Anna Monkos: Ustawa Gowina idzie do kosza. Nie szkoda pani kilku miesięcy pracy w komisji bioetycznej?
Joanna Mucha*: Absolutnie nie, to nie był stracony czas. Wiele się nauczyłam. Teraz tę wiedzę wykorzystuję w zespole w PO. Ale pani pytanie ma uzasadnienie, bo popełniliśmy duży błąd komunikacyjny. Projekt ustawy posła Gowina został przedstawiony jako wynik pracy zespołu bioetycznego lub jako projekt Platformy. Tak nie jest. To jest autorski projekt posła Gowina.

Reklama

>>>PO wprowadzi in vitro bocznymi drzwiami

To był jedyny błąd, jaki został popełniony?
Może nie błąd. Problematyczność sytuacji polegała ma tym, że rozwiązanie kompromisowe, pod którym miały się podpisać różnorodne środowiska, miała wypracować osoba, która nie była skłonna do zmiany swojego stanowiska nawet o jotę.

I klub się od jego ustawy wyraźnie odciął. Do zespołu, który miał ją poprawić, nie zaproszono ani pani, ani Gowina.
Chodziło o to, żeby zespół wypracował rozwiązania sam, a nie pod naszym wpływem. Ale mieliśmy pełne prawo do uczestniczenia w pracach zespołu jako konsultanci. To było dobre rozwiązanie.

Reklama

I skończyło się na tym, że ustawy o in vitro w ogóle nie będzie.
Bo taka ustawa nie jest potrzebna.

To po co to wszystko?
To, że nie będzie ustawy o zapłodnieniu in vitro, nie znaczy, że nie będzie rozwiązań prawnych. Czy w Polsce funkcjonuje ustawa o przeszczepach serca?

Nikt nie dyskutował przez przeszło rok o przeszczepach serca po to, żeby później oświadczyć, że taka ustawa nie jest potrzebna.
Nie mówiliśmy, że koniecznie potrzebna nam ustawa, ale regulacje prawne. Uregulujemy zapłodnienie in vitro tak samo jak wszystkie inne procedury medyczne.

Reklama

Po co w takim razie ta cała dyskusja? Choćby o zarodkach nadliczbowych.
W rozporządzeniu musi być określony sposób wykonania procedury, ile komórek jajowych pobiera się od kobiety, ile zarodków wolno tworzyć.

Ale ten standard opracuje minister zdrowia, a nie Sejm.
Tak, i weźmie pod uwagę debatę publiczną, która się odbyła.

Odbyła się debata publiczna o in vitro? Gdzie?
Była seria tekstów w gazetach. Analizy, wywiady, wypowiedzi ekspertów. Debata spełniła funkcję edukacyjną. Wcześniej wiele osób w ogóle nie wiedziało, czym są zarodki nadliczbowe, badania preimplantacyjne. Jestem przekonana, że dzięki tej debacie minister zdrowia nie będzie w stanie wydać rozporządzenia, które prezentowałoby którekolwiek skrajne stanowisko. To jest wartość tej debaty.

Minister Kopacz jest lekarzem. Nie potrzebowała cyklu tekstów w gazetach, żeby się zorientować, na czym polega metoda in vitro i jakie trzeba spełnić warunki, żeby ta metoda była skuteczna i etyczna.
Ale posłowie tego potrzebowali. Polacy tego potrzebowali, żeby być w stanie odnieść się do argumentów, które słyszą z różnych stron. Część regulacji z czasem zostanie przecież przyjęta w Sejmie, jak choćby zakaz tworzenia hybryd czy eksperymentowania na zarodkach. Minister zdrowia określi techniczne kwestie metody zapłodnienia in vitro, ale to tylko część szerszego zagadnienia.

A nie obawia się pani, że Jarosław Gowin złoży własny projekt ustawy?
To nie jest kwestia obawy. Myślę, że poseł Gowin jest gotowy złożyć swój projekt. I to będzie polityczny problem.

Gowin jest dla PO przeszkodą w osiągnięciu kompromisu w temacie in vitro?
Wyraźna teza musi być, tak?

Jeśli poseł straszy, że jeśli jego projekt nie zostanie zaakceptowany przez klub, to zgłosi go na własną rękę, to nie ułatwia kompromisu.
Trudno mi krytykować poglądy posła Gowina, bo wiem, z czego one wynikają, i wiem, że tworzą spójną całość. Moje poglądy opierają się na innych założeniach, ale też są spójne. To trudna dyskusja. Dla posła Gowina już ta propozycja jest kompromisem, bo zgadza się on na metodę in vitro.

Bez mrożenia zarodków. Czyli jak mówią lekarze, z małą skutecznością.
Siedmioprocentową. Zgadzam się, że to bardzo mało. Ja uważam, że trzeba zezwolić na tworzenie zarodków nadliczbowych, ale w rozsądnych granicach. Zezwolić, by powstawało 4 – 8 zarodków w zależności od wieku kobiety. Ale nie 16, bo takiej liczby nie wykorzystamy w procedurze. I rozumiem, że tego typu przepisy znajdą się w rozporządzeniu.

I pani jest przekonana, że takie rozporządzenie w ogóle powstanie?
Wcześniej czy później regulacje będą. Tylko najpierw musimy nieco uspokoić emocje. Nie ma możliwości, żebyśmy to rozgrzebali i zostawili.

A jeśli Gowin złoży projekt? PiS zapowiada, że go poprze. A może nawet zaproponuje jego zaostrzenie.
To rzeczywiście byłby problem. PSL prawdopodobnie również poprze projekt. Do tego może dojść kilkunastu, kilkudziesięciu posłów PO. Taki projekt rzeczywiście może zostać przegłosowany. Uważam, że źle by się stało, ale niestety to realny scenariusz. Kościół jest w stanie niezwykle silnie oddziaływać na to, jak głosują posłowie. Są w parlamencie osoby, które mają dzieci po zapłodnieniu in vitro. I jestem pewna, że gdyby stanęła ustawa nawet ostrzejsza niż projekt Gowina, to oni by ją poparli. Zagłosowali przeciw in vitro.

PO sama na siebie ukręciła bat? Wyborcy nie wybaczą wam, jeśli za waszej kadencji in vitro w Polsce zostanie wyeliminowane.
Jeszcze raz powtarzam, to nie jest projekt Platformy. Odpowiedzialność spadłaby na tych, którzy za nim zagłosują.

Tak pani myśli? Wszyscy świetnie pamiętają, że to sam premier Tusk mianował Gowina szefem komisji bioetycznej.
Ale ustawa Gowina to nie jest wynik pracy tej komisji.

In vitro będzie finansowane?
Przy liczącym 50 mld budżecie NFZ ok. 100 mln zł, które miałyby pójść na zapłodnienie in vitro, to nie jest powalająca kwota. Uważam, że współfinansowanie sztucznego zapłodnienia z budżetu NFZ jest możliwe. Tylko najpierw potrzebujemy dobrego prawa.

Na razie jest bałagan i ryzyko, że metoda zostanie wyeliminowana. Tymczasem premier Tusk zachęca do debaty o eutanazji. Panią to niepokoi?
Nie. Choć PO nie jest partią, dla której priorytetem są kwestie światopoglądowe. Mamy bardzo zróżnicowane poglądy. Są u nas zwolennicy zarówno legalizacji aborcji, jak i ochrony zarodków.

Więc po co wam kolejny spór światopoglądowy?
Nie my wywołaliśmy temat eutanazji. Temat podniosły media. My mieliśmy jedynie odwagę się do niego odnieść. Żadna wiedza nie boli. Każda nowa debata w sensie cywilizacyjnym posuwa nas krok do przodu.

*Joanna Mucha, poseł PO na Sejm, nauczyciel akademicki, ekonomistka