Docelowo Platforma najchętniej widziałaby Marcinkiewicza jako swojego posła w Parlamencie Europejskim. Problem w tym, że on ma własne ambicje polityczne. I według jego znajomych myśli raczej o innym europejskim scenariuszu: wystartować do europarlementu z własną listą.
Co do tego, że Marcinkiewicz ma wciąż duże ambicje polityczne na polskim podwórku, zgodni są wszyscy: zarówno znający go politycy PO, jak i PiS. Analiza różnych badań nie pozostawia wątpliwości, że jeśli Marcinkiewicz zdecydowałby się na tworzenie nowego ugrupowania, to mogłoby ono w największym stopniu zaszkodzić właśnie PO. Jej politycy mają tego świadomość.
"Zdajemy sobie sprawę, że nowa partia założona przez Kaziemierza Marcinkiewicza odebrałaby 8 – 10 proc. poparcia Platformie" - przyznaje wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski. Natychmiast się jednak pociesza: "Zauważyliśmy jednak, że w ostatnim czasie Marcinkiewicz wysyła pozytywne sygnały w naszym kierunku".
Były premier rzeczywiście chwali w wywiadach rząd Tuska. Za kulisami toczy się jednak gra o jego pozycję. "Popularność Marcinkiewicza to dla Tuska zagrożenie. Teraz trwają negocjacje z Pałacem Prezydenckim, by prezes NBP pozostawił go w EBOiR" - mówi DZIENNIKOWI członek ścisłych władz PO. Inny dodaje: "Taki finał jest prawdopodobny, bo Skrzypek nie ma za bardzo innego kandydata".
Sam Skrzypek nie ujawnia nazwiska swojego kandydata. "Prezes już dawno określił kryteria wyboru: apolityczność, doświadczenie i biegły angielski" - mówi tylko Tadeusz Deszkiewicz z departamentu komunikacji NBP.
Nieoficjalnie pracownicy banku już spekulują: to będzie Marcinkiewicz. Były premier w rozmowach ze znajomymi nie pozostawiał wątpliwości, że tak czy inaczej chce jeszcze jakiś czas pozostać z boku w Londynie. W ten sposób ma szansę poczekać na rozwój sytuacji politycznej w kraju. PiS może na to przystać, bo jak kalkuluje, były premier jest już raczej zagrożeniem dla PO niż dla tej partii. PO wariant z EBOiR jest też na rękę: na rok nie musi się obawiać, że Marcinkiewicz coś wykombinuje politycznie. A co potem? – Mógłby z powodzeniem poprowadzić za rok naszą listę do europarlamentu – usłyszeliśmy od kilku ważnych polityków PO. Jeden z jego znajomych ripostuje jednak: – Kazik na to nie pójdzie. Dla niego to byłoby polityczne zesłanie – mówi. I dodaje, że Marcinkiewicz myśli raczej o przetestowaniu własnej popularności w kraju przez start w eurowyborach pod własnym szyldem partyjnym. Sam Marcinkiewcz nie bez kozery wysyła sprzeczne sygnały. Raz sugeruje, że blisko mu do PO. Innym razem, jak to było pod koniec lutego w rozmowie z Radiem RMF FM, grozi partii Tuska, że chyba będzie musiał wrócić z Londynu, by założyć własną partię i odebrać trochę głosów Platformie. To była jednak tylko reakcja na wydarzenia dzień wcześniej, kiedy z funkcji prezesa RUCH został odwołany jego człowiek Adam Pawłowicz. – To był mocny policzek od Platformy dla niego – komentuje jeden z polityków PiS. Gra o Marcinkiewicza więc trwa.