Były wicepremier i lider LPR został zaproszony do studia w związku z jego konferencją na temat więzień CIA w Polsce. W telewizji publicznej kierowanej przez wywodzącego się z Młodzieży Wszechpolskiej Piotra Farfała pojawił się po dłuższej nieobecności.
"Tymczasem pierwsze pytanie dziennikarza dotyczyło tego, czy wracam do polityki. Tej kwestii dotyczyła też sonda SMS-owa przeprowadzana wśród widzów, dlatego już na wstępie rozmowy zwróciłem się do nich, by głosowali <nie>, gdyż nie zamierzam wracać do polityki" - mówi DZIENNIKOWI Roman Giertych. Wyznaje, że rozmowa ze Szczepańskim go zirytowała. Dodaje też, że po programie zapytał redaktora, kto układał pytania. Jednak według naszych informacji jego zachowanie było znacznie ostrzejsze.
>>>Piotr Farfał pozwie za "czarne małpy"
"Miał pretensję do Szczepańskiego oraz wydawcy Bogdana Ulki i nie krył tego. Bez pożegnania i podania ręki wyszedł ze studia. Wszyscy bardzo się zdenerwowali" - mówi nasz rozmówca z TVP. Ich irytacja była jeszcze większa, gdy dwie godziny później Roman Giertych żalił się na TVP Kamilowi Durczokowi w "Faktach po faktach"."Poziom tej rozmowy, którą teraz prowadzimy, jest o wiele bardziej przyjemny i o wiele wyższy niż to, czego miałem okazję zaznać w TVP" - powiedział dziennikarzowi były wicepremier.
>>> Wildstein: Hanna Lis dokonała manipulacji. Została słusznie ukarana
W TVP po tej scysji myślano, że Szczepański "Tematu dnia" już więcej nie poprowadzi. Ale znowu szefostwo Agencji Informacji ma problem z prowadzącymi. Od wtorku w siedzibie "Wiadomości" na placu Powstańców w Warszawie trwało polowanie na chętnego do poprowadzenia programu. Według naszych informacji po zawieszeniu Lis szefowie "Wiadomości" próbowali skontaktować się z Piotrem Kraśko, aby ściągnąć go do pracy. Bezskutecznie, dziennikarz nie odbierał telefonów, w tym tygodniu ma wolne.
Ostatecznie ustalono, że to Szczepański, pomimo awantury z Giertychem, poprowadzi "Temat dnia" w środę, a Jarosław Kulczycki w czwartek i piątek. "Wiadomości" do końca tygodnia ma prowadzić Małgorzata Wyszyńska. "Takie łapanki nie są dobre dla programu. W TVN wiadomo, albo Durczok, albo Pochanke, a u nas - co chwila nowa wojenka" - mówi jeden z dziennikarzy.
>>>Zamieszanie z prowadzącymi w TVP
Wciąż nie wiadomo, co będzie z Hanną Lis zawieszoną we wtorek za nieprzeczytanie do końca informacji z promptera. W przekazanym DZIENNIKOWI oświadczeniu Jan Piński, szef "Wiadomości", pisze, że dziennikarka nie pierwszy raz bez zgody kierownictwa zmieniła startówkę. "W tym wypadku zdecydowana reakcja kierownictwa <Wiadomości> wynika z faktu, że zmiana dokonana przez redaktor Lis miała wpływ na obiektywizm przedstawianego materiału" - pisze Piński.
Szef "Wiadomości" twierdzi, że zdanie o tym, iż ranking europosłów został przygotowany przez Instytut Spraw Publicznych, którego szefowa startuje z list PO, zostało dopisane godzinę przed programem. "Zmiany zostały wprowadzone w uzgodnieniu z wydawcą w newsroomie <Wiadomości>. Rozmowa była prowadzona w obecności redaktor Hanny Lis" - oświadcza szef "Wiadomości".
"Umowa z TVP nie pozwala mi na komentarz do słów redaktora Pińskiego. Powiem tylko, że od ponad dwóch tygodni profesor Lena Kolarska-Bobińska nie jest już szefową Instytutu Spraw Publicznych. 7 kwietnia zawiesiła wszystkie pełnione w instytucie obowiązki i odtąd p.o. szefa jest dr Jacek Kucharczyk" - mówi DZIENNIKOWI Hanna Lis. Dziennikarka dodaje: "Tym samym informacja, której nie przeczytałam o tym, jakoby szefowa instytutu kandydowała z list Platformy do PE, jest po prostu nieprawdziwa. Obowiązkiem dziennikarza jest podawanie informacji prawdziwych. I dlatego muszę się zgodzić z redaktorem Pińskim, że zmiana przeze mnie dokonana miała wpływ na obiektywizm przedstawionego materiału."