Korporacje dyktują ceny i warunki i coraz mniej ma to wspólnego z wolną konkurencją. I oczywiście nikogo to nie dziwi. Tak samo jak to, że Nokia zarzuciła produkcję swego nadzwyczaj trwałego i udanego modelu telefonu, bo nie chciał się psuć, więc klienci nie wymieniali go na nowszy z bajerami, gadżetami i wbudowaną pralką. Towary nie mogą być zbyt trwałe, bo trudno namówić ludzi do kupna nowej lodówki, jeśli stara działa świetnie. To opisane w literaturze zjawisko było kolejnym powodem mojego psioczenia na świat dzisiejszego kapitalizmu i korporacji. Bo psioczyłem. Do ostatniej soboty.
Spotkana właśnie w weekend, dawno niewidziana znajoma okazała się szefową działu kultury w piśmie kobiecym. "Tak, wiem, wszyscy mnie pytają: To u was jest dział kultury?!" - roześmiała się, uprzedzając me pytanie. Inna, goszcząca na tym samym przyjęciu koleżanka jest podporą pisma konkurencyjnego. Formalnie również kobiecego, ale w istocie czytają je gimnazjalistki. Koleżanka podpora pisze o wszystkim, także o seksie.
Jak wyjawia, ogromny wpływ na to, co pisze, mają reklamodawcy - producenci kosmetyków, ubrań itp. Nie bardzo rozumiałem? Co ma orgazm do Diora? Ano ma. Pani z Diora (umowna, bo mogło chodzić o Chanel czy inne Reserved) nie życzy sobie bowiem stanowczo, by reklamy jej produktów sąsiadowały z tekstem o urokach seksu analnego, opisami przyjemności z praktyk homoseksualnych, nie wspominając o innych ekstrawagancjach. Redakcja, jak wynikało z jej słów, nie miałaby nic przeciwko, by i w tych dziedzinach edukować nasze drogie piętnastolatki, ale konserwatyzm świata reklamy stanął tym ambitnym planom na przeszkodzie.
Nie mam złudzeń. Kiedy jedni chronią swój stateczny wizerunek, inni reklamami obrażają na potęgę. Mimo to jednak zadumałem się nad tym, że to nie sprzeciw czytelniczek (ani ich rodziców), nie odpowiedzialność wydawcy, nie strach przed wyimaginowanymi mackami Kościoła, ale wielkie korporacje są ostatnią zaporą na drodze do całkowitej swobody i złamania ostatnich, marniutkich tabu. Ale jakoś trudno mi wznieść okrzyk: niech żyją koncerny!
PS A skoro już przy reklamie jesteśmy, to ciekawe, czy te pamiętne tanie linie lotnicze kpiące z "Kaczora" odważą się w swej reklamie zażartować z podróży życia naszego El Sol del Peru?