Podręcznik jest dwutomowy, barwny. Zawiera wiele zdjęć, rysunków i map. "Wizualnie jest bardzo atrakcyjny. Ale treść jest bardzo zła. Tym bardziej dziwi mnie określenie wzorcowy” - mówi Roszkowski.

Książka miała nawet promocję w europarlamencie, ale nie cieszyła się zainteresowaniem. "Ja sam usłyszałem o niej dopiero post factum". Autorzy chwalili się przede wszystkim umiejętnym ujęciem stosunków francusko-niemieckich. "I to rzeczywiście im się udało, tylko to" - podkreśla Rostkowski.

Reklama

Autorzy dopuszczają się podstawowych błędów historycznych. Układ Ribbentrop-Mołotow jest przedstawiony jako pakt o nieagresji, tylko bez dodatkowego protokołu tajnego dotyczącego podziału Polski. Wojna polsko-sowiecka zaczęła się w kwietniu w 1920 roku, czyli to Polska napadła na Rosję - wymienia historyk.

Ale to nie wszystko. Autorzy podręcznika, pisząc o XIX wieku, nie wspominają o Austro-Węgrzech. Nie ma na przykład cesarza Franciszka Józefa.

Roszkowskiemu nie podoba się też sposób pisania podręcznika. "To nie jest podręcznik bezstronny. Jest pisany z pozycji liberalnej politycznej poprawności. Jest bardzo antyamerykański, np. to Amerykanie są wymieniani jako agresorzy w zimnej wojnie. Ani słowa nie ma też o ochronie Europy przez amerykański parasol atomowy przez cały okres po drugiej wojnie światowej" - dodaje Roszkowski.

Podręcznik oburzył nie tylko polskich eurodeputowanych. Brytyjski poseł Christopher Beazley wytyka błędy i zafałszowania historii Wielkiej Brytanii. Ale przyznaje - najgorzej została potraktowana Europa Wschodnia. Beazley zamierza rozmawiać z autorami podręcznika o wprowadzeniu poprawek i rozszerzeniu podejmowanych tematów.