Protestujący zablokowali ulicę, chodzą po przejściu dla pieszych. Podpalili opony. Wznosili okrzyki. Naprzeciw ludzi stanęli policjanci z oddziałów prewencji.
Związkowcy z zakładów remontujących kolejowy tabor twierdzą, że w ich branży pracę może stracić nawet pięć tys. osób w całym kraju. Co gorsza są to pracownicy zakładów, które jeszcze do niedawna przynosiły dochody. Byłoby tak nadal, gdyby nie nagłe zerwanie kontraktów przez PKP. Koleje nie chcą już remontować wagonów towarowych i mocno ograniczyły remonty składów osobowych.
>>>Związkowcy kosztują nas miliardy
W Łapach (podlaskie) pracę w Zakładzie Naprawczym Taboru Kolejowego może straci 400 z 700 osób. Związkowcy obawiają się, że działania PKP Cargo, które zrezygnowało z usług ZNTK, doprowadzą do upadku zakładów. W siedemnastotysięcznym miasteczku - jakim są Łapy - oznacza to prawdziwy dramat. "Premier powinien przeznaczyć dla naszych zakładów pomoc z budżetu Skarbu Państwa. Dotychczas Ministerstwo Infrastruktury nie zrobiło nic. Liczymy, że premier będzie z nami rozmawiał" - mówią przedstawiciele ”Solidarności” Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego.
>>>Związkowcy protestują na ulicach Warszawy
Do protestujących dołączyła też grupka demonstrantów protestujących przeciwko planom ograniczenie budżetu Instytut Pamięci Narodowej i usunięciu ze stanowiska jego prezesa. Ich hasłem również są "łapy" - "Łapy precz od IPN".