Tych głosów wystarczy, by ewentualnie odrzucić projekt w pierwszym czytaniu. PiS o swojej strategii w tej sprawie ma dyskutować na wtorkowym posiedzeniu klubu.
Najbardziej w sprawie parytetów jest podzielona PO. We wtorek w Sejmie ma się odbyć konferencja na temat parytetów organizowana przez Kongres Kobiet. Ma wziąć w niej udział marszałek Bronisław Komorowski, który nie popiera ustawy, oraz gorący zwolennik parytetów szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.
W poniedziałek przeciwko ustawie wypowiedziała się pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska. Przedstawiła ekspertyzy prawne, według których projekt jest sprzeczny z konstytucją. Przeciwniczkami parytetów jest większość jej koleżanek w klubie parlamentarnym. Posłanki chcą, by preferencje dla kobiet znalazły się w wewnętrznych regulacjach partii. "Ustawowe zagwarantowanie parytetów nie musi poprawić sytuacji obecności kobiet w polityce. Lepszym rozwiązaniem byłoby zagwarantowanie dobrych miejsc na listach wyborczych, to od tego często zależą decyzje wyborców" - mówi Iwona Śledzińska-Katarasińska. Dlatego PO chce wprowadzić zasadę, by w kolejnych wyborach w pierwszej piątce na liście były co najmniej dwie kobiety. To m.in. opór posłanek PO był powodem porzucenia pomysłu zgłoszenia własnej ustawy o parytetach.
Zamiast tego Platforma może zaproponować poprawkę do ustawy, która zmniejszy parytet z 50 proc. do 30. Kongres Kobiet proponuje w swoim projekcie ustawy, by połowa miejsc na listach we wszystkich rodzajach wyborów była obsadzana przez kobiety.