Kempa jest zdecydowana donieść na Sekułę. "Uważam, że bezprawnie nakłaniał mnie, bym zrezygnowała z żądania bilingów Grzegorza Schetyny, obecnego szefa klubu PO. Mam już gotowy projekt tego zawiadomienia. Chcę, by prokuratura zbadała, czy ta sytuacja jest przestępstwem" - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Beata Kempa z PiS.

Reklama

Posłanka złożyła bowiem wniosek o wykaz rozmów telefonicznych głównych bohaterów afery hazardowej: byłego szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, byłego wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetyny, zdymisjonowanego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i biznesmenów z branży hazardowej: Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska.

Byli świadkowie

Kempa ujawnia, że w tej sprawie doszł do rozmowy między nią a Sekułą w piątek rano, około godz. 9.30 - 9.40, przed posiedzeniem komisji. Mówi, że świadkiem części wymiany zdań był Zbigniew Wassermann, a także Bartosz Arłukowicz z Lewicy. Kempa dodaje, że także w trakcie przerwy w obradach komisji Sekuła miał ją jeszcze raz nakłaniać do pominięcia byłego wicepremiera we wniosku o bilingi. "Nie zgodziłam się" - mówi Kempa.

Reklama

Chodziło o bezpieczeństwo

Co na to Sekuła? Nie udało nam się z nim porozmawiać w sobotę. Jednak w piątek przekonywał media, że w trakcie rozmowy z Kempą zastanawiał się tylko, w jaki sposób bilingi osób sprawujących kierownicze funkcje w państwie, np. jeszcze niedawno urzędującego wicepremiera, mogłyby zostać udostępnione członkom komisji tak, by bezpieczeństwo państwa nie zostało naruszone. "I tylko z tym zwróciłem się do poseł Kempy" - przekonywał szef komisji.

"Ja bardzo lubię panią poseł Kempę. Ale jej wniosek nosi znamiona zabawy z okazji mikołajek, a nie poważnego zawiadomienia. Bo nie wierzę, że pani Kempa mówiła to na poważnie. Ale jeśli mielibyśmy rozmwiaćc na poważnie, to musielibyśmy złożyć do prokuratury wniosek na podstawie artykułu 238 kodeksu karnego. Mówi on o złożeniu fałszywego zawiadomienia do prokuratury, co samo w sobie jest przestępstwem" - mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Sebastian Karpiniuk, sekretarz klubu PO.

Reklama

Kempa i Wassermann w piątek zostali wyrzuceni z komisji głosami PO. Posłowie Platformy przekonywali, że oboje brali udział w procesie legislacyjnym projektu ustawy hazardowej. I dlatego Kempa i Wassermann zostali zgłoszeni na świadków. A to wyklucza ich z obrad komisji.

Na tym samym posiedzeniu członkowie komisji przegłosowali wniosek Kempy o bilingi telefonów komórkowych i stacjonarnych głównych bohaterów afery.

czytaj dalej



Stacje BTS powiedzą, z kim spotkał się Schetyna

Tak Beata Kempa opowiada nam o rozmowach z Sekułą, które poprzedziły te wydarzenia: "W piątek, około 9.30 Sekuła zwołał posiedzenie prezydium komisji. Na początku byliśmy sami. Przewodniczący zasugerował mi wtedy, bym zmodyfikowała mój pomysł ściągnięcia do komisji śledczej bilingów" - opowiada posłanka PiS.

Na czym miała polegać ta modyfikacja? "Na usunięciu z niego zapisu mówiącego o żądaniu bilingów Grzegorza Schetyny, a także logowania się jego telefonu komórkowego do stacji BTS. Dzięki temu wiedzielibyśmy, gdzie tak naprawdę przebywał były wicepremier i czy mógł spotkać się z biznesmenami z branży hazardowej" - przekonuje Kempa.

Dodaje, że rzeczywiście Sekuła mówił o względach bezpieczeństwa. O tym, by rozważyć w jaki sposób posłowie powinni się zapoznać z bilingami, ale by jednocześnie nie wpłynęły one do komisji. "Jednak wyraźnie chciał, bym zrezygowała ze Schetyny" - przekonuje Kempa.

PO nie poprze tego wniosku

Dodaje, że na jeszcze wcześniejszym posiedzeniu komisji śledczej złożyła wniosek o bilingi. "Ale Sekuła nie zgłosił tego pod głosowanie" - mówi Kempa. "Bardzo się zdenerwowałam, gdy w piątek rano przewodniczący zażądał, bym wykreśliła nazwisko Schetyny z wniosku. Prosto z mostu zapytałam go, czy z kimś konsultował ten pomysł. On tylko spuścił głowę. Doszedł do nas Wassermann i Arłukowicz. Zaczęłam przekonywać Sekułę, że Schetyna jest kluczową postacią, że z kalendarium wydarzeń, a także z dokumentacji MSWiA wynika, że musimy sprawdzić, z kim w tym czasie ówczesny wicepremier się kontaktował" - opowiada Kempa.

Co na to Mirosław Sekuła? "Odpowiedział, że jeżeli nie wycofam nazwiska Schetyny, to <PO nie poprze pani wniosku>. Zrozumiałam, że chodzi mu o brak poparcia dla zebrania bilingów wszystkich pozostałych, czyli m.in. Chlebowskiego i biznesmenów Sobiesiaka i Koska" - relacjonuje nam Kempa.

czytaj dalej



To był nacisk

Posłanka twierdzi, że obebrała to jako próbę nacisku, by "odpuściła" sprawę Schetyny. "Jeszcze w trakcie piątkowych obrad komisji śledczej Sekuła do mnie podszedł i zapytał: <Czy pani zmodyfikuje ten wniosek?> Odparłam, że tak, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, ale tylko w zakresie bezpieczeństwa, tak by nie zostały zagrożone informacje o służbowych kontaktach niedawnego wiceszefa rządu. Chodziło o to, by bilingi Schetyny zostały sprowadzone do komisji z zasadami zachowania pełnego bezpieczeństwa. W końcu mój wniosek został przegłosowany. Ale ja i Wassermann zostaliśmy wykluczeni z komisji" - opowiada Beata Kempa.

Schetyna się nie boi

Posłanka dodaje, że PO przegłosowała jej odwołanie, bo nie uległa i nie wycofała nazwiska Schetyny z wniosku o bilingi jego rozmów.

Sam Schetyna odniósł się do tego w sobotę rano: "Bilingi zostały przegłosowane jednogłośnie. Ujawnienie bilingów i sprawa jest zamknięta. To nie ma żadnego związku. To jest właśnie taka PiS-owska wizja świata - my przeciwko wszystkim, wszyscy po złej stronie, my jesteśmy po dobrej. I poseł Kempy i posła Wassermanna prawo dotyczy tak, jak innych obywateli i dobrze, żeby zdali sobie z tego sprawę" - mówił szef klubu PO w RMF FM. Dodał, że nie boi się ujawnienia swoich bilingów.