Sojusz usankcjonował monopol spalarni odpadów i gwarantując dochody jednej grupie, a odbierając je konkurentom - twierdzi polityk PO. "Trzymając się stylistyki Napieralskiego, powinienem teraz napisać: bądź Pan mężczyzną i uderz się we własne piersi…" - pisze na swoim blogu w Onet.pl Janusz Palikot.

Reklama

I przypomina szczegóły: "W kwietniu 2005 roku przedstawiono projekt rządowy nowelizacji ustawy o odpadach. Projekt ten zawierał regulacje ograniczające możliwość współspalania odpadów medycznych poza spalarniami odpadów. Zapis taki nie budził niczyich kontrowersji zarówno ze względów etycznych, jak i epidemiologicznych, był ze wszech miar słuszny, zapobiegał bowiem przekazywaniu odpadów do ciepłowni, kotłowni i innych nieprzygotowanych do tego instalacji" - pisze Palikot.

"Czynny udział w pracach komisji wzięły raptem trzy osoby... Podkomisja pracowała ponad miesiąc, w końcu czerwca złożyła komisji swoje sprawozdanie i wówczas pojawiła się nowa wersja projektu. Treść diametralnie jednak odbiegała od tekstu pierwotnego, eliminując tzw. alternatywne do spalania metody unieszkodliwiania odpadów medycznych. Metody te dopuszczone zostały zaledwie trzy lata wcześniej i z wielkim powodzeniem konkurowały na rynku z drogimi spalarniami. Komuś jednak zaczęły przeszkadzać! Zmianę, która miała dotyczyć miejsca spalania zastąpiono poprawką, która radykalnie zmieniła metodę utylizacji; co innego proponowano, a coś zupełnie innego znalazło się w ostatecznych zapisach…" - czytamy na blogu Palikota.

"Czy dyskutowano na ten temat podczas obrad komisji? Nie, nie ma śladu debaty. Czy dyskutowano w czasie obrad podkomisji? Nie wiem, nie ma stenogramów… W każdym razie w zadziwiający sposób zmodyfikowano kluczowy dla rynku utylizacji odpadów medycznych zapis pierwotny, zamykając możliwość stosowania innych metod niż spalanie. Wprowadzono jednocześnie nakaz spalania odpadów medycznych i weterynaryjnych w spalarni położonej najbliżej miejsca ich wytwarzania, co dość skutecznie wyeliminowało możliwość przeprowadzania przetargów publicznych z zachowaniem uczciwej konkurencji" - pisze Palikot.

"Społeczne zakłady służby zdrowia zostały zmuszone tym zapisem do wyboru najbliższej spalarni, bez względu na koszty. Rozwiązanie takie pozwalało z góry przewidzieć, kto musi uzyskać zamówienie. I tak na przykład w Rzeszowie, mateczniku posłanki SLD, skorzystała na tym w pierwszej kolejności jedna spółka…" - twierdzi Janusz Palikot.