Rzecz jednak w tym, że dziś nic i nikogo nie musi boleć. Medycyna i farmakologia rozwinęły się tak doskonale, że dawno już wynaleziono niemal stuprocentowo skuteczne środki przeciwbólowe i ustalono, jak bezpiecznie je podawać. Udowodniono również niezbicie, że cierpienie wcale nie uszlachetnia, a wręcz przeciwnie: niszczy człowieka, degraduje i odbiera mu siłę. I wcale nie musi to być ból pooperacyjny czy nowotworowy, bo życie potężnie potrafi uprzykrzyć także zwykła migrena czy ćmiący ząb.

Żadnego bólu lekarzom nie wolno lekceważyć. I pacjent ma prawo wymagać od swojego lekarza, by nie namawiał go do hartu ducha i wytrzymałości, tylko po prostu przepisał lub podał skuteczny lek. Takie prawo ma pacjent, który siedzi w państwowym gabinecie stomatologicznym i boi się borowania bez znieczulenia. I dziecko, które pewnie płakałoby mniej podczas szczepienia, gdyby przed zabiegiem lekarka posmarowała mu rączkę znieczulającym żelem. I wreszcie człowiek, który od lat skarży się lekarzowi rodzinnemu na bóle stawów, a w odpowiedzi słyszy, że nie ma na to skutecznego lekarstwa. Jest, a jeśli on go nie zna, to niech skieruje pacjenta do specjalisty od leczenia bólu. Bo tacy są.

Reklama

A tymczasem trzech na czterech Polaków cierpi, chociaż nie musi. Dlatego rozpoczynamy w DZIENNIKU akcję "Polska bez bólu". Będziemy przekonywać i udowadniać, że - jak mówi szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Badania Bólu - każdy człowiek ma prawo do życia bez bólu. I że wszyscy - lekarze, dyrektorzy szpitali, a także NFZ - powinni szanować to prawo. Bo to standard w cywilizowanym kraju.