Magdalena Rigamonti: Jak to jest, kiedy się tonie?
MAREK SEKIELSKI: Słabo.
Artur Nowak:Wiesz, że toniesz, że już prawie koniec, ale jeszcze...
m.s.: Jeszcze ledwo...
a.n.: W męczarniach. Wielu utonęło. Dosłownie utonęło.
m.s.: Umieranie jest wtedy, kiedy już się nie przyjmuje pomocy, kiedy idzie się po równi pochyłej, w dół się idzie. Taka wegetacja.
a.n.: To jest organizowanie wódki, przestrzeni do picia. Zupełnie jak ten koń z klapkami na oczach. Miałem takiego kolegę...
Mieli panowie mówić o sobie.
a.n.: Zaraz będziemy. Ten kolega był wybitnym historykiem sztuki. Poznaliśmy się na odwyku. Obiecywał rodzinie, że już teraz to na pewno, że już nigdy więcej wódki. Raz, drugi, trzeci i poszedł z domu. Potem przytułki. Stamtąd też poszedł, bo pił, a tam pić nie można. We mnie znalazł sobie tak zwanego empata.
Na tym odwyku?
a.n.: Hm. Opowiadał o sobie, skarżył się. Słuchałem tego, współczułem. Nie jest łatwo nie reagować na czyjeś cierpienie. Potem się dowiedziałem, że zaginął. A jeszcze później, wiosną, kiedy mrozy zelżały, wypłynął gdzieś z rzeki… Doszedł do końca. A etap końcowy jest taki, że się topisz, a w końcu toniesz, nie ma cię.
Jesteśmy z tego samego pokolenia. Dorastaliśmy w zapitej, pijanej Polsce w latach 70. i 80. Jeśli nawet w naszych domach się nie piło, to był ojciec pijak u jednych sąsiadów, u drugich. Wielu z nas to albo Dorosłe Dzieci Alkoholików, albo sami mamy problem z alkoholem.
a.n.: Ja jestem i DDA, i alkoholikiem.
m.s.: Ja jestem alkoholikiem.
a.n.: Myślę, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które zaczyna otwarcie mówić o alkoholizmie naszych rodziców, głównie ojców, o swoich traumach z tym związanych. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które się oczyszcza z pijactwa, które się oczyszcza z tej choroby. Jesteśmy wychowani w paradygmacie pijanego w trupa społeczeństwa PRL-owskiego. Przecież wtedy nikt nie dostrzegał problemu, bo wszyscy pili. A jak ktoś nie pił, to był podejrzany. Pamiętacie, jak się wszyscy dziwili, że gen. Jaruzelski nie pije. To było po prostu dziwne. Jaki to był znak czasu!