DGP na początku grudnia 2009 roku odkrył, że asystent społeczny Janusza Palikota jest związany z branżą hazardową. Piotr Sawicki, w latach 2006-2008 nadzorował firmę Biapol, która prowadzi punkty gier na automatach o niskich wygranych. Spółka ma ponad 850 zarejestrowanych automatów do gier.
Po naszym tekście Palikot zapewnił, że nie wiedział o związkach Sawickiego z hazardem i zwolnił asystenta. Sawicki pozostał jednak prominentnym działaczem PO - jest szefem lokalnych struktur partii w powiecie lubelskim.
Na swoim blogu Palikot zamieścił link do kilkudziesięciostronicowych wyjaśnień Sawickiego. To rodzaj listu byłego asystenta do posła, w którym Sawicki wystawia mu świadectwo moralności. Kilka razy zapewnia Palikota, że ten nigdy nie interesował się hazardem. W rewanżu Palikot twierdzi, że Sawicki ma wszelkie predyspozycje do zajmowania ważnych stanowisk w polityce.
Sawicki broni nie tylko Palikota, ale i branży hazardowej: „(...) Kreowanie złego klimatu wokół przedsiębiorców inwestujących w ten sektor rynku spowodowane jest próbą zdywersyfikowania udziału głównych aktorów w aferze hazardowej i przerzucenia odpowiedzialności za jej wywołanie w kierunku właścicieli firm” - napisał były asystent posła PO. Przy okazji bagatelizuje też własne związki z hazardem. Pisze, że za jego czasów Biapol miał „charakter rodzinnej firmy, poszukującej dopiero drogi swojego rozwoju”.
Sprawdziliśmy - kiedy Sawicki był w radzie nadzorczej Biapolu, spółka dostała pozwolenie na prowadzenie ponad 220 punktów z automatami do gier na Lubelszczyźnie i w zachodniopomorskim. Potem jeszcze zwiększyła impet. Branżowe pisma nie mogły wyjść z zachwytu, że w rekordowo krótkim czasie Biapol zdobył kilkanaście zezwoleń.
Choć Sawicki twierdzi, że hazard Palikota nie interesował, przyznaje, że kilka razy rozmawiał z nim o hazardzie. - To było związane z jego i moimi opiniami o aferze hazardowej – tłumaczy w rozmowie z DGP. - Poseł pytał pana o opinie? - pytamy. - Ma taki zwyczaj, że po wystąpieniach publicznych dzwoni i pyta, jak wypadł – wyjaśnia Sawicki.
Czytaj dalej >>>
W swoim liście do posła PO ujawnia, że do Palikota próbowali dotrzeć ludzie z branży hazardowej. „(Była) próba umówienia spotkania poselskiego z Panem, jakiego na wniosek jednego z działaczy PO próbowało się podjąć dwóch przedstawicieli firmy związanej z automatami o niskich wygranych z Zamojszczyzny. Do spotkania tego – za moim pośrednictwem – nie doszło” - podkreśla.
O jaką firmę chodziło? Który z działaczy PO przyprowadził „automaciarzy” z Zamojszczyzny? Sawicki nabiera wody w usta: - Nie muszę panu odpowiadać. To osoba szczebla lokalnego i nie muszę robić mu kłopotów mieszaniem w niepopularne dziś środowisko.
Okazuje się, że przez Biapol przewinęło się jeszcze kilka znanych postaci lubelskiej polityki. Jednym z założycieli i udziałowców spółki był SLD-owski działacz Mirosław Złomaniec. W 2002 r. był szefem Biapolu, a jednocześnie wicemarszałkiem województwa.
W Biapolu, w tym samym czasie gdy nadzorował go były asystent Palikota, pojawił się też Jarosław Edeński - dziś wiceszef Izby Skarbowej z Lublina. Edeński doradzał spółce od maja do listopada 2007 r. Według lubelskiej „Gazety Wyborczej”, wcześniej był w Izbie Skarbowej naczelnikiem wydziału, który zajmował się m. in. wydawaniem zezwoleń firmom prowadzącym działalność na automatach o niskich wygranych. Do Biapolu trafił wprost ze skarbówki, a w 2008 r. do niej wrócił. Jako wicedyrektor Izby Skarbowej nadzoruje m.in. komórkę VAT, choć oficjalnie nie podpisuje żadnych decyzji związanych z Biapolem. Jego przełożonym jest Tadeusz Gawda. To były szef urzędu skarbowego w Biłgoraju, rodzinnym mieście Palikota.
Jak ustaliliśmy, w ciągu ostatnich czterech lat urzędy skarbowe wszczęły wobec Biapolu trzy postępowania kontrolne „w zakresie rzetelności deklarowanych podstaw opodatkowania oraz prawidłowości obliczania i wpłacania podatków stanowiących dochód budżetu państwa za lata 2006, 2007, 2008 oraz I półrocze 2009 r.”. Czym się skończyły kontrole? - Trwają - zapewnia Sylwia Stelmachowska z zespołu prasowego ministra finansów.