Tuż przed wyborami, na konferencji prasowej pokazano nagrania audio i wideo, na których była posłanka Platformy Obywatelskiej Beata Sawicka miała przyjąć od agenta CBA 50 tysięcy złotych łapówki. Opozycja oskarżyła PiS o celową agitację wyborczą. Szef CBA Mariusz Kamiński bronił się, że tego wymagało dobro śledztwa.
To nieprawda - twierdzą dziennikarze śledczy RMF. Ustalili oni, że kilka dni przed planowaną konferencją CBA w poznańskiej prokuraturze pojawili się funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego z Warszawy. Zasugerowali prokuraturom, aby ujawnili część materiałów operacyjnych.
Te fakty potwierdził reporterom radia RMF FM prokurator Andrzej Laskowski z oddziału Prokuratury Krajowej w Poznaniu. "Prokurator referent, także przy moim udziale i przy udziale naczelnika i innych prokuratorów - zgodnie nie udzieliliśmy zgody na upublicznienie tego rodzaju materiałów" - mówi Laskowski.
Wtedy zgodę wydał prokurator najwyższego szczebla, czyli Zbigniew Ziobro - twierdzi RMF. "Jeśli to prawda, to świadczy to o tym, że tak naprawdę podłożem całej akcji była polityka i zbliżające się wybory, a nie chęć rzetelnego zbadania całej sprawy" - skomentował te informacje poseł Platformy Obywatelskiej Paweł Graś.
Czy wydanie zgody na upublicznienie materiałów przez prokuratora generalnego mimo sprzeciwu prokuratora prowadzącego, czyli gospodarza śledztwa, to przekroczenie uprawnień, czy nie - pytają dziennikarze RMF?
Prokuratorzy sprawdzają teraz, czy ujawnienie materiałów nie zaszkodziło dobru śledztwa. Pokazując publicznie materiały, CBA podało na tacy podejrzanym, co na nich ma prokuratura, a to mogło pomóc w ustaleniu wersji zeznań i utrudnić postępowanie - zauważa RMF.