Specjalny list z prośbą o przyspieszenie sejmowych prac skierował do marszałka Sejmu szef klubu parlamentarnego Platformy Zbigniew Chlebowski. "To prawda. Mamy dobry projekt ustawy i chcemy by jak najszybciej, jeszcze na tym posiedzeniu, trafił pod obrady" - przyznaje Chlebowski.

Reklama

Tempo ma być prawie tak samo szybkie jak dwa lata temu, gdy PiS przejmowało TVP i Polskie Radio. "Wariant optymistyczny to przeprowadzenie zmian w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, a następnie we władzach mediów publicznych do końca pierwszego półrocza" - ocenia prowadząca sprawy medialne w PO posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska.

Rozgrywka już się zaczęła. Premier Donald Tusk nie pozostawia wątpliwości, co zamierza. "Andrzej Urbański powinien natychmiast odejść z TVP" - powiedział w wywiadzie dla wczorajszego "Newsweeka". I oskarżył media publiczne o "radykalne upolitycznienie". Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Wprost" broni Urbańskiego: "Tu nie chodzi o stołek, lecz o obronę resztek pluralizmu w mediach elektronicznych. Przejęcie przez PO telewizji publicznej oznacza kres tego pluralizmu" - mówi. I dodaje, że jego zdaniem prezes TVP ma pełne prawo do wszelkich rozmów, które pozwolą mu utrzymać fotel prezesa TVP.

Z kim więc ma rozmawiać Urbański? Głównie z lewicą. Już doszło do spotkania Jarosław Kaczyński - Wojciech Olejniczak. DZIENNIK potwierdził to po raz kolejny. Lider SLD rozmawiał też o mediach publicznych, i to już informacja oficjalna, z prezydentem Lechem Kaczyńskim. W obronę swojej pozycji włączył się sam Urbański. Prezes TVP oskarżył PO o naciski polityczne. "Były nieformalne sygnały brzmiące jak pogróżki, że jeżeli chcesz się ocalić, to powinieneś odejść. To był ktoś z Platformy" - powiedział wczoraj DZIENNIK. Urbański próbuje też zjednać sobie środowiska mu nieprzychylne. Sztandarowy program publicystyczny telewizji publicznej będzie prowadził Tomasz Lis, do tej pory superkrytyczny wobec Telewizji Polskiej. Ale swój program ma dostać także jego poprzednik Bronisław Wildstein, również dotąd niechętny Urbańskiemu.

Reklama

Obie strony prowadzą wyścig z czasem. PO chce uchwalić ustawę medialną do końca lutego. Zakłada ona przede wszystkim skasowanie obecnej KRRiT. W jej miejsce powstałaby nowa. Jej członkowie musieliby mieć rekomendację dwóch uczelni wyższych i dwóch stowarzyszeń twórczych. Byłoby ich siedmiu zamiast pięciu. To oni wybraliby nowe władze mediów publicznych. Odbyłoby się to w konkursach, co ciekawe, z udziałem przedstawiciela Ministerstwa Skarbu. Rada straciłaby też prawo nadawania koncesji na rzecz podległego premierowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej. "To absurdalny projekt. Sprowadza się do wymiany ludzi i zwiększenia wpływu rządu na media" - twierdzi obecny szef KRRiT, związany z PiS Witold Kołodziejski. I dodaje: "To niezgodne z konstytucją i prawem europejskim".

Na słowach sprzeciwu ze strony PiS się nie skończy, bo niemal pewne jest weto prezydenta. O jego przyjęciu bądź odrzuceniu zdecydują 53 głosy LiD. A potem niemal na pewno ustawa trafi do Trybunału Konstytucyjnego.