W orędziu "Nie trzeba tracić nadziei" Maciej Giertych (ojciec Romana) nie owija prawdy w bawełnę. "Może nie jesteśmy tacy wspaniali, jak myśleliśmy, może nie wszystko, co robiliśmy, robiliśmy dobrze, może działaliśmy za mało, nieudolnie" - pisze europoseł LPR i nawołuje do pokory.

Reklama

Jak na nestora przystało, łaje, ale i udziela wskazówek. "Rasowy polityk musi mieć gdzie odskoczyć, gdy sytuacja jest niesprzyjająca" - pisze. Przypomina narodowcom, że polityka to "obowiązek patriotyczny", a nie "droga do łatwych zarobków", i zaleca, by "nauczyć się żyć oszczędniej" i "nauczyć wiązać koniec z końcem".

Giertych nie zapomina, by przy okazji zaagitować o charytatywną pracę na rzecz LPR i datki na jej rzecz. W zamian obiecuje tylko krew, pot i łzy. "Przyjdzie nam teraz działać bez środków materialnych, bez perspektywy korzyści osobistych". Daje jednak nadzieję: "Nie jesteśmy bez atutów. Mamy młode, przeszkolone kadry, wielu było posłami lub asystentami posłów. Kilku było ministrami czy wiceministrami. Wielu otarło się o media, nauczyli się panować nad mimiką, nad dykcją, mówić krótko i klarownie".

Orędzie wywołało żywą reakcję na forum. Komentarze nie pozostawiały wątpliwości: "Seniorze, już wystarczy twoich rad" - napisał ktoś podpisujący się "LPR". A "Biały" dodał: "Większość autentycznych narodowców z LPR odeszła, mając serdecznie dosyć dyktatorskich rządów RG i jego pretorian". Równie gorzkie słowa padają dalej: "LPR pod wodzą Pana syna nie potrafiła budować wielkiego ruchu narodowego poprzez kompromis, ale na zasadzie zamordyzmu i nieszanowania innych cennych jednostek i grup".

Reklama