Minister zdrowia Ewa Kopacz i prezes NFZ Jacek Paszkiewicz przeprosili w czwartek pacjentów za problemy związane z przepisami dot. stosowania tzw. chemioterapii niestandardowej. W czwartek premier wezwał oboje na rozmowę, by wyjaśnić tę sytuację. Decyzją szefa rządu prezes NFZ nie otrzyma styczniowego wynagrodzenia. Kopacz przyznała, że rozmowa nie była przyjemna, ale bardzo dyscyplinująca. Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział dziennikarzom, że premier zobowiązał Paszkiewicza, aby ten w ciągu dwóch tygodni uregulował sprawy związane z rozporządzeniem.
W piątek prezes NFZ zmienił zarządzenie, w którym określono zasady obowiązujące przy świadczeniu chemioterapii niestandardowej. Zostało ono opublikowane po południu na stronie internetowej NFZ. W poprzednim zarządzeniu z listopada 2009 r., określającym wymagania wobec świadczeniodawców podpisujących umowy na wykonywanie chemioterapii niestandardowej, zapisano, że "świadczenia (chemii niestandardowej) udzielane w miejscu pracy konsultanta krajowego lub wojewódzkiego onkologii klinicznej, hematologii, hematoonkologii dziecięcej, ginekologii onkologicznej - zgodnie ze specyfiką nowotworu". W ocenie wielu lekarzy i dyrektorów szpitali, zapis oznacza, że chemioterapia niestandardowa może być udzielana wyłącznie w ośrodkach, w których pracują konsultanci, a nie jak do tej pory także w innych lecznicach
Premier pytany przez dziennikarzy podczas piątkowej konferencji prasowej, czy wyciągnie konsekwencje polityczne wobec minister zdrowia odparł, że starał się w tej sprawie zbadać zakres odpowiedzialności. "Wydaje mi się, że w tej sprawie podjąłem decyzje i przemyślane, i odpowiedzialne, i precyzyjne" - powiedział.
"Dla mnie absolutnie kluczowe było, żeby doprowadzić do stanu, w którym pacjenci mieli na dogodnych warunkach możliwość korzystania z chemioterapii niestandardowej, żeby natychmiast zlikwidować to zamieszanie, które powstało w wyniku błędu, za który prezes NFZ przeprosił" - podkreślił premier.
Tusk zaznaczył, że po rozmowie z nim prezes NFZ wie, że jeżeli "stan rzeczy nie będzie zadawalający, to się wtedy pożegnamy". "Dymisja nie sprzyjałaby dobremu załatwieniu tej sprawy" - ocenił Tusk. Jak podkreślił, "tego typu decyzje trzeba umieć przygotować, tak żeby pacjent nie ucierpiał". "To było moje główne zastrzeżenie. Ale argumentacja Narodowego Funduszu Zdrowia ma też swoje interesujące aspekty, dlatego ta kara i publiczne przeprosiny wydają mi się na tym etapie wystarczające" - dodał.
Premier przyznał, że "nie ma pojęcia", gdzie trafią pieniądze z kary jaką nałożył na prezesa Paszkiewicza. "Dla mnie istotny był dyscyplinujący wymiar kary, a nie na co te pieniądze pójdą" - mówił. "Trafią prawdopodobnie do budżetu państwa" - powiedział.
Dziennikarze pytali premiera, czy istnieje spór między nim a szefem klubu PO Grzegorzem Schetyną, który w piątek w radiu RMF FM mówił o zbyt łagodnym potraktowaniu odpowiedzialnych za decyzje dotyczące chemioterapii. Zdaniem szefa klubu PO, kara dla prezesa NFZ za to, co się stało jest nieodpowiednia: "Zasłużył rzeczywiście na karę za to, co się stało w ostatnich dniach. To wymaga ostrej reakcji. Ta reakcja ostrą nie jest" - mówił Schetyna.
Tusk podkreślił, że nie ma poczucia gorszych niż kiedyś relacji "z partnerami w Platformie". "Wręcz przeciwnie. Atmosfera wewnątrz Platformy jest lepsza niż wtedy, kiedy musiałem podejmować krytyczne decyzje" - zaznaczył.
"Ktoś, kto stał się obiektem dość surowej decyzji, też ma zupełnie inny punkt widzenia na niektóre kwestie. Dlatego trzeba być absolutnie wyrozumiałym. Każdy ma prawo do swojej oceny. Dzisiaj relacje wewnątrz Platformy oceniam jako bardzo dobre" - powiedział premier.