Dolniak dystansuje się od ultimatum. "Platforma chce być daleka od polityki szantażu. Sądzę, że pomysł senatora Zaremby wynika z emocjonalnych przesłanek. Senator reprezentuje po prostu okręg szczeciński, którego los jest mu szczególnie bliski" - mówi Grzegorz Dolniak dziennikowi.pl.
Wiceprzewodniczący klubu PO ma nadzieję, że sceptyczny stosunek Brukseli do planów restrukturyzacji polskich stoczni, które przesłał rząd, wynika jedynie z tego, że - jak się wyraził - "ktoś czegoś nie dopatrzył lub nie dopilnował".
Dolniak skomentował też postawę unijnej komisarz do spraw konkurencji Neelie Kroes, która chce, by polski rząd przysłał nowy plan ratunkowy dla polskich stoczni, co zostało odebrane jako krok w kierunku ich pogrążenia.
"Być może pani komisarz miała niepełne dane. Trudno bowiem inaczej wytłumaczyć różnicę w jej ocenie naszych dokumentów, a ocenie innych unijnych ekspertów" - mówił Dolniak. Zaznaczył przy tym, że doradcami przy tworzeniu rządowych planów restrukturyzacyjnych byli unijni komisarze, którzy niegdyś byli odpowiednikami Kroes.
>>>Zobacz komu może zależeć, by upadły nasze stocznie
Dzisiejsze słowa senatora Krzysztofa Zaremby o tym, że będzie lobbował na rzecz odrzucenia Lizbony, jeśli okaże się, że za negatywną decyzją Komisji stały zakulisowe interesy, były pierwszą tego rodzaju groźbą płynącą z szeregów Platformy. Inni politycy tej partii nie mówią wprost o grupach interesu, które mogą lobbować na rzecz pogrążania stoczni. Jednak - jak wyraził się dziś minister skarbu Aleksander Grad - "możemy przypuszczać, że ktoś kierował się ewentualnie złą wolą, bądź tej dobrej woli zabrakło".
Grzegorz Dolniak też nie rozumie zachowania Brukseli. "Chociażby ostatni przykład ratowania banków Beneluksu jest kwestią do wyjaśnienia i rodzi oczywiście pytania. My tylko oczekujemy równego traktowania Polski i innych członków Unii. Bruksela powinna zdać sobie sprawę z naszego potencjału - tak ludnościowego, jak i gospodarczego, a nawet militarnego" - powiedział Dolniak.