Ekspert ds. bezpieczeństwa z Wojskowej Akademii Technicznej Łukasz Kominek na wstępie zaznaczył, że możliwość wykorzystania broni w obronie koniecznej w Polsce jest dość mocno unormowana prawnie. Dodał, że inną sprawą jednak jest logika tej normatywności. Jego zdaniem największym problemem jest przede wszystkim problematyka granicy obrony koniecznej.

Reklama

W jego ocenie, dobrze, że temat obrony koniecznej „wypłyną”, tylko szkoda, że dopiero po incydentach z polskimi żołnierzami na granicy polsko-białoruskiej. Choć sytuacja ta zasługuje na uwagę i potępienie wobec sprawcy tego czynu to nie zapominajmy, że jest to problem, który od lat podnoszą zarówno kryminolodzy, jak i funkcjonariusze służb - na czele z Policją – powiedział.

Dwa sposoby przekroczenia granic obrony koniecznej

Kominek wytłumaczył, że ogólnie przyjęło się, że granice obrony koniecznej mogą zostać przekroczone na dwa sposoby. Po pierwsze przez tak zwany eksces intensywny. To znaczy w takiej sytuacji, gdy siła obrony lub jej sposób jest niewspółmiernie do ataku jaki na nas przeprowadzono - powiedział. Jako drugi przypadek podał obronę w nieodpowiednim czasie, czyli taką, która przeprowadzona jest za wcześnie lub za późno. Dodał, że najczęściej jest przeprowadzona za wcześnie. Na pytanie redakcji Dziennik.pl, czemu tak jest, przekazał, że jest to czysta psychika.

Jeśli osoba posiada zdolność odparcia ataku, to w strachu z pewnością jej użyje – powiedział Kominek. Dodał, że jest to naturalny ludzki odruch człowieka posiadającego zdolności do skutecznego odparcia ataku.

Reklama

Obecna sytuacja jest patologiczna

Moim zdaniem patologiczna jest obecna sytuacja, w której znakomicie wyszkolony żołnierz czy funkcjonariusz Policji nie używa broni lub środków przymusu bezpośredniegow sytuacji konieczności zastosowania obrony swojego życia, życia kolegi lub koleżanki czy też ochrony życia lub mienia ludzkiego ze względu na możliwe konsekwencje prawnepodkreślił Kominek. Dodał, że niestety społeczeństwo pozwoliło sobie wmówić, że funkcjonariusze to osoby agresywne. To jest kompletną bzdurą – poza odosobnionymi przypadkami – bowiem takie osoby nie spełniają wymogów prawnych służby w jakiejkolwiek formacji – zaznaczył.

Procedura strzału ostrzegawczego

Kominek przypomniał, że na szkolenia z użycia broni wydajemy potężne pieniądze i to właśnie także po to, by ludzie potrafili zastosować chociażby wspomnianą broń w obronie koniecznej w sposób, który unieszkodliwi agresora, ale niekoniecznie odbierze mu życia. Dodał, że istnieje procedura strzału ostrzegawczego, jak i szereg innych minimalizujących ryzyko poważnych konsekwencji zdrowotnych u agresora.

Ekspert apeluje „nie popadajmy w obłęd”

Choć należy pamiętać w państwie prawa o poszanowaniu prawa nawet tych, którzy nie szanują prawa ogólnego to jednak nie popadajmy w obłęd – zaapelował. Dodał, że funkcjonariusze każdej formacji to ludzie, którzy poświęcają siebie dla dobra innych członków społeczeństwa. Są naszymi przedstawicielami w walce o zachowania prawa normalnych ludzi do godnego życia. Szanujmy tych, z którymi się nie zgadzamy, pozwólmy pracować funkcjonariuszom służb, oni naprawdę wiedzą co mają robić – powiedział. Podkreślił, że surowo należy karać tych, którzy nadużywają swoich kompetencji. Gdy usłyszymy, że ktoś z formacji mundurowych strzelał zastanówmy się dwa razy: czy mając do wyboru konsekwencje zdrowotne swoje, swoich współpracowników, czy też bezsprzecznie osoby agresywnej wobec nas, grożącej nam atakiem, czy utratą życie – postąpilibyśmy inaczej? Przypomniał, że był taki slogan „murem za polskim mundurem”. Jednak ten mur społeczeństwa powinien pojawiać się w takiej właśnie sytuacji, wykonywania swoich obowiązków, nie zaś wyłącznie w medialnym bełkocie – ocenił Kominek.