Oczywiście, zależy komu. Jeszcze ze trzy lata temu na prawicy panował pogląd, że jeśli chodzi o Aleksandra Kwaśniewskiego, to rodacy wybaczą mu absolutnie wszystko. I rzeczywiście, gdy razem z parodystą Siwcem posunął się do kpin z Ojca Świętego, a jego popularność ani nie drgnęła, wydawało się, że tak będzie zawsze i Kwaśniewskiemu nic nie zaszkodzi. A jednak teraz ci sami rodacy, którzy wybaczali mu chwianie się nad grobami w Charkowie i wsiadanie przez bagażnik, oburzają się, że stawił się niedysponowany na wykładach czy wiecu. Mimo wszystko Kwaśniewski był przypadkiem szczególnym, niepoddającym się prawom fizyki i politologii. Ponówmy więc pytanie, cóż wybacza się w Polsce politykom zwykłym?
Ano wszystko, co powoduje, że stają się oni podobni do ogółu. Na przykład nieudolność. Nieudacznik, byle poczciwy, wzbudza u rodaka litość tak wielką, że wręcz musi wesprzeć go swym głosem. Żeby pocieszyć. Gdyby na początkach stulecia stawiano pomnik obciachu i klęski, to miałby on pewnie twarz Jerzego Buzka. Przemiły ów człowiek powiódł swój gabinet ku kompromitacji kompletnej, a własnemu ugrupowaniu odebrał szansę na parlamentarny żywot. Ulegał wpływom każdego, bał się swego cienia i bez spytania o zdanie kierowcy nie podejmował żadnej decyzji. A dziś? Sukces w wyborach do Parlamentu Europejskiego, któremu ma szansę szefować! Buzek - mąż stanu, Buzek - mąż opatrznościowy, Buzek - autorytet, Buzek - topmodelka. A nie, to ostatnie to Agata.
Polacy wybaczą też pijaństwo. Króluje przytoczona kilkanaście lat temu przez znanego z przygód alkoholowo-motoryzacyjnych senatora Czarneckiego zasada, iż "kto pije i płaci, honoru nie traci”. Imć senator, choć nawalony, wziął na zderzak policjanta i tak sobie z przytroczonym mundurowym zwiedzał Warszawę. Proszę, nie dość, że Polak, ludowiec, to jeszcze ułan!
Podobnie rzecz się ma z - byle nie przesadnym - łajdaczeniem się. Oczy spaniela, wybaczająca żona u boku oraz łamiąca serca kucharek opowieść, że "przeszliśmy razem ten kryzys” - podręcznik amerykańskiego PR sprawdzi się u nas, o czym zapewne wkrótce będziemy się mieli okazję przekonać.
Polacy głusi są też na zarzuty historyczne i domniemany szpieg sowiecki czy agent SB może być premierem i biskupem. Gorzej z umoczonymi w afery, choć i tu ton wyznacza charakterystyka pewnego ministra wygłoszona przez jego współpracownika: "On? Uczciwy, ale nie fanatyk”. No, wypisz wymaluj stuprocentowy Polak.