Magdalena Rigamonti: Sztuka łączy?
Switłana Oleszko: Nie, nie łączy. Rosyjska sztuka to ich broń, która zawsze szła przed czołgami. To sztuka o nich, dla nich i nimi stworzona.
Kiedy wchodziłam tu, do Teatru Polskiego, widziałam plakaty „Wiśniowego sadu”. I myślałam sobie, że idę rozmawiać ze słynną ukraińską reżyserką, a wita mnie rosyjska sztuka.
Wiśniowy sad Czechow posadził w Charkowie. Pięć razy bohaterowie o tym mówią. Przyjeżdżają na dworzec do Charkowa, do Ukrainy. Nie do Rosji. Wiem, że nikt o tym nie pamięta, a jednak. Jeździłam po świecie - na konferencje, festiwale - i kiedy mówiłam, że jestem z Charkowa, to często widziałam błędny wzrok. Ludzie nie wiedzieli, gdzie to moje miasto jest. I wtedy zaczynałam mówić o wiśniowym sadzie, o tym, że w Rosji takich nie ma, że są w Ukrainie. I o tym, że nawet ten ich noblista, Bunin, pisał, że w Rosji nie ma wiśniowych sadów. Zrobię kiedyś spektakl o tym, gdzie znajduje się wiśniowy sad.
Reklama
A sam „Wiśniowy sad” pani wystawi?
Reklama
Nie, nie. Dla nas jest oczywiste, że trzeba się odgrodzić od całej rosyjskiej kultury. Grubą kreską. Całkowicie. I żadnej dyskusji. Paradoksalnie, kiedy w trzecim tygodniu wojny przyjechałam do Polski, pierwszym spektaklem, który obejrzałam, był właśnie „Wiśniowy sad” w Teatrze Polskim. A potem „Trzy siostry” z Oksaną Czerkaszyną, ukraińską aktorką w TR Warszawa. Piszę o tym artykuł. Oksana powiedziała, że nie jest w stanie na scenie wymówić słowa „Moskwa”. I ja ją rozumiem. I wielu ludzi ją rozumie. Ja też nie jestem w stanie. I zamieniła w swoim spektaklu Moskwę na Kijów. Ten Kijów trochę głupio brzmi, ale jest w tym sens. Oksana gra Nataszę. U Czechowa Natasza jest obca, rodzina jej nie przyjmuje. Belgijski reżyser zaprosił Oksanę do tej roli, żeby zagrała rzeczywiście obcą, żeby zagrała Ukrainkę. W którymś momencie bohaterka mówi: no i co, moja rodzino droga, ja tu pracuję, żyję, a wy mnie nie przyjmujecie. Teraz, kiedy trwa wojna, Oksana mówi: no i co, moja europejska rodzino, u mnie walą bomby, a wy, co robicie? Rozumiem, że w polskich teatrach są produkcje na podstawie rosyjskiej literatury. Ale mam nadzieję, że już niedługo i w Polsce, i na świecie twórcy zrozumieją ją na nowo, odczytają ją taką, jaka ona jest.
Wielka, uniwersalna - tak ją świat czyta.
Szowinistyczna i imperialistyczna. I jestem uczciwa w tym, co mówię.