Spór o zawartość teczki Jarosława Kaczyńskiego powrócił. Po blisko trzech latach od ujawnienia jej na konferencji prasowej przez samego prezesa PiS w sobotę materiałami SB zainteresował się Janusz Palikot. I użył ich do kolejnego happeningu.

Reklama

>>>Palikot ujawnia teczkę Kaczyńskiego

"Naprawdę nie wiem, co chce w ten sposób osiągnąć poza zwróceniem na siebie uwagi" - dziwi się historyk z kolegium IPN Andrzej Paczkowski. Ale Palikot sam odkrywa karty. Jego zdaniem ostatnia prowokacja to sposób na ośmieszenie teczek i grzebania w przeszłości polityków. Ale celu chyba nie osiągnie. Bo nawet znany z niechęci do braci Kaczyńskich Stefan Niesiołowski komentuje zachowanie Palikota krótko: "To niegodne".

Co dokładnie odczytał Palikot? Na spotkanie z dziennikarzami przyszedł uzbrojony w dwie szare koperty. Jak mówił, skrywały one kilkaset stron dokumentów SB. I triumfalnie obwieścił: "W teczce są dwa szczegóły, które skończyłyby polityczny żywot Jarosława Kaczyńskiego".

>>>Przeczytaj fragmenty teczki Kaczyńskiego

Jakie? Tego Palikot nie chciał powiedzieć. Cytował pismo ppłk. Kijowskiego z SB, który miał jakoby rozmawiać z Kaczyńskim 17 grudnia 1981 r. Palikot dowodził, że podczas przesłuchania obecny prezes PiS był rzekomo wystraszony, tłumaczył, że został zatrzymany przez bezpiekę, której pewnie chodziło o jego brata, oraz że doniósł na Ludwika Dorna, iż ten ma żydowskie pochodzenie.

Skąd pochodzą te dokumenty? Tego też Palikot nie chciał powiedzieć. "To kserokopie. Zostały mi podrzucone - mówił. Dystansował się nawet od tego, czy dokumenty te są w ogóle prawdziwe. "Niech wyjaśni to IPN" - apelował.

Reklama

Autentyczność notatki, którą obficie cytował, jest wątpliwa. "Dokumenty, do których odnosi się w swoich insynuacjach Janusz Palikot, zostały sfałszowane" - napisał w oświadczeniu Adam Bielan.

I rzeczywiście o sfałszowanych notatkach na temat Kaczyńskiego - w tym sprawy słynnej lojalki, jaką miał podpisać - głośno jest od lat. W latach 90., po tym jak fałszywki zostały opublikowane w tygodniku "Nie”, sąd uznał, że dokumenty są albo spreparowane, albo mało wiarygodne. Trzy lata temu Kaczyński, pokazując swoją teczkę, twierdził, że część dokumentów została spreparowana w latach 1992 - 1993 przez UOP. W tym notatka ppłk. Kijowskiego. A palce mieli w tym maczać oficerowie z zespołu pułkownika Jana Lesiaka.

Lustracyjna szarża Palikota podzieliła polityków PO. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski stanął w obronie prezesa PiS, mimo że kilka miesięcy temu sam oberwał od Kaczyńskiego, który zarzucił mu, że w latach 60. sypał kolegów. "Atakowanie Kaczyńskiego od tej strony jest nieuczciwe i niesmaczne, bo on ma porządny opozycyjny życiorys" - mówił w TVN 24 Niesiołowski.

Poseł PO Sebastian Karpiniuk chce za to wierzyć w szlachetne intencje lubelskiego milionera. - Gdyby on odczytał teczkę kogokolwiek innego, byłbym oburzony, ale dla Kaczyńskiego niech to będzie bolesna nauczka, bo to osoba, która w niezwykle brutalny sposób wykorzystuje wiedzę z archiwów IPN - mówi.

Co na to politycy PiS? "Palikot jest albo wariatem, albo jest inspirowany przez kogoś ze służb specjalnych. Wydaje mi się, że wyhodowanie tego potwora kiedyś obróci się przeciwko PO" - przewiduje Adam Hoffman.

Cały materiał w poniedziałkowym wydaniu DZIENNIKA.