Służby obejmują milicję, elitarną Służbę Bezpieczeństwa Prezydenta Białorusi (SBPB) i Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB). Obecnie dzieją się wokół nich rzeczy arcyciekawe. Obserwujmy je, a zrozumiemy ruchy tektoniczne w systemie władzy. Dobrym przykładem jest niedawna dymisja Wiktara Szejmana, dotychczasowego szefa Rady Bezpieczeństwa Białorusi i zausznika prezydenta, uchodzącego za jastrzębia. Pretekstem był wybuch bomby na koncercie w Mińsku urządzonym z okazji Dnia Niepodległości Białorusi. To podejrzana postać, czarna plama na i tak złym wizerunku Łukaszenki.

Reklama

Choć był nieskutecznym dowódcą, potrafił manipulować prezydentem. Z jego imieniem związane były okryte złą sławą szwadrony śmierci. (Działające na przełomie 1999/ 2000 grupy paramilitarne, złożone z byłych lub obecnych członków sił zbrojnych, milicji i agentów służb specjalnych oraz kryminalistów zajmujących się zabijaniem ludzi na zlecenie rządu. Łukaszenkę oskarża się o zamordowanie byłych deputowanych do Rady Najwyższej Białorusi Wiktara Hanczara i Anatola Krasouskiego, byłego szefa MSW Jurego Zacharanki, Hienadzia Karpienki, operatora telewizji ORT Dzmitryja Zawadskiego. Pułkownik białoruskiego MSW Aleh Ałkajew po ucieczce do Niemiec twierdził, że na Białorusi, z polecenia prezydenta Łukaszenki, powstała też specjalna jednostka likwidująca białoruskich opozycjonistów - przypis red.)

Naciskane przez społeczność międzynarodową władze znalazły kozła ofiarnego. Skierowały oburzenie Zachodu na Źmiciera Pauluczenkę, który miał być bezpośrednim dowódcą szwadronu. Został nawet aresztowany, ale ostatecznie go wypuszczono. Ważniejszy od niego był jednak Szejman. Teraz wydaje się, iż jego kariera ostatecznie dobiegła końca. Nie dzieje się tak przypadkiem. W zamyśle Szejmana wybuch podczas koncertu miał posłużyć do ostatecznej kompromitacji opozycji. Jako główny kurator białoruskich służb był on za niego bezpośrednio odpowiedzialny. Plan zawiódł, zamiast opozycji Szejman skompromitował reżim.

Dymisja to wierzchołek góry lodowej. Wcześniej Łukaszenka pozbył ze służb wszystkich ważnych oficerów, którzy mieli jakiekolwiek związki z Rosją. Zwłaszcza ludzi, którzy otrzymywali w Moskwie nagrody i mogli czuć wobec Kremla dług wdzięczności. Posunięcia te mają proste wytłumaczenie: Łukaszenka panicznie boi się buntu sterowanego właśnie z Moskwy. Dlatego w aparacie represji nie ma już ludzi, którzy mogliby mu zagrozić. Służby muszą być - nazwijmy to umownie - narodowe. Białoruskie.

Wszystkim tym ruchom towarzyszy wymiana pokoleniowa w resortach siłowych. Pojawiają się w nich coraz częściej ludzie z czystym kontem. Na przykład nowy szef KGB Wadzim Zajceu ma dopiero 44 lata. Dosłownie kilka dni temu powołano nowego dowódcę oddziałów specjalnych milicji (OMON). Został nim 42-letni Jury Karajeu. Zastąpił skompromitowanego dowódcę mińskich oddziałów milicji specjalnego znaczenia Jurija Podobieda, który najpierw trafił do kliniki MSW, a następnie przejdzie na emeryturę. Podobieda Bruksela i Waszyngton wpisały na listę osób, które mają zakaz wjazdu do krajów Unii Europejskiej i USA. Według polityków białoruskiej opozycji odpowiadał on za brutalne rozpędzenia pokojowych manifestacji i pobicia opozycjonistów. Jego odejście na emeryturę jest komentowane jako jedno z posunięć władz w Mińsku mających poprawić wizerunek Białorusi na arenie międzynarodowej.

Obaj nowi ludzie w resortach siłowych są za młodzi, by ktokolwiek mógł ich oskarżać o przestępstwa z czasów komunistycznych lub pierwszych lat rządów Łukaszenki . Do tego prezydent dba o stałą rotację kadr. Chodzi o to, by nikt w służbach nie zasiedział się za długo, nie był zbyt pewny swojego losu i nie poczuł się za silny. Przez czternaście lat jego rządów przewinęło się dwunastu dowódców SBPB, siedmiu KGB i sześciu szefów MSW.

Dla pewności prezydent szpieguje swoje policje. Dba o to Służba Bezpieczeństwa Prezydenta Białorusi - elita elit. Jej cel to śledzenie szpiegów, czuwanie nad działalnością KGB.

Reklama

Służba ta liczy nie więcej niż tysiąc funkcjonariuszy, za to jakie robią kariery! Jej były dowódca Jury Żadobin awansował na szefa Rady Bezpieczeństwa.

Jedynym wyjątkiem od Łukaszenkowskiej karuzeli stanowisk stał się szef MSW Uładzimir Nawumau. Człowiek wszechwładny, najsilniejszy ze wszystkich ludzi Łukaszenki. Jest bardzo groźny, także dla prezydenta, ale praktycznie nieusuwalny. Nikt nie przypuszczał, że uda mu się pozostać w służbach aż 32 lata, przejść od najniższych do najwyższych stanowisk. Wielu starało się skłócić go z prezydentem, knuć intrygi. Nawumau przetrwał wszystkich. Właśnie od niego zależy, jak będą reagować struktury siłowe. Również w razie kryzysu. Jest postacią kluczową, tym bardziej, że mógłby pójść na kompromis z Zachodem. To pragmatyk.

Pokojowe gesty Łukaszenki wobec zagranicy czy wyciąganie dłoni przez opozycję są ważne, ale patrzmy przede wszystkim na służby. One zdecydują, w którym kierunku podąży system. Postawa Nawumaua w sprawie kompromisu jest kluczowa.

* Paweł Szeremiet: białoruski dziennikarz, znawca służb specjalnych, współpracuje z rosyjskimi mediami, między innymi z rosyjską telewizją ORT