Poparcie na poziomie półtora procenta to nie tylko polityczna kompromitacja. To organizacyjna katastrofa. Samoobrona i LPR nie dostaną już ani złotówki z budżetu państwa. Małe są szanse, że obie partie przetrwają taką próbę. Ich liderzy zamilkli. Andrzej Lepper był wczoraj nieuchwytny. I tylko najwierniejsi mu politycy zapewniają, że Samoobrona nie składa broni.

Reklama

Filipek nie straszy blokadami

"Nasi wrogowie chcieliby zobaczyć koniec, ale mogą zobaczyć koniec kija, który kiedyś wróci" - zapowiada w rozmowie z DZIENNIKIEM Renata Beger. Krzysztof Filipek dodaje, że partia będzie działać aktywnie, ale zapewnia od razu, że nie będzie już organizować blokad. "Teraz jest inna rzeczywistość. Polska w Unii, nowe wyzwania i inne metody działania" - uściśla Filipek.

Gdy pytamy polityków Samoobrony o plany na przyszłość, w ich głosie wyczuwa się żal. "Potrafię ciężko pracować" - zapewnia Filipek. Mateusz Piskorski chce skończyć doktorat i wrócić do pracy na uczelni. Ambitne plany ma też Renata Beger: "Muszę skończyć pracę licencjacką. Mam ją już napisaną, ale wybory mi wszystko przerwały" - opowiada była posłanka i studentka politologii. A po licencjacie będzie magisterium, zapowiada była posłanka. Zanosi się na to, że będzie miała dużo czasu na studia. Najbliższe wybory pewnie za cztery lata.

Reklama

Największym przegranym z list Samoobrony jest jednak Leszek Miller. Kiedy przyjął zaproszenie Leppera, zapowiadał, że jest w stanie wygrać z szefem SLD Wojciechem Olejniczakiem. Poległ, i to z kretesem. "Przyjmuję tę porażkę" - mówi nam były premier. "Ryzyko pójścia do wyborów z Samoobroną było zbyt duże. Ale podjąłem je, bo wolę żyć ze świadomością, że przegrałem, ale jednak poparło mnie prawie 7 tys. ludzi, niż ze świadomością, że zostałem wyeliminowany przez moich byłych kolegów " - mówi Miller.

Co teraz będzie robił? "Jeśli uznam, że koncepcja budowy nowej partii lewicy jest potrzebna, to będę ją realizował. A jeśli nie, to nie" - mówi bez emocji.

Wierzejski chce walczyć

Reklama

Głucha cisza zapadła też w szeregach LPR. W niedzielę Roman Giertych buńczucznie zapowiadał, że jego partia jeszcze powróci do parlamentu. Gdy jednak poznał wynik wyborczy swojej partii, zrezygnował z szefostwa LPR i zapowiedział, że wraca do praktyki adwokackiej. "Obozu narodowego nie da się tak łatwo zniszczyć. Nie da się przekreślić ponadstuletniej tradycji walki o Wielką Polskę" - zapowiada bojowo na swoim blogu Wojciech Wierzejski. Pisze, że LPR czeka teraz "nowy etap walki", a z każdym dniem rządów Platformy "coraz więcej racji" będzie po stronie Ligi. O szczegóły tego tajemniczego planu próbowaliśmy wypytać Krzysztofa Bosaka. "Teraz jest czas na przemyślenie powodów porażki i koncepcji działania na przyszłość" - stwierdził lakonicznie. Sam chce "uporządkować sprawy poselskie i prywatne".

W Sejmie VI kadencji zabraknie lidera Prawicy Rzeczypospolitej, niedawnego marszałka Marka Jurka. "Będziemy poza Sejmem kontynuować naszą działalność polityczną, i to również dotyczy mojej aktywności" - mówi nam Jurek. I już dziś zaczyna przygotowania do wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Piekarska będzie odwiedzać Sejm

Poza parlamentem znaleźli się znani politycy Lewicy i Demokratów. Już wiadomo, że do Sejmu nie dostaną się Robert Smoktunowicz, Piotr Gadzinowski i Katarzyna Piekarska, która była posłanką ostatnich czterech kadencji Sejmu.

"Doskonale sobie wyobrażam życie poza parlamentem, ale już bez aktywności społecznej sobie nie wyobrażam" - mówi Piekarska. Podkreśla, że jest radcą prawnym i wróci do zawodu. "A poza tym wciąż będę aktywnie działać na rzecz dzieci. Mam przygotowane dwa projekty ustaw dotyczących zwalczania pedofilii i będę namawiać kolegów, żeby je wnieśli w przyszłej kadencji" - mówi Piekarska, która pewnie na ulicę Wiejską będzie często zaglądać.