Kiedy 10 października 1983 roku Lech Wałęsa dostaje Nobla, to są jeszcze piękne czasy. Właściwie końcówka pięknych czasów. Pierwsza "Solidarność" jest już zniszczona, ale jeszcze niezniszczony jest mit. Po raz pierwszy kandydatura Wałęsy pojawia się rok wcześniej, jesienią 1982. Wtedy przez Polskę przetaczają się jeszcze masowe manifestacje. W Lubinie, Wrocławiu, Nowej Hucie ludzi na ulicach zabijano, bo domagali się przywrócenia "Solidarności" i uwolnienia Lecha Wałęsy. Ale pewnie właśnie dlatego Komitet Noblowski odłożył sobie wtedy Wałęsę na później. Bał się nowej krwi na ulicach, która byłaby zresztą przelana niepotrzebnie.

Reklama

Rok później, jesienią 1983, Nagroda Nobla ma już sens głównie dla historii. Dzięki niej nawet nasze dzieci będą lepiej pamiętać Wałęsę i "Solidarność". Jako coś wielkiego. Oczywiście jeśli wcześniej sami tej pamięci nie zniszczymy do końca.

Ale nie uprzedzajmy wypadków. Wróćmy do momentu, kiedy Wałęsa dostaje Nobla. Nagrodę odbiera jego żona Danuta, w naprawdę wielkim stylu. Wspaniałe przemówienie noblowskie odczytuje w imieniu laureata Bohdan Cywiński, ojciec chrzestny opozycji demokratycznej, autor "Rodowodów niepokornych" - książki, która przypomniała polskiej inteligencji o jej dawnej wielkości. Wałęsa nie wyjeżdża z Peerelu, wie, że władze nie pozwoliłyby mu wrócić. Nie potrzebuje wtedy reflektorów skierowanych na siebie. Wie, że i tak cały świat czeka na to, co Wałęsa powie i jak się zachowa. Zachowuje się wtedy dokładnie tak, jak powinien. Dzięki niemu władza ani nie może założyć fałszywej, kontrolowanej przez siebie "Solidarności", ani nie dostaje pretekstu mogącego usprawiedliwiać jej represje.

Dla młodych Wałęsa jest wtedy zbyt ostrożny, strachliwy. A dla niektórych przyszłych członków rady konsultacyjnej przy Jaruzelskim Wałęsa jest zbyt nieprzejednany. Ale takim właśnie powinno się być, kiedy jest się odpowiedzialnym za los wielu ludzi. No i kiedy jest się obserwowanym przez świat laureatem Pokojowej Nagrody Nobla.

Reklama

Popatrzmy na osoby tego dramatu dzisiaj, bo to nam wiele powie. Nie o nich, ale o nas samych. Danuta Wałęsa - przyćmiona przez następną panią prezydentową. Bo nie miała tylu talentów towarzyskich i takiej ogłady. Była zwyczajną żoną robotnika. Bohdan Cywiński - nie wszedł w wojnę na górze i zamiast być autorytetem inteligenckim realnie większym niż ci, którzy stali się idolami obu stron tej wojny, żyje w zapomnieniu. Ale ujadanie na "ciemnogród" albo na "łże-elity" byłoby dla niego poniżej godności. Bo on rzeczywiście wziął sobie do serca społeczne obowiązki polskiej inteligencji. Lech Wałęsa - rozszarpywany jako "Bolek" przez swoich dawnych przyjaciół mających mniej szczęścia w życiu i polityce. A także przez bohaterów ostatniej godziny, których w grudniu 1970 roku na ulicach Gdańska nie było, ani nie było ich dziewięć lat później w WZZ-tach, kiedy wykluwała się tam "Solidarność". Wałęsa szczuty, ale i dający się szczuć. Sam nie potrafiący przyznać się do błędów, nie umiejący o nich opowiedzieć, więc zostawiający ten zaszczyt swoim coraz głupszym wrogom.

No i wreszcie współlaureatka tamtej Nagrody Nobla "Solidarność". Nie ma po niej śladu. Nie mówię o związku, który oczywiście jest ważny, a czasami jego działania mają nawet jakiś sens. Ale mówię o solidarności narodowej, społecznej, pomiędzy "łże-elitami" i "ciemnogrodem", "moherami" i "wykształciuchami". To naprawdę nie ja, to realni bohaterowie tamtej pierwszej "Solidarności" ponadawali sobie później wzajemnie te wszystkie imiona.

Warto zatem przypomnieć sobie Nobla dla Wałęsy i "Solidarności". Koniec wielkich czasów, może największych, jakie przydarzyły się nam w ciągu minionego wieku. Nawet jeśli nie skończyły się zwycięstwem, to pamięć o nich, jeśli nie zniszczymy jej do szczętu, może nam się przydać.

Dzisiaj czasy są inne, po raz pierwszy normalne. Żeby zmienić władzę nie trzeba już organizować strajku generalnego, wystarczy zagłosować w wyborach. Ale przy całej tej normalności potrzebna jest wielkość. A Wałęsa wtedy ją miał, miała ją pierwsza "Solidarność". Dlatego zasłużyli z nawiązką na Pokojową Nagrodę Nobla.