"Mamy dziś stocznie i emerytury. Tu nie ma co debatować. Trzeba rozstrzygnąć, czy odpuszczamy to, czy nie. W Polsce jest dziś polityczny pat" - mówił podczas obrad Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" członek prezydium związku Jacek Smagowicz. "Jeżeli nie będziemy przygotowani do nawet fizycznego zwarcia, to jako związek przegramy" - stwierdził.
>>>Zobacz, jak wyglądała ostatnia manifestacja "Solidarności" w Warszawie
A co z rozmowami związkowców z rządem? Przewodniczący Zarządu Regionu Wielkopolska Południowa Jan Mosiński uznał, że "nie wyobraża sobie" dalszych rozmów związku z sekretarzem stanu w kancelarii premiera Michałem Bonim.
Dlaczego? Związkowiec nie owijał w bawełnę. "Jak to wygląda, żeby partnerem <Solidarności> był agent bezpieki? To celowy pomysł Donalda Tuska, że wystawia nam takiego człowieka" - tłumaczył, nawiązując do ubiegłorocznej spowiedzi Boniego. Boni sam wyznał, że współpracował z SB.
Związkowcy uważają również, że trzeba nie tylko zmienić rozmówców, ale również używać innego języka podczas negocjacji z rządem. "Jeżeli cham używa chamskiego języka, to my tak samo musimy odpowiadać. Niesiołowski, Szejnfled i cała ta spółka - trzeba wziąć to towarzystwo za krawaty. Skończmy z parlamentarnym językiem, mówmy językiem ulicy" - apelował Mosiński.
Ostudzić gorące emocje kolegów próbował przewodniczący związku Janusz Śniadek."Na to tylko oni czekają, żebyśmy zareagowali chamstwem na chamstwo i dali się wciągnąć w tę pyskówkę" - tłumaczył. Przyznał jednak, że po "tamtej stronie kurs się zaostrza". "Być może będziemy zmuszeni kontynuować takie manifestacje jak ta w Warszawie" - stwierdził.