BARTOSZ MARCZUK: Przesiadł się pan ze spokojnego stanowiska wiceprezesa Banku Pocztowego na fotel prezesa ZUS w szczególnym momencie. Pana poprzednik odszedł w atmosferze skandalu. Dlaczego się pan na to zdecydował?
ZBIGNIEW DERDZIUK*: Uznałem, że zarządzanie ZUS to wyzwanie dla menadżera. Z jednej strony jest to element służby publicznej, ale z drugiej - odpowiada się za ogromne pieniądze i system ubezpieczeń społecznych.

Reklama

ZUS to w sondażach najgorzej oceniana przez Polaków instytucja państwowa. Ma pan wizję jej reform? Będzie pan raczej rewolucjonistą czy administratorem?
Nie jestem rewolucjonistą. Chcę być menadżerem, który zmienia tę instytucję w sposób ewolucyjny.

Czyli jak?
Tak, aby usprawnić działanie ZUS, który zatrudnia 47 tys. osób i obsługę klienta.

Co to konkretnie oznacza?
Chcemy, by nasze decyzje były jednoznaczne. Tak, aby klienci nie musieli się głowić co zrobić: jak zapłacić składki, jak ubiegać się o świadczenie. Ważna jest też forma tej obsługi. Dostępność i tempo realizacji.

Ma pan pomysł, jak to poprawić?
Chciałbym m.in. w ciągu dwóch, trzech lat uruchomić platformę elektroniczną obsługi klientów ZUS. Dzięki temu np. mógłby pan sprawdzać stan swojego konta przez internet, a płatnik składek ma tą drogą uzyskać np. zaświadczenie o niezaleganiu z nimi. Tak jak w bankowości elektronicznej. Żeby to się stało, ZUS musi mieć dokończony Kompleksowy System Informatyczny. Na razie nie daje on takich możliwości.

Będzie pan zabiegał w Ministerstwie Finansów o podwyższenie kwot na działalność zakładu? Tak, by lepiej zapłacić pracownikom?
W 2010 roku jest to już niemożliwe. Ustawa budżetowa określa, że w przyszłym roku działalność ZUS będzie kosztować 3,4 mld zł. Dokładnie tyle samo, co w tym. W porównaniu do środków, jakimi obraca ZUS - w przyszłym roku wyda prawie 160 mld zł - nie jest to nadzwyczajnie dużo. A wręcz coraz mniej. W 2006 i 2007 tzw. odpis na działalność ZUS był na poziomie 2,5 proc. wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. W 2009 roku ta relacja wynosi 2,38 proc., a w 2010 - 2,15 proc. ZUS, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie jest więc drogą instytucją.

Czyli podwyżek dla pracowników ZUS nie będzie. A czy będą zwolnienia?
Nie. Oprócz naturalnych odejść nie planuję zwolnień w ZUS. Będą obserwował, które funkcje ZUS zinformatyzować. To przyniesie oszczędności. Moim priorytetem będzie zachowanie zatrudnienia w bezpośredniej obsłudze klienta.

Reklama

Czyli, według pana, w ZUS nie pracuje za dużo ludzi?
Raczej nie. Choć obecnie, za względu na kryzys, ograniczyliśmy rekrutację.

Ale jeśli utrzyma pan obecny stan zatrudnienia, a budżet będzie taki sam, to ciężko będzie panu pozyskiwać specjalistów. Przecież eksperci kosztują.
W ramach budżetu ZUS jest jeszcze sporo rezerw. Na przykład dzięki wprowadzeniu systemu SAP - to nowoczesny system księgowy i zarządzania, wspomagający ekonomikę formy - chcę lepiej wydawać część pieniędzy, którymi dysponuję. To przyniesie oszczędności.

Prezesi ZUS zawsze narzekają, że ustawodawca nakłada na nich nowe obowiązki, nie pytając o możliwość ich realizacji i nie zwiększając finansowania. Tak np. było z wypłatą zasiłków i świadczeń przedemerytalnych czy dodatków do świadczeń. Chce pan być prezesem ZUS, który aktywniej na to wpływa?
Chciałbym być partnerem w zakresie tworzenia prawa, które dotyczy ZUS. Nie mogę jednak zastępować instytucji decyzyjnych. ZUS jest organem wykonawczym.

To będzie pan czy nie będzie walczył w Sejmie lub na poziomie rządu o interesy ZUS?
Obowiązuje mnie porządek konstytucyjny. ZUS ma prawo wyrazić swoją opinię i nie będzie się od tego uchylał. Ale z drugiej strony nie możemy się uchylać od wykonania nałożonych na nas obowiązków.

To rozumiem. Ale chodzi mi o odpowiedź czy będzie pan walczył i interweniował? Czy raczej się godził?
Prezes ZUS ma bardzo ograniczone uprawnienia interwencyjne. Mogę prezentować swoją opinię i stanowisko, ale parlamentarzyści nie są nią skrępowani.

W przyszłym roku FUS otrzyma rekordową dotację z budżetu w wysokości 37,9 mld zł, a mimo to będzie mu brakować na wypłatę świadczeń. Dodatkowe 7,5 mld zł ma pochodzić z Funduszu Rezerwy Demograficznej, a mimo tego ZUS będzie musiał w bankach pożyczyć 3,8 mld zł. Łącznie więc w kasie FUS będzie brakować prawie 50 mld zł. Ten deficyt powtarza się co roku. Czy ma pan jakiś pomysł, by to zmienić?
Przychody ze składek do FUS są pochodną stanu gospodarki i stopy procentowej ustalonej dla poszczególnych składek. Stanowią obecnie 62 proc. wydatków FUS. Dlatego naturalne jest, że budżet uzupełnia niedobór.

Ale to nie jest naturalne, bo żyjemy na koszt naszych dzieci i wnuków. Może po prostu za dużo wydajemy?
To niech pokaże mi pan państwo w Europie, które ma zbilansowany system ubezpieczeń.

Ale to, że inni idą złą drogą nie oznacza, że powinniśmy robić tak samo.
ZUS nie jest podmiotem decydującym o reformach, które uzdrowiłyby finanse FUS.

A jakie jest pana stanowisko w tej sprawie. Czy jest pan zwolennikiem zachowania deficytu, ograniczania wydatków, a może podniesienia składek?
Ja jestem od wykonywania ustaw. Wynająłem się do wykonania określonych zadań w warunkach, które są zadane. Nie jestem podmiotem, który decyduje o kondycji FUS.

Ale może pan wpływać na rzeczywistość.
ZUS wykonuje ustawy.

To może trochę szczegółów. Czy jest pan zwolennikiem przekazania w 2010 roku 7,5 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej do FUS?
Jestem zwolennikiem wykonywania zadań, które mam powierzone. A w projekcie ustawy budżetowej jest zapisane, że do FUS zostanie przekazana kwota z FRD.

Ale ja pytam o pana opinię. Można być zwolennikiem tego rozwiązania, przeciwnikiem lub nie mieć zdania.
Zrealizuję zakładane zmiany. Nie jestem od dyskusji tylko od realizacji wyznaczonych mi zadań.

Czy uważa pan, że wiek emerytalny powinien zostać wydłużony?
Wskaźnik zatrudnienia osób w Polsce, należy do najniższych w UE. Zaledwie 54 proc. osób w wieku produkcyjnym pracuje. Z tego względu sądzę, że jest to zmiana naturalna i konieczna wynikająca też z wydłużenia przeciętnego trwania życia. Uważam, że tak jak inne kraje Europy powinniśmy wydłużać aktywność zawodową.

Na emerytury górników FUS wydaje co roku ekstra - w porównaniu do sytuacji, gdyby znaleźli się oni w systemie emerytur pomostowych - ponad 8 mld zł. Czy uważa pan, że powinni zostać włączeni do pomostówek?
O to trzeba pytać rząd.

Ale to pan będzie miał do czynienia z deficytem FUS.
To są rozstrzygnięcia polityczne, które nie leżą w mojej kompetencji.

Waloryzacja świadczeń w czasie kryzysu powinna uwzględniać nie tylko inflację, ale i wzrost płac?
Tak. W planie mamy marcową waloryzację na poziome 4,1 proc. i nie wydaje mi się zasadne zmienianie tego wskaźnika. Mamy zabezpieczone środki na ten cel.

Wielu rencistów otrzymuje wciąż renty z tytułu niezdolności do pracy przyznane przed 1997 rokiem na łagodnych zasadach. Czy ZUS będzie weryfikował prawo do otrzymywania przez nich świadczeń?
Nie. Nie jestem od wprowadzenia restrykcji. Nie będzie wielkiej akcji ścigania rencistów.

ZUS znów pożycza pieniądze w bankach. Czy ma już otwarte linie kredytowe?
Tak. W październiku uruchomiliśmy linię kredytową na 2,5 mld zł w PKO BP i Nordei. Jest ona oprocentowana stawką dziennego WIBORU i 3,45 proc. marżą. Obecnie kończy się przetarg na kolejną linię na kwotę 3 mld zł. Ofertę złożyło m.in. konsorcjum czterech banków i propozycja ceny tego kredytu to jednomiesięczny WIBOR plus 2,35 proc. marży.

Ile będzie kosztować obsługa tych kredytów?
W przyszłym roku ma to być kwota 163 mln zł.

Wypłata świadczeń nie jest jednak zagrożona?
Absolutnie nie. Świadczenia są gwarantowane przez państwo. Nie ma żadnych zagrożeń.

*Zbigniew Derdziuk jest absolwentem Instytutu Socjologii UW. Pracował w administracji, bankowości, mediach, konsultingu. Był też m.in. wiceszefem Kancelarii Premiera i wiceprezesem Banku Pocztowego