Socjaldemokracja Polska i Partia Demokratyczna zgłoszą dzisiaj kandydaturę Tomasza Nałęcza w wyborach prezydenckich - podaje tygodnik "Polityka". Poparcie tych dwóch śladowych partii to jednak zbyt mało, by były szef "rywinowskiej" komisji śledczej mógł marzyć o wygranej.

Reklama

Dlatego pomysłodawcy liczą, że namówią Włodzimierza Cimoszewicza, by dał swoje poparcie Nałęczowi. Problem jednak w tym, że Cimoszewicz niby zapowiedział, że nie wystartuje w wyścigu prezydenckim, jednak komentatorzy zwracają uwagę, że nie zrobił tego zbyt dobitnie i może zmienić zdanie.

Kto jeszcze mógłby poprzeć Tomasza Nałęcza? Według "Polityki", trwają rozmowy z Partią Kobiet, Zielonymi 2004 i Stronnictwem Demokratycznym. "Chcemy jednego kandydata centrolewicy, który byłby w stanie zagospodarować elektorat na lewo od Platformy" - mówi tygodnikowi jeden z działaczy Partii Demokratycznej. Dodaje, że ma nadzieję, iż Nałęcza, jako kandydata, zaakceptuje również SLD.

Trudno jednak uwierzyć, że partia Grzegorza Napieralskiego zrezygnuje z wystawienia własnego kandydata. A nawet ze wsparciem Sojuszu Nałęcz miałby ogromne problemy z wygraną. Z poparciem małych partyjek, jak demokraci.pl, czy SdPl, może tylko pomarzyć o przeniesieniu się na Krakowskie Przedmieście.

60-letni Nałęcz jest profesorem historii UW. Należał do PZPR, a potem do SdRP, z której wystąpił, gdy wyszło na jaw, że jej działalność finansowana była z Moskwy. Był posłem SLD i SdPl oraz wicemarszałkiem Sejmu, przewodził komisji śledczej badającej aferę Rywina. W ostatnich eurowyborach bez powodzenia ubiegał się o mandat europosła.