"Kilkadziesiąt tysięcy naszych działaczy już szykuje się do zablokowania Warszawy. Atmosfera jest gorąca, bo niezadowolenie jest duże" - mówi Marta Pióro z NSZZ "Solidarność". W całej Polsce związek już rozlepia plakaty i rozdaje ulotki informujące o manifestacji.

Reklama

"Wagony PKP, którymi dojadą protestujący, też już są zarezerwowane" - dodaje Pióro. Związkowcy twierdzą, że mają już dość ignorowania ich przez rząd. Dlatego przed kancelarią premiera będą walczyć o "godną pracę, godną emeryturę i dogodne życie". To właśnie tam będą chcieli wręczyć Donaldowi Tuskowi swoje żądania: wzrostu płac, utrzymania wcześniejszych emerytur i nieograniczania praw pracowniczych.

Jedną z najbardziej aktywnych grup manifestantów na przyszłotygodniowej demonstracji mają być nauczyciele. To im najbardziej zależy na tym, by nie stracić prawa do wcześniejszych emerytur. "Rząd prowadzi pozorowany dialog. Nie odpowiada na nasze listy i petycje. Boimy się, że jeśli wycofamy się z protestu, nasze stanowisko nie będzie przez stronę rządową brane pod uwagę" - mówi Stefan Kubowicz, szef sekcji oświaty "Solidarności".

Demonstrację wesprze też kilka tysięcy stoczniowców, którzy obawiają się utraty miejsc pracy. "Autokary są już zamówione, z naszej stoczni będzie ponad tysiąc osób" - zapowiada Roman Gałęzewski z "Solidarności" Stoczni Gdańsk.

Reklama

Kolejne kilkanaście tysięcy to posiłki ze Śląska. Ale - jak zastrzega Bogdan Biś, wiceszef regionu śląsko-dąbrowskiego "Solidarności" - z każdym dniem chętnych przybywa. "Mamy tylko spory problem z autokarami, bo to ostatni weekend wakacji. Chętnych jest znacznie więcej niż autobusów, które możemy załatwić" - mówi. Co przygotowują znani z krewkich charakterów górnicy, którzy nieraz demolowali już stolicę? "To niespodzianka" - odpowiada Biś.

Demonstrację zamierza też zasilić znany z radykalnych zachowań "Sierpień 80". "Wybieramy się na manifestację zarówno <Solidarności> 29 sierpnia, jak i ZNP 1 września" - mówi Bogusław Ziętek, lider tego związku. Zainteresowanie demonstracją jest duże. "Nasi członkowie będą zabierać się do stolicy z grupami <Solidarności> lub samodzielnie docierać na miejsce" - mówi. Ziętek solennie obiecuje, że tym razem burd nie będzie. "Jako goście zawsze zachowujemy się tak, by nie komplikować sytuacji" - dodaje. Jednak związkowcy od Janusza Śniadka nie do końca ufają tym zapewnieniom. Zamierzają pilnować górników na całej trasie manifestacji.

Trzy dni później stolica znów przeżyje najazd. Mocnym akcentem chce zaznaczyć początek nowego roku szkolnego szef ZNP Sławomir Broniarz. Nie wiadomo jeszcze, jak liczna będzie demonstracja nauczycielskiego związku. "To wyjaśni się w poniedziałek po kolejnej turze rozmów z rządem. Wczoraj rozesłaliśmy do wszystkich województw plakaty, od dziś będą rozlepiane w szkołach" - mówi Magdalena Kaszulanis, rzecznik ZNP.

Reklama

Nadzieje związkowców zarówno z "Solidarności", jak i ZNP na spełnienie ich żądań mogą okazać się płonne. Prowadzący w imieniu rządu negocjacje Michał Boni zapowiada, że rząd nie ugnie się pod presją demonstracji i będzie konsekwentnie wprowadzał zaplanowane reformy. Choć jak przyznaje, jest jeszcze czas na dyskusje. Właśnie na takie rozmowy liczy OPZZ, trzecia największa centrala związkowa, która nie przyłącza się do protestów.

"Umówiliśmy się z rządem, że z wszelkimi akcjami protestacyjnymi wstrzymamy się, aż będzie gotowy projekt ustawy o emeryturach pomostowych. Tego projektu nie ma, więc nie mamy powodu do manifestacji. Projekt ma być pod koniec września. Wtedy się z nim zapoznamy i podejmiemy decyzje, czy akcja jest potrzebna" - mówi DZIENNIKOWI Piotr Strębski z centrali OPZZ.