Z ustaleń DZIENNIKA wynika, że bezpośrednią przyczyną rezygnacji Fotygi była informacja o tym, że prezydent zamierza zatrudnić w Pałacu Witolda Waszczykowskiego. Główny negocjator rządu został w lipcu odsunięty przez szefa MSZ Radosława Sikorskiego od rokowań w sprawie tarczy. Gdy wiedział już, że w połowie sierpnia dojdzie do decydujących rozmów z Amerykanami, postanowił działać.

Reklama

Podjął decyzję, że udzieli wywiadu tygodnikowi "Newsweek" i opowie o szczegółach negocjacji. Wie, że gdy jego słowa ujrzą światło dzienne, wywołają burzę. I niechybnie skończą się jego dymisją. Z naszych informacji wynika, że Waszczykowski zgodził się na wywiad dopiero wówczas, gdy dostał na to błogosławieństwo prezydenta. A wraz z nim i obietnicę, że Lech Kaczyński nie zostawi go na lodzie. "Nie obiecał niczego konkretnego, ale najpewniejsza wydawała się funkcja sekretarza stanu ds. polityki międzynarodowej" - przyznaje jeden ze współpracowników prezydenta.

O swoich planach wobec Waszczykowskiego Lech Kaczyński na początku sierpnia rozmawia z Fotygą. Dochodzi między nimi do ostrej kłótni. Szefowa kancelarii opuszcza spotkanie ze łzami w oczach. Składa dymisję. Ale prezydent nie chce jej przyjąć. Prosi o przemyślenie decyzji. Fotyga jedzie na urlop.

Dlaczego zareagowała tak gwałtownie? Po pierwsze, bo od pewnego czasu o polityce międzynarodowej prezydent rozmawiał raczej w gronie Małgorzata Bochenek – Michał Kamiński – Adam Bielan, niż z byłą szefową MSZ. Gdy na początku lipca do kancelarii przyszedł Piotr Kownacki, Fotyga liczyła, że przejmie od niej większość urzędniczych obowiązków. Ale nic takiego nie nastąpiło.

Reklama

Informacja o tym, że do tego grona doradców dołączy jeszcze Waszczykowski, przelała jej czarę goryczy. Tym bardziej że z Fotygą nigdy za sobą nie przepadali. Gdy była szefem polskiej dyplomacji, Waszczykowski był jej zastępcą. "Parę razy się załamał i chciał rezygnować z funkcji" - wspomina nasz rozmówca z MSZ. Dlaczego? Bo Fotyga go nie oszczędzała. Kilkakrotnie wyrzucała go za drzwi z ważnych narad. "Rzeczywiście, parę razy go tak potraktowała, że aż bolało" - wspomina jeden z dyplomatów. Był świadkiem sytuacji, gdy w szerszym gronie Fotyga przerwała wywód Waszczykowskiego słowami: "Pan się już dzisiaj nie odzywa".

W środę 6 sierpnia Fotyga wyjechała na urlop. Jak mówi bliski jej polityk: z przekonaniem, że te dwa tygodnie nie zmienią jej decyzji. Miała jednak nadzieję, że zdanie zmieni prezydent. I zmienił.

"Wydarzenia, które miały miejsce w czasie jej nieobecności, pokazały prezydentowi, że poradzi sobie bez Fotygi" - przyznaje nasz rozmówca z Pałacu. Gdy dwa dni po jej wyjeździe wybucha konflikt w Gruzji Lech Kaczyński nawet do niej nie dzwoni. Wzywa za to z urlopu Bielana. Prosi go, by był blisko i doradzał. W sobotę 9 sierpnia Kaczyński zwołuje w Pałacu naradę. Z ważnych osób z jego otoczenia nie ma na niej tylko Fotygi. Kilka dni później prezydent podejmuje ryzykowną decyzję i jedzie do Gruzji. Ma tam mocne wystąpienie na wiecu w Tbilisi.

Reklama

Wieczorem w czwartek 14 sierpnia kończą się negocjacje w sprawie tarczy. Minister Sikorski parafuje umowę z Amerykanami. Prezydent mówi współpracownikom, że to dzięki odwadze Waszczykowskiego. Słowem nie wspomina o Fotydze, o której jeszcze niedawno mówił, że jej lipcowa wizyta w USA uratowała negocjacje.

Podziękuje jej dopiero podczas uroczystości podpisania umowy. Ale w żaden sposób nie wyróżni jej roli w tych rokowaniach. Nowym bohaterem Pałacu jest bowiem Waszczykowski, który za swój wywiad zapłacił dymisją z funkcji w MSZ i odmową wysłania na placówkę do Kairu.

W poniedziałek 18 sierpnia Fotyga wraca z urlopu. Ponawia rezygnację. Tym razem prezydent już jej nie namawia do pozostania. Po środowej uroczystości podpisania umowy o tarczy dymisjonuje szefową swojej kancelarii.