"Komu droga do nieba otwarta, tym co służą Ojczyźnie" - napisał przed wiekami Jan Kochanowski. Służą... rzadko to obecnie używane słowo. Jakby nieco zapomniane, pomijane. A przecież służba: narodowi, państwu, Bogu, człowiekowi - była w tradycji polskiej zaszczytem. Najwięksi monarchowie czy parlamentarzyści tak właśnie pojmowali sens swojej działalności politycznej i publicznej uważając, że tylko wtedy ich życie będzie miało prawdziwą, głęboką wartość.

Reklama

Gdy w dawnej Polsce świadomość nadrzędności obowiązków wobec Ojczyzny nad indywidualnym interesem przestała być powszechna, Rzeczpospolita słabła, by ulec w końcu zewnętrznej przemocy. W latach zaborów nieszczęścia hartowały jednostki najszlachetniejsze. Konieczność służby Ojczyźnie znów stawała się oczywistością. Powinność ta wymagała nieraz ofiary życia.

Pokolenie, które wywalczyło niepodległą II Rzeczpospolitą, również miało głęboko wpojony obowiązek służby dla Polski. Polityków tak różnych jak Józef Piłsudski i Roman Dmowski łączyło jedno. Pracując całe życie dla sprawy polskiej, nie myśleli o korzyściach osobistych.

Niepodległa Polska potrafiła ten piękny i pożyteczny etos przekazać kolejnemu pokoleniu, wychowanemu w wolnym kraju. Rodzina, Kościół, szkoła działały razem, ucząc mądrego patriotyzmu, bezinteresowności, tolerancji i odwagi. Ówczesne elity zdawały sobie sprawę, że wykształcona, patriotyczna młodzież jest fundamentem, na którym zbudowana zostanie przyszłość narodu. I my dzisiaj, po latach, możemy potwierdzić, że ta idea sprawdziła się. I to tak dalece, że to dzięki temu pokoleniu, ukształtowanemu przez II Rzeczpospolitą, znów możemy żyć w niepodległej Ojczyźnie.

Gdy Polska, po bohaterskiej obronie, uległa faszystowskim Niemcom i sowieckiej Rosji, cały naród stanął do walki. W warunkach niezwykle brutalnej okupacji powstała rozwinięta struktura podziemnego państwa, ze wszystkimi jego atrybutami - blisko 400-tysięczną armią, administracją, sądownictwem, szkolnictwem. Mamy prawo być dumni z naszej postawy, za którą płaciliśmy cenę najwyższą.

Polscy żołnierze, opiewani w piosenkach chłopcy i dziewczęta, powiedzieli "nie" złu i zbrodni, walcząc na wszystkich wojennych frontach od pierwszego do ostatniego dnia wojny. Wykrzyczeli to "nie" na oczach świata latem 1944 roku w płonącej Warszawie, opuszczonej przez aliantów i zdradzonej przez "alianta naszych aliantów", walczącej 63 dni przeciwko niemieckiej potędze.

Gdy Warszawa konała w gruzach, wielu rodaków stawiało sobie pytanie "Czy było warto? Czy nie należało poczekać?". Innymi słowy, a głosy te nie cichną do dzisiaj, czy nie zgrzeszyliśmy jako naród przeciw cnocie zdrowego rozsądku ? Chcę tutaj, jako prezydent niepodległej Polski, z całą mocą powiedzieć: nie! Polska, Warszawa musiały przeciwstawić się zbrodniczym, totalitarnym utopiom. Chcieli tego zarówno dowódcy, żołnierze, jak i ludność cywilna. Są bowiem wartości bezcenne, dla których warto poświęcić wszystko.

Reklama

Ci młodzi ludzie, którzy przez długie lata okupacji musieli patrzeć na śmierć lub tortury swoich bliskich, przeżywali egzekucje przyjaciół, znosili mękę bezsilnego upokorzenia, nie chcieli już dłużej czekać.

To o jednym z nich napisała Anna Świrszczyńska :

"Ma szesnaście lat
kosmyk nad czołem,
brzuch wklęsły z głodu,
oczy, które tydzień nie spały,
i karabin, który zdobył na wrogu
dziesięcioma palcami.
A między żebrami ma energię
paliwa rakiety kosmicznej"






W latach powojennych wielu żołnierzy AK, łączniczek i sanitariuszek trafiło do więzień tylko za chęć ekshumowania ciał swych poległych kolegów. Byli też powstańcy, którzy zostali skrytobójczo zamordowani przez nowych okupantów. Komuniści robili wszystko, by naród nie poznał prawdy o Powstaniu Warszawskim. Prawdy o bohaterstwie jego żołnierzy i mieszkańców Warszawy, o braku pomocy ze strony armii sowieckiej, o lotach brytyjskich i południowoafrykańskich lotników z pomocą walczącemu miastu. Mimo to Polacy pamięć o Powstaniu przechowali - dzięki rodzinie i Kościołowi. Przekazywane w rodzinach, wśród bliskich i przyjaciół powstańcze wspomnienia utrwalały i chroniły Powstanie Warszawskie przed zapomnieniem i fałszem oficjalnej propagandy. Morze głów i tysiące zniczy na warszawskich Powązkach w każdą rocznicę 1 sierpnia czy w Zaduszki pokazywały, że Warszawa pamięta, jest swoim bohaterom wierna i jest z nich dumna.

Próby zafałszowania narodowej pamięci nie powiodły się. Bezcenny depozyt pozostawiony przez powstańców warszawskich zdołaliśmy przenieść przez ponurą noc komunizmu i przekazać następnym pokoleniom. Zbudowane po 60 latach Muzeum Powstania Warszawskiego odwiedzają dziesiątki tysięcy młodych ludzi. Zespoły rockowe śpiewają piosenki o swych rówieśnikach, którzy nie wahali się stanąć do walki w upalne sierpniowe dni. Młodzi ludzie, jak wykazują wszystkie badania socjologiczne, podkreślają swój patriotyzm. Jestem przekonany, że ogromna większość z nich gotowa byłaby poświęcić się dla Ojczyzny. To nowe pokolenie niepodległej Polski śmiało, choć czasem nieświadomie, nawiązuje do tradycji pokolenia II Rzeczypospolitej. Dziś młodzi ludzie służą Polsce swą nauką i pracą w warunkach pokoju. Dane jest im to szczęście dzięki wysiłkom poprzednich pokoleń. Nie zawsze bowiem płaci się za umiłowanie Ojczyzny najwyższą cenę, ale zawsze trzeba być do tej zapłaty gotowym.