Przez całe spotkanie podkreślano, że prof. Tadeusz Kowalski odcina się od projektu, który ma pozwolić na odsunięcie obecnych władz TVP i Polskiego Radia oraz wymianę składu KRRiT. "Nie jesteśmy na Białorusi ani na Kubie i możemy zapytać, kto napisał ten projekt za nasze pieniądze" - dociekał Jacek Bromski, znany reżyser i szef Stowarzyszenia Filmowców Polskich.

Reklama

>>> Kazik: Bojkotuj TVP, Farfała i abonament

Przewodnicząca komisji kultury Iwona Śledzińska-Katarasińska unikała odpowiedzi. "Z formalnego punktu widzenia autorami są wszyscy posłowie, którzy podpisali się pod projektem" - tłumaczyła, wzbudzając śmiech na sali.

Maciej Strzembosz, znany producent, zapytał wprost, czy ekspertem był były prezes TVP Robert Kwiatkowski. Przewodnicząca nie odpowiedziała także na to pytanie, argumentując, że projekt od prof. Kowalskiego przejęli politycy PO, PSL i SLD.

Strzembosz nie ustępował. "Jerzy Szmajdziński specjalizuje się w sprawach wojskowych, Zbigniew Chlebowski w gospodarczych, a Stanisław Żelichowski w ochronie środowiska. Nie sądzę, aby sami napisali projekt" - mówił. Dodał, że nowa ustawa medialna odzwierciedla motto wyznawane przez Roberta Kwiatkowskiego - ile abonamentu, tyle misji.

>>> W telewizji bez zmian. Rządzi LPR

Na dokumencie nie pozostawiono suchej nitki. Zarzuty niekonstytucyjności, podporządkowania mediów publicznych rządzącym oraz złego systemu finansowania - to najczęściej można było wczoraj usłyszeć. "Za degrengoladę mediów publicznych jesteście odpowiedzialni wy, politycy, i to wszyscy, łącznie z mniejszością niemiecką" - mówił Jacek Bromski.

Reklama

"Mam wrażenie, że mamy do czynienia tutaj z odfajkowaniem procesu konsultacji społecznych. Jak zniszczycie media publiczne, to przyszłe pokolenia wam tego nie wybaczą" - mówiła Janina Jankowska, przewodnicząca rady programowej TVP.

Janowi Dworakowi, byłemu prezesowi TVP, nie podoba się m.in. pomysł trzyosobowych zarządów TVP i Polskiego Radia, bo to rozmywa odpowiedzialność i rodzi konflikty.

Szefowa komisji kultury podsumowała, że taki opór środowiskowy może spowodować, iż projekt w ogóle nie wejdzie w życie i sytuacja w mediach publicznych pozostanie bez zmian."Nikt nikogo nie będzie zmuszał" - powiedziała.