z Iraku, będzie chciał również doprowadzić do polepszenia stosunków z Rosją, wreszcie dążyć będzie do zmniejszenia sankcji nałożonych na Iran.

To wszystko ma poważne znaczenie również dla Polski. O ile John McCain, podobnie jak George Bush, niezmiennie uważa Polskę za bardzo ważnego sojusznika, o tyle Barack Obama doprowadzi do zmniejszenia znaczenia Polski na arenie międzynarodowej. Uśmiechnie się do Rosji, skończy z tarczą antyrakietową oraz dalszą ekspansją NATO i będzie się starał spełniać życzenia Moskwy. Niestety, takie postępowanie może doprowadzić nie tylko do ataku ze strony Rosji i innych państw autorytarnych, lecz również do nowej wojny światowej.

*Joshua Muravchik, politolog neokonserwatywny, znawca problematyki bliskowschodniej, członek American Enterprise Institute w Waszyngtonie, autor wielu książek poświęconych konfliktowi bliskowschodniemu, m.in. "Covering the Intifada: How the Media Reported the Palestinian Uprising”

p

George Weigel: Joshua Muravchik - socjalista bardzo demokratyczny

Joshua Muravchik, dziś badacz w prestiżowym think tanku American Enterprise Institute i ceniony specjalista do spraw polityki międzynarodowej, jest od wielu lat moim dobrym kolegą i przyjacielem. Niejednokrotnie braliśmy wspólnie udział w kolejnych odsłonach walki o prawa człowieka i demokrację. Od długiego już czasu jest jednym z najważniejszych amerykańskich analityków światowej rewolucji demokratycznej ostatnich dekad, jak również adwokatem przywódców opozycji demokratycznej w autorytarnych i totalitarnych państwach świata.

Oryginalność myślenia Joshuy Muravchika wynikała zawsze z unikalnego miejsca obserwacji, jakie sobie obrał. Jest on szczególnym rodzajem demokratycznego socjalisty, który jest jednak bardziej demokratyczny niż socjalistyczny. Muravchik pochodzi ze środowiska amerykańskiej lewicy antykomunistycznej. Owo środowisko dużo lepiej zdawało sobie sprawę z zagrożenia, jakim był komunizm, niż większość tutejszych liberałów. Amerykańscy socjaldemokraci rozpoczęli z komunistami walkę już w połowie XX w.: chodziło wówczas o amerykańskie związki zawodowe.

Muravchik wraz z innymi osobami wywodzącymi się z tej samej szkoły, jak choćby Jeane Kirkpatrick, pełnił szalenie ważną rolę w procesie definiowania planu ochrony i budowania demokracji za czasów prezydenta Ronalda Reagana. Był również kluczową postacią, gdy chodzi o ideologiczne i polityczne podstawy tego, co później przekształciło się w National Endowment for Democracy (Narodowy Dar dla Demokracji) - organizację, która przez ponad dwadzieścia pięć lat była kierowana przez innego absolwenta szkoły amerykańskiej socjaldemokracji Carla Gerschmana.

W ostatnich latach Muravchik poszerzył jeszcze zakres swoich działań. Zajął się badaniem niedoskonałości ONZ i pytaniem o możliwość ich zreformowania. Napisał także niezwykle zajmujące i oryginalne eseje o tym, w jaki sposób lekcje, które odebraliśmy podczas walki Zachodu z komunizmem, mogłyby być wykorzystane w podobnej walce, która toczy się obecnie przeciwko islamistycznemu dżihadizmowi. To z kolei stanowi istotny wkład w amerykańską debatę poświęconą roli demokracji publicznej, która ma za zadanie wspierać pozytywną zmianę polityczną w świecie islamskim.

W ostatnich latach Muravchik napisał również serię wnikliwych tekstów dla znanego czasopisma "Commentary", w których wskazywał przyczyny wyborczych niepowodzeń Partii Demokratycznej w USA. Wreszcie, zajęcia, które Muravchik prowadzi w Institute of World Politics, prezentują ciekawe spojrzenie zawierające zrozumienie roli, jaką pełnią i przekonania religijne, i zasady moralne w tworzeniu polityki. To zupełnie kluczowe zarówno dla polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, jak i dla polityki międzynarodowej w szerszym sensie.

Podczas naszej dwudziestopięcioletniej znajomości Joshua Muravchik i ja zgadzaliśmy się w bardzo, bardzo wielu sprawach. Przypuszczam, że jedyną poważną kwestią, która nas istotnie poróżniła, było poparcie, którego w 1992 r. udzielił Billowi Clintonowi podczas jego kandydowania do Białego Domu. Spodziewałem się wówczas, że obecność Billa Clintona w Białym Domu może przynieść nam jedynie kompletną porażkę. I śmiem twierdzić, że miałem absolutną rację, a Muravchik się mylił. Był to jednak jedyny nasz spór podczas tych wszystkich lat.

*George Weigel, znany amerykański publicysta katolicki, autor biografii Jana Pawła II, światowego bestselleru „Świadek nadziei. Biografia Jana Pawła II”