Mateusz Roszak, DGP: Jak zmieniały się warunki funkcjonowania organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą humanitarną na przestrzeni ostatnich 30 lat w Polsce?

Grzegorz Gruca, wiceprezes Polskiej Akcji Humanitarnej: Zręby formalne pomocy humanitarnej na poziomie europejskim sięgają czasów wojny w Jugosławii. Wtedy powstał w Komisji Europejskiej dyrektoriat do spraw pomocy humanitarnej, a w momencie, kiedy Polska weszła do UE takie organizacje jak PAH mogły zacząć korzystać też z funduszy unijnych. To wymagało oczywiście od organizacji olbrzymiej pracy, przygotowania i wdrożenia dużej ilości procedur i regulacji. Dzisiaj natomiast musimy poddawać się wnikliwemu audytowi potwierdzającemu, że procedury unijne są realizowane i dopiero wówczas możemy otrzymać pieniądze. Rosnąca ilość procedur i wymogów, które trzeba spełniać wiąże się po prostu z profesjonalizacją pomocy humanitarnej i to właściwie historia tych 30 lat PAH. Polskie społeczeństwo również przez ten czas uczyło się pomocy humanitarnej i wspierało działania PAH, a teraz, kiedy za wschodnią granicą mamy wojnę, Polacy wzięli sprawy w swoje ręce. Trzeba reagować na potrzebę chwili, ale od tego są organizacje humanitarne, żeby odpowiadać na potrzeby realne, a nie wymyślone gdzieś w gabinetach w europejskich stolicach. Trzeba być na miejscu, z ludźmi, którzy tej pomocy potrzebują, znać ich problemy, bo tylko na tej podstawie możemy skutecznie pomagać.

Reklama

A w jaki sposób w takim razie skutecznie finansować taką pomoc i jak wyglądało to na początku funkcjonowania polskich organizacji niosących pomoc humanitarną?

Na początku lat 90. nie było właściwie w Polsce strukturalnych funduszy na pomoc humanitarną czy rozwojową. Nie było chociażby konkursów Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Przez te lata sporo się zmieniło i mamy chociażby ustawę o współpracy rozwojowej, a także departament ds. współpracy rozwojowej w MSZ, który również zajmuje się pomocą humanitarną. Prowadzimy również wspólnie z katedrą prawa Uniwersytetu Warszawskiego od 10 lat studia podyplomowe z zakresu pomocy humanitarnej. Mamy więc dziś podstawy prawne i odpowiednie zaplecze, żeby finansować tę pomoc w sposób profesjonalny. Dzisiaj, żeby realizować pomoc humanitarną nie wystarczy dobre serce, gorąca głowa i zapał, ale wiedza merytoryczna, która pozwala ubiegać się odpowiednie środki finansowe. Dziś też pojawiły się wraz z rozwojem technologii nowe metody pozyskiwania pieniędzy jak choćby zbiórki internetowe, ale te z kolei rodzą zupełnie inną relację z darczyńcą, który powinien zostać dokładnie poinformowany na jaki cel i w jaki sposób jego pieniądze są wydawane.

Mamy również partnerów biznesowych, którzy wspierają działalność organizacji jak chociażby Microsoft, Orange i bp Polska, którzy są z nami od początku właściwie. Od początku zresztą zabiegaliśmy o wsparcie ze strony dużych marek i zazwyczaj spotykaliśmy się z dobrymi odpowiedziami.

Trzeba też pamiętać, że Polska nie tak całkiem dawno, bo w okresie stanu wojennego chociażby była biorcą pomocy humanitarnej, więc mamy też pewną wrażliwość na to, jak ważne jest dostarczanie tej pomocy innym i wiemy, jak ona może być finansowana.

W których regionach świata – zostawiając na chwilę na boku wojnę w Ukrainie – dostrzegacie zwiększone zapotrzebowanie na pomoc humanitarną na przestrzeni ostatnich kilku lat? Czy są takie miejsca, w których to wsparcie wraz z pomocą rozwojową dały impuls do tego, że ludzie zaczęli funkcjonować bez dodatkowej pomocy takich organizacji jak wasza?

Reklama

Chociaż zaczynaliśmy od dostarczania pomocy na tereny ówczesnej Jugosławii, to w kolejnych latach, do dziś miejscem, które stale jej wymaga jest Afryka. Szczególnie Róg Afryki jest takim miejscem, gdzie nakładają się kwestie polityczne na zmiany klimatyczne, co daje bardzo wybuchowy koktajl. Jeśli do tego dołożymy kryzys związany z brakiem żywności i blokowaniem możliwości wywozu zboża ukraińskiego, to rzeczywiście powoduje, że ci najbiedniejsi znowu zostają postawieni w beznadziejnej sytuacji. Nawet jeśli sytuacja związana z transportem zboża będzie bezpieczna, to i tak Afryka będzie w najbliższych latach generowała największe ruchy migracyjne. Musimy zdać sobie sprawę, że ludzie w tej chwili w każdym zakątku świata mają dostęp do internetu i widzą, jak wygląda jak świat, jak wyglądają dostatnie kraje UE i to będzie budziło olbrzymie napięcia. Musimy się dzielić i musimy stwarzać Afryce takie warunki ekonomiczne i handlowe, żeby te kraje mogły rozwijać swoje gospodarki, żeby ludzie mieli dostęp do edukacji, opieki zdrowotnej, dochodu, pracy, w innym wypadku będziemy ich popychać do migracji.

Jak w takim razie skutecznie pomagać? Wiele programów pomocowych funkcjonuje od dziesiątek lat i nawet ich autorzy przyznają, że nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Często pojawiają się doniesienia, że pomoc humanitarna jest rozkradana albo dystrybuowana w niewłaściwy sposób.

Oczywiście potrzebne są mechanizmy kontrolne. Organizacje angażują często lokalne społeczności, my zawsze mamy partnerów lokalnych, którzy są obecni przy dystrybucji wraz z naszym personelem, który jest na miejscu. Mamy jasne zasady i reguły, komu należy udzielić pomoc, jest przeprowadzane wcześniej odpowiednie rozeznanie – czego potrzebują określone grupy osób, które z nich są najbardziej potrzebujący. Natomiast tam, gdzie istnieje wolny rynek najlepszą pomocą jest pomoc gotówkowa. Oczywiście niektórzy wciąż oburzają się, że to nie jest forma pomocy humanitarnej. Natomiast jeśli dana osoba będzie mogła sama, niezależnie kupić sobie produkty, których potrzebuje, to oni mogą swobodnie dokonywać wyborów i czuć się choć w jakimś stopniu niezależnie. Wszystkie badania i praktyka pokazują, że pomoc gotówkowa jest zarówno najtańsza, jak i najbardziej efektywna.

W sytuacjach, kiedy nie można pomagać w ten sposób, w trakcie kryzysu humanitarnego, trzeba po prostu tę pomoc dostarczać jak najszybciej i jak najefektywniej można w danych warunkach. My odpowiadamy za to, żeby po rozpoznaniu potrzeb właściwie przygotować pakiety żywnościowe czy higieniczne tak, żeby trafiły one do właściwego adresata.

Ponadto w warunkach kryzysu – tak jak w przypadku wojny w Ukrainie – trzeba współpracować z partnerami międzynarodowymi. Te 30 lat działalności też wpłynęło na naszą rozpoznawalność jako PAH w różnych regionach świata. Potrzeby ludzi są bardzo zróżnicowane, a organizacje pozarządowe specjalizują się w określonego rodzaju działalności, dlatego wzajemny kontakt i wsparcie między organizacjami też usprawnia cały proces, czego świadectwem jest pomaganie Ukrainie.

Jakie są dla organizacji takich jak PAH i dla nas jako społeczeństwa pierwsze lekcje z 10 miesięcy trwania tego konfliktu w obecnej formie?

Bliskość tego konfliktu spowodowała, że wszyscy rzucili się do pomocy. My jako organizacja mimo trzydziestoletniego doświadczenia musieliśmy bardzo szybko też dostosować się do tej sytuacji, nie da się napisać scenariusza i w pełni przygotować na taką ewentualność. Niestety wojna w terenie zamieszkałym, w mieście, jest jednym z najgorszych doświadczeń. W mieście zależymy od całej infrastruktury – począwszy od bieżącej wody po elektryczność, w związku z tym zapotrzebowanie na pomoc humanitarną rośnie. Widzieliśmy już takie sytuacje np. w Syrii, gdzie bombardowane były całe miasta, zresztą przez tę samą armię. Niesienie pomocy do kraju ogarniętego wojną ma swoją dynamikę, inne produkty dostarcza się na początku, inne w trakcie rozwoju konfliktu.

Duża część ludzi jest wewnętrznie przesiedlona, część wraca na tereny odzyskane przez Ukrainę i tam chociażby stawiamy domy kontenerowe, żeby rodzina miała choć jedną izbę do zamieszkania, względnie przygotowaną do przetrwania zimy. Dostarczaliśmy też folię do zabezpieczenia okien przed zimą, a teraz są to głównie generatory prądu i źródła ciepła po to, żeby po prostu ludzie mogli przeżyć bez stałych dostaw elektryczności.

W których regionach ta pomocą jest szczególnie potrzebna? Czego dziś jeszcze najbardziej brakuje i na co jest największe zapotrzebowanie ze strony Ukraińców?

My chcemy możliwie najdłużej i najbliżej funkcjonować na obszarach, które zostały wyzwolone i gdzie wracają ludzie obecnie mimo często fatalnej sytuacji, zniszczonej infrastruktury, budynków, braku prądu. W samej Ukrainie według obecnych szacunków jest ponad 5,6 mln ludzi wewnętrznie przesiedlonych. Dla nich tworzymy specjalne centra, w których znajdują się agregaty prądu, dostarczamy żywność, koce, ciepłą odzież, świadczymy pomoc psychologiczną.. Współdziałamy też z lokalną administracją, diagnozujemy, gdzie kierować paczki, ale rosną też potrzeby medyczne – wiele szpitali jest przemieszczanych, my opiekujemy się jednym ze szpitali psychiatrycznych niedaleko polskiej granicy. Natomiast kluczowe jest stwarzanie ludziom warunków do przetrwania w miejscu, w którym się znajdują, o ile jest ono bezpieczne. Każda ewakuacja i konieczność odnalezienia się w nowych warunkach są bardzo trudne w wojennej rzeczywistości.

A jak wojna wpłynęła na stan pomocy humanitarnej niesionej w innych regionach świata? Czy ten konflikt właściwie skupił wszystkie ręce na jeden pokład?

Komisja Europejska twierdzi, że nie zabrała ani jednego euro z innych regionów świata po to, żeby przekazać je Ukrainie. Natomiast naturalne jest, że wpłaty na rzecz różnych funduszy czy w ramach ONZ czy w ramach UE też pochodzą od rządów, które mają ograniczoną zdolność do odpowiadania na te potrzeby. A w kryzysie ta zdolność będzie coraz mniejsza, natomiast zapotrzebowanie rośnie. ONZ szacuje, że tylko w przyszłym roku pomocy humanitarnej będzie potrzebowało 339 mln ludzi, z czego blisko 18 mln w samej Ukrainie. W dobie inflacji, kryzysu, wreszcie recesji, coraz trudniej będzie te środki pozyskiwać i przekazywać potrzebującym, zwłaszcza poza Ukrainą.

Najbliższe miesiące to zatem pełna koncentracja na sytuacji za wschodnią granicą? Jakie jeszcze wyzwania i plany przed PAH na kolejne lata?

Na pewno próba odpowiedzi na potrzeby, oby jak najszybciej, odbudowy Ukrainy, będzie wielkim wyzwaniem dla takich organizacji jak nasza. Kolejnym obszarem z pewnością będą zmiany klimatyczne – będziemy musieli wyjść z naszej strefy komfortu i zacząć ograniczać się. Dotychczas żyliśmy, nie patrząc na koszty ekologiczne, nieograniczonym dostępem do energii, żywności, natomiast te czasy minęły. Niektóre regiony świata już dziś boleśnie odczuwają zmiany klimatu, a będzie takich regionów coraz więcej, gdzie temperatury będą ekstremalne i zagrażające życiu. Mamy znikające pod wodą wyspy, ogromne powodzie w Pakistanie, upały w Europie, to nie jest jakaś melodia przyszłości, to dzieje się już teraz, a pomoc humanitarna za tymi zjawiskami nie nadąży. Musimy wspólnie – jako społeczeństwa, organizacje pozarządowe, władze – stworzyć takie rozwiązania, które najzwyczajniej pozwolą nam wszystkim przetrwać.