Świadek pracę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozpoczął w lutym 2006 roku. Oprócz okresu jego pracy w ABW liczne pytania zadawane przez posłów podczas siedmiogodzinnego posiedzenia komisji dotyczyły też czasów wcześniejszych, gdy świadek był prokuratorem. Ocieczek wcześniej m.in. stał na czele Prokuratury Rejonowej Katowice Centrum-Zachód, która prowadziła sprawę głównego świadka afery węglowej Barbary K., "śląskiej Alexis". Sprawą tą zajmował się wtedy przesłuchiwany kilka miesięcy temu przez komisję prokurator Jacek Krawczyk.
Ocieczek powiedział, że środowe zeznania przed komisją śledczą dają mu możliwość zdementowania szeregu informacji prasowych, które miały wymiar spekulacji i przedstawiały go w niekorzystnym świetle.
Posłowie zadawali szczegółowe pytania dotyczące śledztwa prowadzonego wobec Barbary K. w prokuraturze rejonowej. "Znam sprawy, które były w większym zainteresowaniu przełożonych" - powiedział Ocieczek o tamtym śledztwie. Marek Wójcik (PO) cytował pisma Ocieczka ze stycznia 2006 r. do nadrzędnych prokuratorów. Z dokumentów wynikało, że zebrane materiały nie dają podstaw do postawienia Blidzie zarzutów.
"Zebrany materiał dowodowy nie dostarczył podstaw do przedstawienia Barbarze Blidzie zarzutów popełnienia przestępstw związanych z działalnością Barbary K." - cytował pismo Ocieczka z 17 stycznia 2006 r. do katowickiego prokuratora okręgowego. Przytoczył też pismo Ocieczka z 25 stycznia 2006 r. do prokuratora apelacyjnego, w którym innego świadka w sprawie węglowej - Ryszarda Z. - ocenił jako niewiarygodnego.
Przewodniczący komisji Ryszard Kalisz (Lewica) pytał, dlaczego mimo sprawa była kontynuowana w 2006 r. w prokuraturze okręgowej. "Nie podejmuję się oceny moich kolegów z prokuratury okręgowej, których uważam za bardzo dobrych fachowców" - powiedział Ocieczek. Dodał, że "jeśli postępowanie jest umorzone, to może być także podjęte, jeśli pojawią się nowe okoliczności w sprawie".
Wójcik pytał też o kwestię stosowania technik operacyjnych, w tym podsłuchów wobec Blidy. "Czy było jakieś postępowanie wyjaśniające, dlaczego techniki operacyjne w stosunku do numerów użytkowanych przez Blidę były prowadzone również już po jej śmierci przez jakiś czas?" - dopytywał poseł. Świadek odpowiedział, że w Agencji było prowadzone postępowanie wyjaśniające i dyscyplinarne dotyczące kwestii ewentualnych nieprawidłowości związanych ze sprawą byłej posłanki i próbą jej zatrzymania.
czytaj dalej
Odnosząc się do swej obecności na miejscu tragedii w dniu samobójstwa Blidy 25 kwietnia 2007 r. świadek powiedział, że na Śląsku był wówczas w związku z wyjazdem na pogrzeb. Po otrzymaniu informacji o tragedii i konsultacji z szefem ABW Bogdanem Święczkowskim pojechał do domu Blidy wraz z zastępcą szefa departamentu postępowań karnych Andrzejem Stróżnym. Wyjaśnił, że na miejscu odebrał informacje od funkcjonariuszy i zasugerował, że wskazana byłaby pomoc psychologiczna dla rodziny Blidy i członków grupy realizacyjnej. "W żadnym wypadku nie zacierałem śladów, ani nie utrudniałem prowadzenia czynności" - podkreślił. Ocieczek zeznał, że na miejscu tragedii pojawił się jeszcze przed prokuratorami i był tam aż do pojawienia się prokuratora apelacyjnego.
"Ubolewam, że doszło do tak tragicznego zdarzenia i trzeba podjąć kroki, aby wyeliminować takie tragedie w przyszłości" - powiedział świadek. Zeznał, że po śmierci Blidy w ABW przeprowadzono nadzwyczajne szkolenia dotyczące przeprowadzania przeszukań i zatrzymań - przeszli je funkcjonariusze z każdej delegatury.
Posłowie pytali też świadka o jego karierę w ABW. "W ciągu dwóch lat w ABW awansował pan od szeregowca na pułkownika (...); czy tak szybki awans nie był sprzeczny z ustawą o ABW?" - pytał Tadeusz Sławecki (PSL). Ocieczek odpowiedział, że nie zabiegał o awanse, zarówno w prokuraturze, jak i w ABW. "Myślę, że to pytanie należy skierować do moich przełożonych" - powiedział świadek.
Posłowie zadali w tej sprawie pytanie jednemu ze stałych ekspertów komisji Włodzimierzowi Walczakowi. Walczak powiedział, że czas przewidziany na poszczególne awanse można skrócić o połowę, przepis nie wspomina natomiast o sytuacji omijania poszczególnych stopni. Zastrzegł jednak, że sprawa wymaga głębszej analizy.
Świadek zeznał też, iż nie dociekał przyczyn wydania przez ówczesnego szefa ABW Witolda Marczuka w kwietniu 2006 r. polecenia dotyczącego filmowania zatrzymań dokonywanych przez Agencję. "Wykonałem polecenie szefa, nie dociekałem przyczyn jego wydania. Uważam, że miało ono oparcie w obowiązujących przepisach" - powiedział Ocieczek o poleceniu Marczuka.
Podczas posiedzenia komisji w ubiegłym roku Wójcik przytoczył treść polecenia z 21 kwietnia 2006 r. podpisanego przez Ocieczka i skierowanego do naczelników wydziałów postępowań karnych Agencji. W poleceniu Ocieczek wskazał, że "zgodnie z poleceniem" Marczuka realizacje polegające na zatrzymaniu osób wraz z przeszukaniem miejsc zamieszkania powinny być utrwalane. "Kopie materiałów należy przesłać bezpośrednio do gabinetu szefa ABW" - głosił tekst odczytany wtedy przez Wójcika. W połowie października podczas zeznań przed komisją Marczuk mówił, że nie pamięta okoliczności wydania tego polecenia.
Kalisz pytał również, dlaczego nazwisko i osoba świadka często pojawia się w związku ze sprawą węglową. "Odpowiedź jest bardzo prozaiczna: właściwość miejscowa" - odparł Ocieczek, przed przejściem do ABW pracował w Katowicach.
Świadek będzie jeszcze zeznawał w innym terminie na posiedzeniu zamkniętym.