Sukces najbardziej osobisty: premier Donald Tusk zachował, a nawet powiększył społeczne poparcie - swoje i PO. Nie jest to aż tak wielki wyczyn, gdy przypomnieć wyniki sondażowe poprzednich ekip po pierwszym roku. Jednak poziomu poparcia rzędu 50, ba 60 procent nie osiągała do tej pory żadna partia. Tusk pozostał politykiem lubianym i nie stracił społecznego słuchu.
Sukces najbardziej niekoniunkturalny: prezydent Lech Kaczyński wyprawił się w sierpniu do Gruzji zagrożonej sowieckim ekspansjonizmem. Zgromadził przy swoim boku siedmiu prezydentów i premierów wschodniej Europy. Zachował się odważnie, a co ważniejsze podsycił, trochę pomimo bierności rządu, płomyk bardzo potrzebnej Polsce, ba całej Europie, ambitnej polityki wschodniej.
Sukces najbardziej obiecujący: rząd Tuskazorganizował wbrew dotychczasowym doświadczeniom koalicję wewnątrz Unii Europejskiej. Wsparła ona polskie stanowisko w sprawie pakietu klimatycznego, pozwalając nam uniknąć następstw dyktatu lepiej rozwiniętych państw starej Unii. Wypada tylko życzyć polskiej ekipie, aby równie koronkowo zaczęła nas przygotowywać na wyzwania związane ze zmianami w światowej energetyce - łącznie z wykorzystaniem energii jądrowej.
Sukces najbardziej zobowiązujący: rząd Tuskaprzeforsował na święta wbrew prezydentowi reformę pomostowych emerytur, rozbrajając równocześnie politycznie pytanie, na ile trwałe jest prezydenckie weto. Rzecz w tym, że w kolejce czekają następne ustawy naprawiające publiczne finanse. Łącznie z o wiele ważniejszą dla budżetu reformą emerytur mundurowych (konfliktującą rząd z częścią środowisk policyjnych) i reformą KRUS (niestrawną dla koalicjanta PO - ludowców). Pytanie, czy i przy ich forsowaniu ekipa Tuska wykaże się determinacją.
Sukces najbardziej mimowolny: Lech Wałęsa z polityka zapomnianego i nielubianego stał się liderem sondaży społecznego zaufania. To paradoksalnie następstwo historycznej dyskusji o tym, czy był na początku lat 70. agentem komunistycznych służb, choć i mocnego wsparcia polityków zachodnich, którzy tłumnie odwiedzili go podczas obchodów 25-lecia jego Pokojowej Nagrody Nobla. Sukces to o tyle mimowolny, że brutalne i niejasne wypowiedzi Wałęsy powinny raczej zrazić publiczność. Zwyciężyła legenda twórcy "Solidarności".
Wpadek było więcej. Za zbiorową należy uznać pełen fauli styl uprawiania polityki przez właściwie wszystkie strony. Coś, co DZIENNIK nazwał wojną polsko-polską. Tyle że pozostawała ona w wyjątkowo małym związku z tym, czym na co dzień żyli Polacy.
Wpadka najbardziej groteskowa: urzędnicy rządu Tuska próbowali odmówić samolotu prezydentowi lecącemu na szczyt brukselski. Choć racje konstytucyjne w sporze stały po stronie rządu, akcję przeprowadzono w stylu psotnych chłopców strzelających z procy do nielubianego nauczyciela. Na dokładkę strzelających niecelnie.
Wpadka najbardziej nielogiczna: Grzegorz Napieralski i Wojciech Olejniczak, dwaj młodzi obiecujący politycy lewicy, podzielili między siebie władzę nad tym obozem. Na dokładkę uzyskał on w parlamencie pozycję języczka u wagi przy głosowaniu nad prezydenckimi wetami. Nie tylko nie umieli tego obaj wykorzystać, ale przez własny chroniczny konflikt zmienili SLD w chorego człowieka polskiej polityki. Wbrew logice kalendarza.
Wpadka najbardziej trwała: lider PiS Jarosław Kaczyńskinie potrafił znaleźć dla głównej partii opozycji nowego języka, czego symbolem stały się jego połajanki wymierzone w popijających piwko internautów - żadna partia nie odpuszczałaby sobie tak lekką ręką ludzi młodych. Kaczyńskiemu pozostaje wiara w to, że kryzys w przyszłym roku zmieni sondażowe trendy. Bo wiara w siłę medialnego imperium ojca Rydzyka to droga donikąd.
Wpadka najbardziej pozbawiona konsekwencji: premier Tusknie przejmuje się na razie w swojej polityce personalnej pojęciem "standardy". Szefem ABW zrobił Krzysztofa Bondaryka, który wciąż dostaje pieniądze od prywatnej firmy - dla szefa tajnych służb to sytuacja dyskwalifikująca. Szefami wielkich państwowych firm zostają nominaci partyjni, bez konkursów, a na stanowisku ministra sportu trwa Mirosław Drzewiecki, polityk, który poniósł spektakularną klęskę w prawno-politycznej rozgrywce z nietykalnymi baronami z PZPN. Można odnieść wrażenie, że w ekipie Tuska mandatem do pozostawania na urzędzie bywa nie sukces, lecz porażka. I to się raczej nie zmieni - dopóki PO będzie miała dobre sondaże.
Na koniec wypada odnotować sukces zakończony już nie wpadką, ale klapą: prezes TVP Andrzej Urbański, choć był politycznym mianowańcem PiS, miał wszelkie dane ku temu, aby w czasach przejściowych uczynić telewizję politycznie zrównoważoną i strawną dla wszystkich. Ale zmogły go upiory dawnych partyjnych układów. Został pozbawiony władzy przez dziwną koalicję nominatów LPR i Samoobrony. A w przyszłym roku media publiczne staną się zapewne łupem partyjnym obecnej koalicji rządowej. Będzie to być może pierwszą wpadką, ale i sukcesem 2009 roku.