To pomówienie - tak posłanka PO Lidia Staroń odpowiada na zarzuty "Rzeczpospolitej", że zarobiła nawet kilkaset tysięcy złotych, bo ustawa, nad którą pracowała, pozwoliła jej uwłaszczyć lokal za śmieszne pieniądze. Czy partia jej uwierzy? Dziś w jej sprawie miał zebrać się zarząd Platformy. Władze partii dały jednak sobie i swojej posłance jeszcze dwa tygodnie. Potem zdecydują, czy Lidia Staroń może pozostać w klubie PO.

Reklama

W oświadczeniu przekazanym PAP Staroń podkreśliła, że "od dawna jest uważana w Platformie za osobę niepokorną i dlatego jest szykanowana". Podkreśliła, że do lokalu posiadała własnościowe prawo i mogła skorzystać z uwłaszczenia, tak jak wszyscy spółdzielcy w kraju już od 2001 roku i nowelizacja w jej sytuacji nic nie zmieniła.

Wyjaśniła, że "nowelizacja spowodowała odzyskanie praw przez 12 mln mieszkańców spółdzielni upodmiatawiając ich i kończąc bezkarność zarządów".

Posłanka całą sprawę nazywa pomówieniem i zapowiedziała, że wobec olsztyńskiego korespondenta "Rz" i gazety wystąpi na drogę sądową o naruszenie dóbr osobistych.

O co chodzi? W poprzedniej kadencji Sejmu posłanka Staroń reprezentowała klub PO w pracach nad nowelizacją prawa spółdzielczego. Jednak cofnięto jej rekomendację w związku z niepotwierdzonymi informacjami, że może być stroną w pracach nad tą ustawą.

Reklama

"Niepotwierdzone informacje" nabrały konkretnych kształtów latem tego roku. Do urzędu miasta w Olsztynie wpłynął akt notarialny, podpisany między Spółdzielnią Mieszkaniową Pojezierze a Lidią i Ryszardem Staroniami. Dzięki znowelizowanej ustawie posłanka uwłaszczyła w 2008 roku lokal usługowy na gruncie, który wart jest kilkaset tysięcy złotych. Zapłaciła... 749 zł.

W kancelarii marszałka Sejmu "Rzeczpospolita" odnalazła pismo spółdzielni Pojezierze z kwietnia 2007 roku. Napisano w nim, że ponieważ projektodawcą nowelizacji ustawy jest posłanka Staroń, spółdzielnia zgłasza wątpliwości co do obiektywizmu i bezstronności jej osoby. "Proponowana nowelizacja umożliwi (Lidii Staroń) uwłaszczenie się na gruncie o powierzchni 1320 mkw., praktycznie bez opłat". Pismo utknęło w Komisji Etyki Poselskiej.

Reklama

Partyjni koledzy Staroń, mimo jej zapewnień o uczciwości, są wstrząśnięci. To, co zrobiła, senator PO Łukasz Abgarowicz określa skandalem.

"Mam nadzieję, że posłanka Staroń zostanie dzisiaj wyrzucona z klubu, a być może i z partii" - powiedział Zbigniew Chlebowski.

Po południu zbiera się prezydium klubu i zarząd PO.