Kownacki w ostatnich dniach przez polskie media idzie jak burza. Już teraz przekazuje stanowisko prezydenta w najważniejszych sprawach. "Mam codziennie kilkanaście zaproszeń na różnego rodzaju wywiady" - przyznawał w rozmowie z jednym z dziennikarzy.
Na wywiady zgadza się chętnie, co biorąc pod uwagę jego poprzedników na funkcji szefa kancelarii, jest dość niezwykłe. Ale to zdaniem niektórych może się okazać jego największym problemem. "Kownacki, lansując się w ten sposób, szybko skonfliktuje się z Michałem Kamińskim, zazwyczaj pojawiającym się w mediach w imieniu prezydenta, a to może sprawić, że z kancelarii zniknie równie szybko, jak się w niej pojawił" - tłumaczy nam jeden z polityków PiS.
Ale Kownacki to doświadczony gracz. Poznał Lecha Kaczyńskiego na początku lat 90. W 1992 r., po śmierci Waldemara Pańki, Kownacki był jego konkurentem do prezesury NIK. Ale przegrał. Okazało się jednak, że dość szybko znaleźli wspólny język, i gdy Sejm wybrał Kaczyńskiego na szefa NIK, ten powierzył Kownackiemu stanowisko swojego zastępcy.
W NIK Kownacki był dość lubiany - choć jak mówi jeden z jego współpracowników z tamtego okresu, były wiceprezes ma jedną dość irytującą wadę. "To przesympatyczny facet, ale potrafi sobie zjednywać ludzi tylko wtedy, gdy mu się to w jakiś sposób opłaca" - mówi nasz rozmówca.
Jednak Kaczyński darzył go bezgranicznym zaufaniem. "Lech wyraźnie go preferował jako najbardziej kompetentnego spośród swoich zastępców" - wspomina Wojciech Jasiński, bliski współpracownik obu panów w NIK. To właśnie Jasiński, już jako minister skarbu w rządzie PiS, postanowił zaproponować Kownackiemu pracę w PKN Orlen. Kownacki był tam najpierw wiceprezesem, a od 2007 r. szefem paliwowej spółki. "Uważałem, że w Orlenie powinien być człowiek, który ma spojrzenie na problemy państwa" - tłumaczy dziś Jasiński.
Zarówno przyjaciele Kownackiego, jak i wrogowie z trudem przypominają sobie jego wady czy słabości. No może poza jedną. "Kownacki chorobliwie kocha swojego psa bigla. Gdy wspólnie pracowaliśmy w NIK, potrafił urywać się z pracy tylko po to, by wyjść z nim na spacer" - mówi nam pracownik NIK. Miłość Kownackiego do bigla o wdzięcznym imieniu Tofi rzeczywiście jest bezgraniczna. Jak wspomina jego przyjaciółka Danuta Safian, kiedyś gdy pies zimą wbiegł na zamarznięte jezioro, Kownacki z narażeniem życia pobiegł go ratować. Wszedł na lód, ten się pod nim zarwał, ale mimo to uratował pupila, choć później ciężko zachorował - wspomina Safian.
Kownacki z Orlenu odszedł na początku tego roku. Został odwołany, bo jak uznała rada nadzorcza "angażował się za bardzo w bieżącą politykę, co negatywnie oddziaływało na wizerunek spółki".
Jednak w lipcu, gdy pojawił się w Kancelarii Prezydenta, mało kto mówił o jego politycznym zacięciu. "Piotr urzędnikiem jest wręcz idealnym. Politykiem? Z tym u niego gorzej" - mówi nam jeden z prominentnych polityków PiS związanych z Pałacem Prezydenckim. Ale ma inne atuty, które dostrzega Aleksander Szczygło potencjalny kontrkandydat Kownackiego do kierowania kancelarią.
"Jest błyskotliwy, zna języki. Ma wyrafinowane poczucie humoru" - opisuje rywala. Choć Kownacki języków zna kilka, to większość naszych rozmówców z uznaniem wymienia przede wszystkim biegłą znajomość portugalskiego. "Typowy polski inteligent" - ocenia Elżbieta Jakubiak, była szefowa gabinetu Lecha Kaczyńskiego.
Jego kandydaturę na szefa prezydenckiej kancelarii pozytywnie ocenia nawet lewica. "Ma u mnie kredyt zaufania" - mówi szef kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego Ryszard Kalisz.