W jawnej części posiedzenia komisji - otwartej dla dziennikarzy - Fotyga przyznała, że kandydowanie przez nią na stanowisko przy ONZ to sugestia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dodała, że to pierwszy przypadek po 1989 r., żeby były szef MSZ kandydował na ambasadora. Przyznała też, że nie była to dla niej łatwa decyzja.
>>>Fotyga chce zostać ambasadorem Polski
Fotyga powiedział m.in., że kiedy była ministrem, to zarówno prezydent, jak i rząd zgadzali się ze sobą w pełni, jeśli chodzi o prowadzenie polityki zagranicznej. Jej zdaniem mogło się to nie podobać wielu wywiadom na świecie.
Jej zdaniem ONZ wciąż jest najważniejszą organizacją międzynarodową. Jej zdaniem Polska powinna szczególnie ostrożnie podchodzić do planów reformy ONZ, bo to może przyczynić się do osłabienia pozycji Polski w tej organizacji.
Potem nastąpiła utajniona część przesłuchania i głosowanie członków komisji. Była minister uzyskała jej poparcie w staraniach o stanowisko przy ONZ.
Kilka dni temu obecny szef MSZ Radosław Sikorski zapewnił, że jego poprzedniczka ma "wszelkie poparcie" ze strony resortu jako kandydatka na ambasadora przy ONZ. Dodał, że wszystkie procedury w sprawie Fotygi ze strony ministerstwa "toczą się normalnie".
Tydzień temu DZIENNIK napisał, że prezydent Lech Kaczyński wstrzymywał się z podpisaniem listów uwierzytelniających dla sześciu nowych ambasadorów z obawy, że premier Donald Tusk nie podpisze kontrasygnaty dla nominacji Fotygi.
>>>Borowski: Fotyga to zaprzeczenie dyplomaty
Formalnie przesłuchanie przed komisją nie ma wiążącego znaczenia. Chociaż, akceptacja kandydata przez komisję ma znaczenie symboliczne, to do tej pory zdarzyło się tylko raz, żeby kandydat dostał negatywną opinię, a i tak wyjechał na placówkę. Był to ambasador Zdzisław Ryn - związany z Radiem Maryja i wysłany na placówkę do Argentyny za rządów Lech Kaczyńskiego.Zwyczaj przesłuchań wprowadzono za czasów, gdy ministrem spraw zagranicznych był Bronisław Geremek.